Rozdział 15

947 46 8
                                    

Rodzice wrócili do domu jakąś chwilę temu. Dodatkowo zaskoczyli mnie. Ojciec kupił dla Luki zegarek w ramach podziękowań. Nie sądziłem, że zrobi coś takiego, ale nie będę protestował. Chcę zobaczyć jego minę, jak Luca go zobaczy. Mam nadzieję, że mu się spodoba.



Odprężam się w gorącej kąpieli. Zrobiłem sobie nawet pianę, żeby nic mnie nie kusiło. Dręczy mnie tylko jedna myśl, odkąd Luca przyprowadził mnie do domu. Co ja tak właściwie do niego czuję? Z początku myślałem, że to tylko zwykła przyjaźń, ale chyba sam siebie oszukiwałem. Jacy przyjaciele śpią razem w skąpych ubraniach, siedzą sobie na kolanach czy całują po głowie? Ostatnio moje serce zaczyna przy nim bić szybciej, niż powinno. Dodatkowo, gdy przestał się do mnie odzywać, byłem tak przygnębiony, że chciałem to wszystko skończyć. Ostatni raz tak się czułem, gdy Nex był obok, a i tak było to słabsze uczucie niż teraz. Mam wrażenie, że Luca zrobiłby dla mnie wszystko i ze wzajemnością.

- Co Ty najlepszego ze sobą wyprawiasz, Amir?

Pytam sam siebie, a odpowiedź przychodzi mi po chwili. Po policzkach ściekają mi gorące łzy. Obiecałem sobie, że to już nigdy się nie stanie. Miałem już nigdy nie kochać, nie dać się tak osłabić. Pasowało mi bycie wyrzutkiem, a tu nagle zjawia się ktoś taki. Poza tym on już ma kogoś, kogo kocha. Pewnie to jakiś przystojny chłopak, który w przeciwieństwie do mnie nie wygląda jak patyk. W dodatku z obrzydliwymi bliznami.



Podjąłem decyzję. Pójdę mu dać zegarek i wyznam mu swoje uczucia. Jestem gotowy na to, że zostanę odrzucony, ale moje serduszko liczy na to, że tak się nie stanie. Byłoby cudownie, gdyby w reakcji na to mnie przytulił, albo pocałował. Aż się czerwienię na myśl o tym drugim. Ciekawe, jak smakują jego usta i jak całuje. Pewnie jest dość doświadczony, nie to, co ja. Zazdroszczę jego wybrańcom. Podchodzę do szafy w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Włosy już ogarnąłem, zostaje jeszcze się ubrać i będę gotowy. Teraz czeka mnie wyzwanie. Muszę wyglądać ładnie, najlepiej uroczo, ale bez przesady. Wzdycham ciężko i sięgam po koszulkę w kolorze pastelowego różu. Pasować do niej będą białe spodnie, które również wyciągam. Zakładam wszystko na siebie i w parę minut jestem już za domem. Jednak pojawia się kolejny problem. Nie wiem, gdzie dokładnie pracuje. W dodatku, czy będę mógł go na chwilę zabrać? Jeśli jego szef się zdenerwuje i będzie miał przeze mnie problemy?

- Wejdę tam i grzecznie kupię jakąś kawę. Jeśli będzie mógł się oderwać od pracy, to do mnie na pewno podejdzie

Mówię sam do siebie, po czym wyciągam telefon. Jestem pewny, że gdzieś widziałem jego zdjęcie w ubraniu z pracy. Chwilę mi to zajmuje, ale udaje mi się. Kawiarenka Szafran, niedaleko naszej szkoły. Nigdy tam nie byłem. Nic dziwnego, ja praktycznie z domu nie wychodziłem.



Jakieś piętnaście minut później stoję już przed wejściem. Stresuję się jak cholera. Cały czas nerwowo trzymam pudełeczko z zegarkiem. Biorę głęboki oddech i wchodzę. Otaczam wzrokiem cały lokal. Nie widzę nigdzie Luki, więc jestem zmuszony usiąść. Udaje mi się dorwać mały stolik w samym rogu. Sięgam po kartę i od razu wpada mi w oczy ciastko krówkowe. Chętnie bym je zjadł, ale nie pomyślałem o wzięciu ze sobą pieniędzy. Według planu miałem kupić kawę, ale coś mi nie wyszło. Wzdycham ciężko, odkładam kartę i prawie podskakuję ze strachu. Przede mną stoi kelnerka, z uśmiechem na twarzy.

- Coś dla Pana?

Dziwnie będzie nic nie wziąć, ale nie mam nawet pieprzonej złotówki.

- Nie, dziękuję. Czekam tylko tutaj na kogoś

Kiwa głową i znika. Pozostaje mi czekać. Nerwowo jeszcze sprawdzam, czy wszystko z moimi ubraniami w porządku, a potem zaczynam podziwiać wystrój. Barwy utrzymane w fioletach, drewniane stoły i krzesła, utrzymane w starym stylu. Nie dziwię się, że Luca tu pracuje. Jakoś pasuje mi do tego miejsca wręcz idealnie.



Minęło już jakieś półtorej godziny, a ja nadal nie zauważyłem Luki. Zaczynam się nawet zastanawiać, czy mnie nie okłamał, ale to nie w jego typie. Poza tym mówił, że już nie będzie mnie okłamywał. Muszę coś zrobić, bo zapuszczę tutaj korzenie. Może spróbuję do niego zadzwonić? Wyciągam telefon, wybieram numer, a mój pech znów się odzywa. Ma wyłączony telefon. Nic dziwnego, jest w pracy. Może pracuje na kuchni? Nie byłbym zdziwiony, gdyby tutaj wypiekał ciastka. Do gotowania talent ma, do pieczenia też może mieć.



Minęła kolejna godzina. Jestem już naprawdę znudzony i smutny. Co, jeśli faktycznie piecze tutaj ciastka i już wyszedł? Muszę zacząć działać, bo naprawdę zaraz tutaj zamieszkam. Podnoszę się i podchodzę do ekspedientki, tej samej, która chciała odebrać ode mnie zamówienie.

- Dzień dobry, ja mam nietypowe pytanie. Jest Luca w pracy? Czekam na niego już jakiś czas i dalej go tutaj nie złapałem

Zauważam, że dziewczyna przewraca oczami, co mnie naprawdę denerwuje.

- A kim Pan dla niego jest? Nie chcę być niemiła, ale sam Pan rozumie. Dużo osób o niego pyta

No i co ja mam jej teraz powiedzieć? Podejmuję ryzyko.

- Jestem jego bratem. Zapomniał prezentu dla dziewczyny, a idą na randkę. Nie odbiera ode mnie telefonu

Najwidoczniej to łyknęła, bo kiwa głową i znika. Nadzieja zaczyna się we mnie kształtować w coś większego. W niesamowite szczęście. Ciężko mi to przyznać, ale chyba stęskniłem się za nim, chociaż już dzisiaj go widziałem. Jednak gdy ta laska wraca sama, szczęście znika.

- Ma teraz przerwę, jest na tyłach budynku. Nic więcej nie mogę dla Pana zrobić

Kiwam głową. Już mam odchodzić, gdy odwracam się ponownie do niej.

- A może chociaż mi Pani powiedzieć, jak dojść na tyły? To naprawdę jest ważna sprawa

Dostaję instrukcje. Wyjść na chodnik, pierwsza w lewo, potem w prawo i powinienem trafić do zielonych drzwi. Dziękuję jej, po czym wychodzę. Kieruję się jej wskazówkami, a już po chwili do moich uszu dochodzi głos Luki. Najwidoczniej nie jest sam, rozmawia z kimś.

- No i co? To chcesz ze mną być czy nie?

To kobiecy głos. Jednak większy szok przeżywam, gdy podchodzę bliżej i dostrzegam, jak są wtuleni w siebie. Pudełeczko wypada mi z ręki, co najwidoczniej nie umyka uwadze Luki. Odsuwa od siebie dziewczynę i wyciąga do mnie rękę. Cofam się.

- Amir, to nie tak. Daj sobie najpierw wytłumaczyć

Po policzku spływa mi łza, a w głowie dudni tylko jedno słowo. Zdrada. Chociaż byłem przygotowany na odrzucenie, to nie byłem gotowy na taki widok. Robię kolejne parę kroków do tyłu, a po chwili pędem ruszam stamtąd. Słyszę przez chwilę jeszcze krzyki bruneta, które coraz bardziej cichną. Jego głos ustaje, a moje serce zaczyna bić coraz głośniej. Powoli ze zmęczenia, ale bardziej z bólu.

Zostaniesz, znając prawdę? Where stories live. Discover now