Rozdział 8

1.1K 66 5
                                    

- Amir, chodź tutaj do mnie. Nie ma sensu kończyć ze sobą, przez głupie gadania ludzi. No, chodź tutaj - Luca wyciąga w moją stronę ręce, jednak ja nie robię nic. Kątem oka zauważam, że w wejściu na dach zebrało się paru uczniów. To wywołuje u mnie dodatkową panikę, którą zapewne zauważa brązowowłosy. Zerka w stronę tłumu. Chyba posłał im jednoznaczne spojrzenie, bo nagle wszyscy znikają - Nie wiem, o co chodzi i nawet mnie to nie obchodzi. To przeszłość, a ja podjąłem decyzję zaopiekowania się Amirem z teraz, ewentualnie z czarną przeszłością. Ja też nie mam kolorowej przeszłości, wbrew pozorom. To jak, zejdziesz do mnie?

Wzdycham ciężko, robię jeden krok do tyłu. Najwyraźniej to mu wystarcza, bo natychmiastowo zostaję zamknięty w jego objęciach. Czuję, jak ciężko oddycha, a całe jego ciało się trzęsie.

- Przepraszam...

Wydukuję tylko i zamykam oczy, pozwalam sobie cieszyć się jego ciepłem.

- Nie masz za co. Przepraszać będzie ten ktoś, kto rozpowiedział to całej szkole. Zapłaci mi za to

Ręce Luki zsuwają się ze mnie, chcąc przerwać przytulasa. Nie chcę na to pozwolić, przez co obejmuję go w pasie. Czuję, jak jego mięśnie się napinają, ale po chwili ponownie mnie opatula dłońmi.

- Nie chcę już tutaj być, nie wytrzymam tego

Odsuwam się, żeby spojrzeć na jego twarz. Chyba też ciężko to przeżywa, nie dziwię mu się. Dowiedział się, że chce pomóc mordercy.

- Chodź, pójdziemy do mnie. Mama jest w pracy. Spróbujesz coś zjeść i porozmawiamy, co Ty na to?

Już mam zrobić bunt na temat jedzenia, ale Luka robi coś, co mnie paraliżuje. Głaszcze kciukiem mój policzek, a potem delikatnie przeczesuje mi włosy. Spuszczam głowę, ale to i tak pewnie mi nie pomoże w ukryciu rumieńców.

- Jak chcesz przejść przez szkołę? Nie powinieneś się ze mną pokazywać, zaczną krążyć o Tobie jakieś głupie i niemiłe plotki - odsuwam się ponownie na skraj dachu - Jak myślisz, zginąłbym?

- Po pierwsze, w dupie mam ich plotki. Wiesz, jak przejdziemy przez szkołę? W oryginalny sposób. Co do śmierci, nawet nie próbuj sprawdzać.

- Oryginalny sposób? Co masz na myśli?

Zerkam na jego twarz. Zapala mi się czerwona lampka, a intuicja mówi jedno. Uciekaj. Luca uśmiecha się od ucha do ucha. Zaczynam się cofać, ale jestem zbyt wolny. W parę sekund znajduję się w powietrzu, a dokładniej na rękach. Zostaję zniesiony po schodach jak księżniczka, przy okazji skupiam na nas wzrok całej szkoły. Nie obchodzi się bez szeptów, ale prawdziwa panika zaczyna się u mnie, gdy dostrzegam tę samą grupkę, która zatrzymała nas wcześniej.

- Luca, pojebało Cię? Powinieneś się przestać z nim zadawać. Wiesz, że toleruję Twoją orientację, ale to już lekka przesada zadawać się z mordercą

Odwracam wzrok od tego chłopaka.

- To raczej Ciebie pojebało. Czy morderca by chodził po szkole? Albo by siedział w pace, albo w specjalnym ośrodku. Myśl debilu. Jeśli faktycznie to zrobił, to miał powód i zapewne nie zrobił tego dobrowolnie. Zresztą, nie znasz go i nie wiesz, co siedzi w jego głowie. Więc utkaj ryj, zanim stracę cierpliwość - lekko opada mi szczęka. Nie sądziłem, że mnie obroni, w dodatku takimi słowami. Efekt tych słów jest prosty, rozpłakuję się na jego ramieniu - Widzisz? Amir nie wygląda jak oprawca, a jak ofiara. Teraz wybacz, idę się nim zaopiekować

Czuję tylko, jak znów się przemieszczamy. Wtulam się bardziej w jego ciało.

- Przepraszam, tak bardzo przepraszam!

Zostaniesz, znając prawdę? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz