Epilog

556 23 4
                                    

~✯~

Słońce górowało na błękitnym niebie. Trawa była soczyście zielona, a ptaki raz po raz wydawały z siebie ćwierknięcia. Na podwórku wielkiej posiadłości, który był zagospodarowany w różnorodną, piękną roślinność, znajdowała się niewielka, drewniana ławka, na której siedziała dorosła blond włosa kobieta. Trzymała ona w dłoniach książkę, a na jej kolanach leżało małe dziecię. Wpatrywało się w nieboskłon swoimi zielonymi oczami poprawiając co jakiś czas swoje ciemno brązowe włosy.

— Mamo! Mamo! — dziewczęcy głos przeszył ciszę przerywając dorosłej kobiecie czytanie.

— Tak, Mary?

Do kobiety podbiegła blondwłosa, brązowo oka dziewczynka, której blado zielona suknia, rozwiewała się przez wiatr, który z lekka przybrał na sile.

— Tata nie zgadza się, abym wyszła do kawiarni z Elliotem — naburmuszona przysiadła przy matce przy okazji zrzucając nogi chłopca, który zmuszony był normalnie usiąść. — Zajmowałeś za dużo miejsca — wystawiła w jego stronę język napotykając rozbawione spojrzenie kobiety. — Mamo! Proszę, przekonaj tatę. Ja naprawdę chce z nim wyjść.

Starsza blondynka uniosła brew do góry przywdziewając na twarz minę pełną politowania.

— A co dokładnie powiedział?

— Że nie chce, żebym wróciła do domu z dzieckiem — wymruczała zakładając niesforny kosmyk swoich włosów za ucho. — A przecież wiadomo, że nie będziemy TEGO robić.

— Czego? — zapytała uśmiechając się głupio w stronę dziewczynki, na co ta prychnęła obrażona.

— Doskonale wiesz co.

Chłopiec podniósł się z ławki i biorąc mamie książkę ruszył w stronę domu, jednakże odwrócił się w ostatniej chwili przez ramie.

— Tata ma racje — stwierdził. — Nie chce już być wujkiem. Jestem za młody.

Blondynka przewróciła oczami na słowa swojego brata i wstała, aby chwile później zacząć zanim biegać. Starsza kobieta wstała powoli z ławki i z uśmiechem rzucając swoim dzieciom szybkie spojrzenie ruszyła do środka posiadłości. Po drodze spoglądała na ogród bogaty w różnoraką roślinność.

— Już ci zdążyła się poskarżyć? — zapytał brązowowłosy mężczyzna, gdy tylko pojawiła się w środku budynku.

W odpowiedzi jedynie się zaśmiała podchodząc do niego, by po chwili zostać zamkniętą w jego ramionach.

— Mamo, gdzie jest mój kapelusz? — zapytała nastolatka z jasnobrązowym włosami skanując pomieszczenie swoimi piwnymi oczami.

— Nie mam zielonego pojęcia.

— Zielono to jest na zewnątrz — stwierdził wysoki chłopak kładąc kapelusz dziewczynie, która wcześniej się o niego upominała. — Tak, zabrałem ci go.

Wyprzedził jej pytanie mierzwiąc swoje brązowe włosy, a następnie przysiadł się do pustego stołu.

— Will, robisz się za bardzo wredny — stwierdził brunet wypuszczając z objęć kobietę, a następnie uchylił okno od kuchni. — Mary! George! Obiad!

Do pomieszczenia jak na zawołanie weszły dwie służki, które z uśmiechem zaczęły wnosić dania, a gdy już skończyły i wyszły z pomieszczenia w środku znalazła się dwójka rodzeństwa, które uprzednio zajęte było ganianiem się nawzajem.

Do stołu przysiadła się szatynka, która uprzednio zdjęła ze swojej głowy kapelusz rozglądając się po potrawach.

— Tato! Ja naprawdę chce się spotkać z Elliotem! — krzyknęła blond włosa dziewczynka zasiadając gwałtownie do stołu, a tuz za nią to samo wykonał jej młodszy brat.

Ojciec przewrócił oczami odsuwając swojej żonie krzesło. W końcu całą rodziną zasiedli do stołu, dlatego wszyscy zaczęli jeść.

— Już mówiłem. Nie ma nawet takiej możliwości.

Blondynka jeszcze pare razy jęczała i starała się go przekonać jednakże na nic się to nie zdawało, gdyż mężczyzna dalej trzymał się swojego zdania.

— Sofi, kochanie. Podasz mi herbatę? — zapytał ojciec.

Kobieta pokiwała głową odkładając swój widelec na talerz, a następnie podała go mężowi.

— Jak w szkole? — zapytała dzieci.

— Naprawdę muszę odpowiadać? — zapytał najstarszy z rodzeństwa przyglądając się kapeluszowe, jakby miał w zamiarze ponownie go ukraść.

— Grace, jak w szkole? — zignorowała chłopaka uśmiechając się do córki, która wzięła swój kapelusz w dłonie i położyła na swoich kolanach, by mieć pewność, że jej starszy brat jej go nie zabierze.

— W porządku — przyznała wzruszywszy ramionami. — Nic ciekawego. Ostatnio z Rose byłyśmy u cioci Jane — zmieniła temat. — Zaczęła nam mówić jak wyglądała wasza relacja i tak się trzęsła z radości, że bałyśmy się, czy czasem nie dostała jakiegoś napadu choroby.

— Myśle, że ciotce już nic nie pomoże — stwierdził najstarszy z rodzeństwa posyłając rodzicom złośliwy uśmiech, gdy spojrzeli na niego gniewnie, chociaż w oczach matki ujrzał iskrę rozbawienia.

— Ja za to byłam ostatnio z Kate u cioci Józi — pochwaliła się młodsza córka biorąc łyka herbaty. — Chociaż wiecie, bo wróciłam od niej z wieloma sukienkami. Elliot by je pochwalił, jakby zobaczył.

Westchnęła rozmarzona wracając do spożywania posiłku i usilnie wpatrywała się w swój talerz, by nie zobaczyć ostrego spojrzenia ojca.

— Przesadzasz, Gilbert — wyszeptała do niego Sofi.

— A ja to w ogóle byłem ostatnio na randce z Emily — pochwalił się Will uśmiechając się całkowicie szczerze i radośnie. —  ciocia Tillie ledwo ją wypuściła. Sam nie wiem czemu.

Sofi parsknęła cichym śmiechem, a Gilbert jedynie przytaknął ironicznie synowi, który wywrócił w odpowiedzi oczami.

— A ja byłem ostatnio u Edzia — uśmiechnął się wesoło najmłodszy z rodzeństwa. — Edward stwierdził, że jego mama, ciocia Diana chce go zapisać na naukę francuskiego, ale on nie chce, bo boi się, że potem na obiad będzie musiał jeść żaby.

Sofi próbując się nie zaśmiać uniosła oczy ku górze, Gilbert jedynie szeroko się uśmiechnął wpatrując się w swój talerz, aby powstrzymać śmiech, zaś reszta rodzeństwa nie trudziła się ukrywaniem.

Po wspólnym posiłku rodzeństwo wyszło z pomieszczenia zostawiajac małżeństwo razem.

— A miało się skończyć tylko i wyłącznie na jednym dziecku — westchnęła Sofi spoglądając na Gilberta, który uniósł kąciki swoich ust.

— Tak jakoś wyszło.

Już po chwili po całym pomieszczeniu rozniósł się ich wspólny śmiech, po którym ich usta złączyły się w krótkim pocałunku.

Byli szczęśliwi.

𝐓𝐇𝐄 𝐄𝐍𝐃

~✯~

a/n:

no cóż... właśnie nadszedł koniec historii Sofi. Jest to moment, w którym raz na zawsze jej losy się kończą.

podczas pisania tego opowiadania miewałam wiele zawahań, które na szczęście po czasie znikały, chociaż momentami były dla mnie niepokojące. Wiele razy chciała zawiesić te książkę, ale cieszę się, że tego nie zrobiłam.

nie pozostało mi nic innego jak podziękować wam wszystkim za dotrwanie do końca moich wypocin i bardziej, bądź mniej bycie zaangażowanym historią.

także jeszcze raz dziękuje i serdecznie zapraszam, na wpadnięcie na mój profil, ponieważ w najbliższym czasie pojawią się nowości.

Bye <3

🎉 You've finished reading 𝐅𝐑𝐄𝐄 𝐂𝐇𝐎𝐈𝐂𝐄 • 𝐆𝐈𝐋𝐁𝐄𝐑𝐓 𝐁𝐋𝐘𝐓𝐇𝐄 ✔️ 🎉
𝐅𝐑𝐄𝐄 𝐂𝐇𝐎𝐈𝐂𝐄 • 𝐆𝐈𝐋𝐁𝐄𝐑𝐓 𝐁𝐋𝐘𝐓𝐇𝐄 ✔️Where stories live. Discover now