3.| ᴛᴇʀᴀᴢ ᴡɪᴅᴀᴄ́ ᴋᴛᴏ ᴊᴇsᴛ ʟᴇᴘsᴢʏ

1.2K 59 0
                                    

LATO zawsze kojarzy się z wakacjami. Sprawia przyjemne wrażenie o ile na zewnątrz nie jest duszno i temperatura nie osiąga powyżej trzydziestu stopni.

Zima zaś mimo, że mroźna, to ukazująca wiele urozmaiceń. Lepienie bałwanów, rzucanie się śnieżkami i wiele innych zabaw.

Niestety w przypadku Sofi nie była, to jej ulubiona pora roku. Ciagle ogrzewanie domów piecami, z których wydobywał się nieszczególnie ładny zapach, które nie za bardzo podpadał jej do gustu. Oczywiście lubiła zabawy na śniegu oraz wigilię, która była jej ulubionym świętem, ale mimo wszystko jej priorytetem było lato. Dlatego, gdy w Avonlea nadeszła zima, nie obyło się bez jej marudzenia. Jednak szybko zostawało one sprawnie zakończone przez krzyki matki.

— Przestań marudzić! — wykrzyknęła kobieta wpatrując się w swoją córkę z irytacją wymalowaną na twarzy.

Sięgnęła po czarną herbatę, która przyjemnie pachniała i ocieplała jej dłonie. Sofi przewróciła niewidocznie oczami starając się spokojnie skonsumować posiłek.

— Sofi, ruszajmy — zadecydował Scott łapiąc siostrę za rękę i ciągnąć ku wyjściu.

— Już idę — warknęła nie miło ubierają szalik i zakładając czapkę.

Po chwili na jej rękach znalazły się rękawiczki. Wzięła do ręki koszyk i spojrzała wymownie na brata, który stał w miejscu i najwidoczniej się zagapił.

— Idźcie bezpiecznie — powiedział z troską ich tata i machnął ręką przed twarzą Scott'owi. — Co ty o jakiejś panience myślisz? — zapytał, a gdy brunet chciał coś odpowiedzieć ten natychmiast mu przerwał. — Porozmawiamy później, a ja jako wspaniały ojciec dam ci pare porad.

Scott przewrócił oczami czerwieniąc się. Najwyraźniej postanowił nic nie odpowiedzieć, bo gdy Sofi założyła kurtkę ten natychmiast pociągnął ją za nadgarstek i ruszył w stronę szkoły nie odzywając się ani słowem przez całą drogę.

Sofi uśmiechała się zadowolona przy tablicy oczekując słowa, które miała przeliterować. W tej chwili trwała rywalizacja. Przy tablicach stało już tylko pare osób w tym Sofi i wyczekiwało kolejnych słów pana Philips'a.

— Przeliteruj słowo zakochany — rozkazał nauczyciel Tillie.

Sofi widziała spojrzenia pana Philips'a, które rzucał w stronę Prissy. Było, to dość nietypowe zachowanie, o którym wolałaby w tej chwili nie myśleć.

— Z-A-K-O... — dziewczyna zamyśliła się na chwile zastanawiając się nad odpowiednią odpowiedzią. — H.

— Źle — warknął nauczyciel. — Siadaj — machnął ręką stojąc tyłem do uczniów. Dziewczyna usiadła do ławki, a przy tablicy zostało mniej osób. — Przeliteruj przecudna.

Tym razem odpowiadał Moody. Miły oraz nieśmiały brunet. Raczej mało rzucający się w oczy.

— P-R-Z-E-DZ...

— Siadaj nieuku — westchnął rozczarowany pan Philips.

Przy tablicy zostały cztery osoby. Sofi, Gilbert, Scott i Ania. Blondynka rozejrzała się z uśmiechem. Teraz nadeszła kolej na jej brata.

— Śliczność — mruknął nauczyciel nawet na nich nie spoglądając.

Cały czas przypatrywał się jednej z sióstr rodziny Andrews. Najwyraźniej za żadne skarby nie mógł oderwać od niej wzroku.

— Ś-L-I-C-Z... — brunet zaciął się w tym miejscu przypatrując się pewnej rudowłosej dziewczynie. — O...

— Źle! — po raz kolejny po sali rozniósł się krzyk mężczyzny. — Same nieuki w tej klasie — warknął pod nosem. — Siadaj.

𝐅𝐑𝐄𝐄 𝐂𝐇𝐎𝐈𝐂𝐄 • 𝐆𝐈𝐋𝐁𝐄𝐑𝐓 𝐁𝐋𝐘𝐓𝐇𝐄 ✔️Where stories live. Discover now