9.| ᴢᴀ ʙᴀʀᴅᴢᴏ ᴘᴏɢʀᴀ̨ᴢ̇ʏᴌᴀś sɪᴇ̨ ᴡ ᴢᴀғᴀsᴄʏɴᴏᴡᴀɴɪᴜ ᴡ ɢɪʟʙᴇʀᴄɪᴇ

820 56 24
                                    

PANI Lynde kochała plotkować i obgadywać wszystko co się rusza. Mimo tego uzyskiwała sympatie od różnych osób. Sofi prowadząc Billy'ego pod ramie do jego domu nie zdziwił fakt, że kobieta znajdowała się w środku zapewne informując jego matkę o różnych bardziej, bądź mniej interesujących rzeczach.

— Dziękuje Sofi.

Słowa matki Andrews'a nie wywarły na niej wrażenia. Skinąwszy głową wyszła z domu rzucając szybkie do widzenia i od razu ruszyła do siebie.

Chcąc nie chcąc musiała przyznać, że dzień mimo iż nie należący do najciekawszych był dość osobliwy. To wszystko wydawało się ją zmęczyć, a jedyne czego w tej chwili oczekiwała, to dotarcie do domu i położenie się na łóżku, by po prostu odpocząć.

— Sofi!

Nie dane jej było nawet spokojnie wejście do domu. Już od progu przywitała ją blond czupryna i duży uśmiech przepełniony jakąś tajemnicą.

— Cześć Radevij — powiedziała spokojnie i szybko się uśmiechnąwszy odłożyła niepotrzebne rzeczy i udała się z chłopakiem do jadalni. — Co cię tu sprowadza?

Blondyn usadowił się na krześle, jakby był u siebie i oblizawszy spierzchnięte wargi złączył swoje dłonie. Wydawał się być zestresowany. Jego uśmiech znacznie zmalał, a spojrzenie wydawało się przygnębione, wręcz nieszczęśliwe.

— Wyjeżdżam.

Blondynka zmarszczyła brwi nie spodziewając się takiej odpowiedzi.

— Jakieś wakacje? — zapytała, nie chcąc dopuścić myśli, że chłopak może wracać do swojego rodzinnego kraju.

— Wyjeżdżam na stałe — mruknął i głośno westchnąwszy podniósł się z miejsca. Podszedł do niej i położył ręce na jej ramiona. — Wracam do swojego kraju. Głównie przez prace rodziców i moją chorą babcię.

Sofi pokiwała głową wbijając spojrzenie w stół znajdujący się za nim. Chłopak wyjeżdżał i nie miał zamiaru wracać.

— Radevij...

Nie wiedziała co powiedzieć. Żadne słowa nie pokrywały się z tym co teraz odczuwała. Ni to rozgoryczenie ni to niejaką radość. Bo przecież teraz nie musiała wybierać pomiędzy urokliwym blondynem, a troskliwym brunetem. Chociaż nie... ten drugi powinien mieć lepsze określenie.

— Przykro mi, ale...

— No w końcu! — krzyk Jane rozniósł się po całym domu, a ona sama w podskokach biegała po pokoju Sofi. — Ileż można było czekać na jego wyjazd! A myślałam, że pozbycie się go będzie znacznie trudniejsze, a tu co?! Łatwo poszło!

Sofi westchnęła i pokręciła głową z politowaniem. Mimo absurdu w postaci reakcji jej przyjaciółki na sytuacje z blond włosym na jej ustach pojawił się mały uśmiech. Może z powodu dość zabawnej reakcji brunetki, a może właśnie z pozbycia się delikatnego problemu?

— Nie wkurzaj mnie nawet — odpowiedziała blondynka spoglądając na dziewczynę. — Za bardzo pogrążyłaś się w zafascynowaniu w Gilbercie.

— Słucham? — zapytała dziewczyna podbiegając do dziewczyny. — To ty tu jesteś nim zafascynowana, tylko boisz się do tego przyznać. Ja ci tylko pomagam w rozpoczęciu głębszej relacji z nim — powiedziała krzyżując ręce. — Mi nie amory w głowie teraz latają tylko tobie — burknęła. — Macie być razem i koniec!

Blondynka schowała głowę w dłoniach podchodząc do łóżka po to by następnie się na nim położyć. Już po chwili poczuła jak obok niej zapada się materac. Uchylając ręce zauważyła uśmiechniętą od ucha do ucha brunetkę zajadającą się ciastem.

𝐅𝐑𝐄𝐄 𝐂𝐇𝐎𝐈𝐂𝐄 • 𝐆𝐈𝐋𝐁𝐄𝐑𝐓 𝐁𝐋𝐘𝐓𝐇𝐄 ✔️Where stories live. Discover now