5.| ᴡɪᴛᴀᴍ ᴍᴏᴊᴇɢᴏ ʀʏᴡᴀʟᴀ

903 47 8
                                    

NIEPEWNOŚĆ, która ogarniała Sofi była nad wyraz irytująca. Blondynka nie była pewna jak powinna się zachowywać przy Radevij'u po pocałunku.

Ich spotkanie szybko się zakończyło, gdyż tuż po niespodziewanym geście blondyna Sofi ze stresu, który z sekundy na sekundę zamieniał się w panikę, wyszła z kawiarni wymyślając na szybko wymówkę pomocy mamie przy domowych obowiązkach. Pomijając fakt, że ze względu na zamożność mieli służki, tak chłopak chyba nawet nie zdążył tego przetrawić przez jej szybką ucieczkę.

— I co ja mam zrobić? — dziewczyna słysząc śmiech oburzyła się. — Tato! To nie jest śmieszne!

Mężczyzna złapał się za brzuch odchylając głowę do tylu i zanosząc się kolejną falą śmiechu sprawił, że ta jeszcze bardziej się zirytowała.

— Porozmawiamy o tym później — powiedział ocierając łzę. — Teraz jest czas do szkoły. Leć.

Sofi westchnęła przeciągle i wyszła z domu z naburmuszoną miną. Nie dość, że humor od czasu tamtej sytuacji jej nie dopisywał, to jej ojciec wcale jej nie pomagał w poprawie go. O ile brak pomocy i empatii od strony matki były czymś do czego zdążyła się przyzwyczaić, tak od ojca oczekiwała porządnej rady, a nie salwy śmiechu.

Śnieg jeszcze bardziej doprowadzał ją do szału. O ile nigdy jej jakoś bardzo nie przeszkadzał i nawet go lubiła, tak jej przeszkadzał.

— O co ty taka naburmuszona? — zapytała Jane podbiegając do niej przy wejściu do szkoły.

Humor dziewczyny znacznie różnił się od blondynki. Jane tryskała energią, a uśmiech, który widniał na jej twarzy zarażał. Niestety nie Sofi.

Wchodząc do środka szkoły i odkładając wszystkie rzeczy ruszyła do rozmawiających dziewczyn, nie odpowiadając na pytanie przyjaciółki. Widok jaki zastała ją zaskoczył. Od kiedy dziewczyny zaczęły normalnie rozmawiać z Josie Pye? Jeszcze niedawno krzywiły się na jej widok posyłając pełne niezadowolenia spojrzenia przez jej obecność.

— Cześć — mruknęła pod nosem Sofi łapiąc za rękę Jane.

Dziewczyny z uśmiechem odpowiedziały kontynuując przerwaną im rozmowę. Blondynka usiadła z przyjaciółką nachylając się w jej stronę, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć do jej uszu dotarła głucha cisza. Zdezorientowana rozejrzała się po klasie. Jej wzrok padł na źródło zaskoczenia wśród innych.

Była nim Ania.

Zaskoczeniem nie była jej obecność. Już od jakiegoś czasu dziewczyny normalnie z nią rozmawiały, wiec jej pojawienie się nie byłoby sensacją. Jej dotąd długie, rude włosy były ścięte. Na bardzo krótko. Obwiązane były błękitną wstążką zapewne należącą do Diany.

Sofi wstała biorąc głęboki oddech i przeciskając się tuż za Anią stanęła na środku klasy nie patrząc w stronę chłopców.

— Co spowodowało taką sensacje? — zapytała szybko biorąc Anię pod ramie i prowadząc do jej ławki. — Czy wy naprawdę nie macie nic innego do roboty, jak tylko natrętne wgapianie się w kogoś? Tylko i wyłącznie stresujecie.

Cisza zaległa po słowach blondynki i w dalszym ciągu nikt się nie odzywał. Sofi pochyliła się do Ani i wyszeptała szybkie ładnie wyglądasz sprawiając, że dziewczyna uśmiechnęła się do niej delikatnie, aczkolwiek smutno.

— A już miałem nadzieje, że moja siostra choć trochę się zmieniła — usłyszała tak dobrze sobie znany głos.

Odwróciła się w tamtą stronę zauważając Scott'a. Stojąc przez chwile zaskoczona, w końcu się otrząsnęła i podbiegła do niego przytulając go. Chłopak zaśmiał się zamykając ją w stalowym uścisku. Oboje mocno za sobą tęsknili po takim czasie rozłąki.

𝐅𝐑𝐄𝐄 𝐂𝐇𝐎𝐈𝐂𝐄 • 𝐆𝐈𝐋𝐁𝐄𝐑𝐓 𝐁𝐋𝐘𝐓𝐇𝐄 ✔️Where stories live. Discover now