2.| ᴢ ɢɪʟʙᴇʀᴛᴀ ɴɪᴇᴢᴌʏ ɴᴜᴍᴇʀ

1.4K 56 2
                                    

SOFI nie miała najmniejszej ochoty, by tegoż dnia ruszyć do szkoły, by widzieć Gilberta. Swojemu bratu nie wybaczyła, ale rozmawiała z nim ze względu na matkę i jej krzywe spojrzenia rzucane w ich stronę.

Wymuszony uśmiech zawitał na twarzy blondynki, gdy ta żegnała się z matką. Gdy wyszła z budynku jej uśmiech zamienił się w niezadowolenie obecną sytuacją. Jej brat wyszedł tuż za nią i bez słowa ruszył obok niej. Nie odzywał się do niej, gdyż nie chciał powiększyć sporu między nimi, który powiększył się, przy ich wieczornej kłótni, która wydarzyła się parę dni temu, zaraz po owej sytuacji.

Gdy dotarli do szkoły Sofi odłożyła swoje rzeczy i ruszyła pomóc dziewczynom, które zbierały z ziemi obcięte przez Gilberta kawałki drewna. Sofi nie zwracała uwagi na rzucane na nią spojrzenia chłopaka. Starała się usilnie na niego nie spoglądać. Wyprostowana rzucała kawałki drewna na podłogę w klasie, by inni wrzucili je do kominka stojącego mniej więcej na środku sali.

Sofi po dłuższym czasie pracy zauważyła nieobecność rudowłosej dziewczynki, już któryś dzień z kolei.

Tak jak każdego dnia lekcje były nudne. Chyba nikt nie odczuwał braku Ani, oprócz Diany i Sofi, które tego dnia w zamyśleniu wpatrywały się w puste miejsce przy ławce czarnowłosej.

Na całe szczęście lekcje tegoż dnia minęły dosyć szybko. Dlatego, gdy usłyszała ostatni dzwonek, szybko zerwała się z miejsca i zabrała swoje rzeczy wychodząc ze szkoły i ruszając w stronę domu, przypominając sobie słowa własnej matki, zaprzątające jej głowę.

Dobitny zakaz matki o zobaczeniu się z Anią u Cuthbert'ów bardzo ją zasmuciły, ale trzymała się tego. Nie chciała pogarszać już i tak napiętych relacji z matką, swoim widzimisię.

— Sofi! — usłyszała krzyk, który wyrwał ją z zamyśleń. — Sofi!

Zatrzymała się w miejscu i odwróciła się w stronę, z której dobiegał głos. Był to Gilbert, który biegł przytrzymując jedną ręką swój ciemnoszary beret, a w drugiej ręce dzierżąc książki i tabliczkę.

— Tak? — zapytała obojętnie, gdy ten zatrzymał się tuż przed nią dusząc ciężko.

Wpatrywała się w niego z oczekiwaniem, gdy ten w końcu zakończył próbę łapania całego tlenu w swe płuca i spojrzał niepewnie na blondynkę.

— Chciał... chciałbym cię bardzo prze... przeprosić — zaczął plątając się we własnej wypowiedzi. — Naprawdę źle się czuje, że nazwałem cię w tak bardzo obraźliwy sposób. Nie powinienem.

Gdy zakończył wbił wzrok w ziemię jakby oczekując wyroku, który miałby zapaść. Sofi nie mogła dużej spoglądać na smutnego chłopaka, u którego w kółko widziała poczucie winy.

— Wybaczam — stwierdziła i uśmiechnęła się, gdy chłopak podniósł głowę i uśmiechnął się.

―◦―

W życiu tej miłej blondynki często pojawiała się radość, ale również i niecierpliwość. W tej chwili, to drugie uczucie emanowało w niej całej, gdy oczekiwała brata.

Gdy usłyszała trzask zamykanych drzwi, a następnie zauważyła brata u progu jej pokoju spojrzała na niego wyczekująco.

— Nie było jej w domu — mruknął przygnębiony. — Pani Maryla mówiła, że poszła dziś do szkoły — tłumaczył, w między czasie siadając na łóżku siostry tuż obok niej. — Nic nie odpowiedziałem i pożegnałem się z nią.

Sofi skrzywiła się delikatnie będąc poważnie zmartwiona sytuacją. Jak to możliwe, że ciągu paru dni, aż tak polubiła rudowłosą dziewczynę? Nie miała pojęcia i nawet nie starała się tego wytłumaczyć.

𝐅𝐑𝐄𝐄 𝐂𝐇𝐎𝐈𝐂𝐄 • 𝐆𝐈𝐋𝐁𝐄𝐑𝐓 𝐁𝐋𝐘𝐓𝐇𝐄 ✔️Where stories live. Discover now