25 | i choose you

339 43 46
                                    

     — Poważnie?!

     Najkrótsza wskazówka zegara nie dotarła jeszcze do dziesiątki, gdy w trójkę – z Arminem oraz Mikasą – siedzieliśmy w słynnej kawiarni pana Ackermana i oczekiwaliśmy na złożone niedługo wcześniej zamówienia. Ponieważ godzina należała do tych – jak na okres wakacyjny – dość wczesnych, a dodatkowo był to poniedziałek, lokal raczej nie był tłumnie oblężony. Jeżeli ktokolwiek postanowił już odwiedzić kawiarnię w celu zakupienia jakiegoś napoju i szybkiej przekąski, to robił to, zaznaczając, iż zamierzał wziąć zamówienie na wynos. Dlatego też nie mieliśmy problemu z zajęciem umiłowanej przez grupkę przyjaciół lokacji w pobliżu okna, która w normalnych okolicznościach zapewne byłaby dość mocno rozchwytywana.

     Poprzedni wieczór z oczywistych względów należał do wyjątkowych i niespodziewanych. Kiedy Jean odprowadził mnie pod sam próg mieszkania babci i wymienił ze mną pożegnania, nie ukrywając swojego skrępowania, a ja udałem się prosto do łóżka, niemożliwym było dla mnie zaprzestanie odtwarzania sceny pocałunku z chłopakiem. Niedowierzanie – chyba głównie to uczucie towarzyszyło mi, gdy kuląc się w łóżku, wspominałem delikatny, czuły dotyk jego dłoni, który zresztą bezustannie odczuwałem. Nie potrafiłem także powstrzymać moich policzków od gorącego rumienienia się, co bezskutecznie usiłowałem ukryć – niewiadomo przed kim, chyba przed samym sobą – chowając twarz w poduszce. Ostatecznie z obezwładniających mnie emocji rozpłakałem się, zastanawiając się, czym zasłużyłem sobie na tak ogromną troskę ze strony Jeana. Kontemplowałem także kwestię tego, czy podobna sytuacja miała możliwość się jeszcze kiedykolwiek powtórzyć. Serce prawie wyskoczyło mi z piersi, kiedy doszedłem do konkluzji, że nie istniały przeciw temu żadne przeszkody.

     Jak już zdążyłem wspomnieć, odczuwałem niejakie przytłoczenie własnymi uczuciami, mimo iż ich charakter był bardzo pozytywny. Z tego też wyniknęła potrzeba przedyskutowana tematu z zaufaną osobą, toteż kolejnym przewidywalnym skutkiem było umówienie się z Arminem na spotkanie. Ten zaproponował poranną kawę w kawiarni należącej do znacznie starszego kuzyna Mikasy, jednocześnie dopytując, czy ta mogła zostać upoważniona do pojawienia się wraz z nim. Nie widząc żadnych przeciwwskazań, wyraziłem swoją aprobatę i począłem układać plan w jaki sposób przetrwać noc z ogromem ciążących na mnie emocji oraz myśli.

W powyżej opisany sposób znalazłem się więc w poniedziałkowy poranek na spotkaniu z przyjaciółmi, którym – z pustym żołądkiem oczekując na mrożoną kawę i najzwyklejszą kanapkę – objaśniłem wydarzenia sprzed zaledwie kilkunastu godzin. Przewidywałem, iż ich dwójka mogła zareagować dość żywiołowo, dlatego też postanowiłem przedstawić im jedynie suche fakty, pomijając zbędne szczegóły, takie jak okoliczności pocałunku czy dokładniejszy przebieg sytuacji, który do niego doprowadził. Pomimo moich starań Armin nie potrafił powstrzymać się od podniesienia głosu, stąd jego gwałtowny odzew.

— Armin, trochę ciszej — upomniała go Mikasa, jednak ona również nie kryła swojego entuzjazmu i zaaferowania nagłym rozwojem mojej relacji z Jeanem.

— Och, tak, jasne. Przepraszam — odparł, znacznie obniżając ton głosu i uśmiechając się z zakłopotaniem, ale również jakby z pokorą, w przepraszającym geście. — Jakby, spodziewałem się. Nie powiem, że nie. Ale nadal... Nie wiem, nie mogę uwierzyć — wybąknął, a ponieważ słowa te wypowiadał z wyraźnym niedowierzaniem, poczułem się zmuszony do ponownego zabrania głosu, co jednak wykonałem niechętnie.

— Dla mnie też to jest nierealne — przyznałem, skupiając na sobie dwie pary głodnych szczegółów oczu. — Po prostu... To się stało tak nagle. Nie byłem na to w ogóle przygotowany.

     — Weź nam opowiedz o tym więcej. Jak on cię pocałował? Kiedy dokładnie? Co powiedział przed? — zasypał mnie gradem pytań. — Muszę wiedzieć. Muszę, bo się uduszę.

METANOIA [ jeanmarco au ]Where stories live. Discover now