07 | need a little time

278 42 57
                                    

Nawet jeżeli w piątek Jean planował wyciągnąć mnie z domu na chociażby krótki spacer do sklepu i z powrotem, to pogoda w pełni pokrzyżowała jego zamiary. Ten dzień należał do szarych i smętnych, a niebo zasłonione ciężkimi chmurami oraz lejący od rana do wieczora deszcz sprawiały, że zanikała we mnie chęć do wyciągnięcia nosa znad książki i opuszczenia łóżka. Przez to pod znakiem zapytania stanął sobotni piknik, jednak nasza piątka mogła się pochwalić szczęściem, ponieważ w noc poprzedzającą spotkanie wszechświat jakby się nad nami zlitował i usunął z nieba deszczowe obłoki. Wraz z odsłonięciem firmamentu słońce zaczęło grzać intensywniej, a co za tym idzie – potrzebowaliśmy dość sporych zapasów napoi na zbliżające się wydarzenie. To dlatego Jean dopomniał się o potwierdzenie przeze mnie uczestnictwa w pikniku. Zapewne tamtego dnia wraz z resztą decydował, kto miał być odpowiedzialny za przyniesienie ze sobą konkretnych rzeczy i produktów, takich jak koc czy coś słodkiego do przekąszenia. Niedługo po otrzymaniu mojej wiadomości oświadczył mi, że to właśnie ja miałem zająć się zakupem wody oraz czegoś gazowanego, aby nasza piątka nie zaczęła w trakcie pikniku usychać z pragnienia.

     Tą kwestią zająłem się dopiero sobotniego poranka, gdy Caramel domagała się wyjścia na spacer. Stwierdziłem, że dobrym pomysłem byłoby udanie się przy okazji do pobliskiego sklepu i zaopatrzenie się w butelki wypełnione wodą oraz słodkimi napojami. Zegar pokazywał wtedy kilka minut przed dziesiątą, a ponieważ piknik zaplanowany został dopiero na popołudnie, miałem na to jeszcze trochę czasu.

     Droga nie zajęła nam sporo czasu. Już czterdzieści minut później pojawiłem się w progu domu z butelkami schowanymi w bawełnianej torbie, którą miałem zarzuconą przez ramię. Kundelka nie wyglądała na zadowoloną faktem, iż nasz spacer dobiegł końca, jednak zrekompensowałem jej to poprzez zabawę z nią przez następne kilkadziesiąt minut. Był to układ korzystny dla obydwóch stron, ponieważ gdyby nie domagająca się kontaktu Caramel spędziłbym następne godziny, leżąc na łóżku i beznamiętnym wzrokiem wpatrując się w sufit.

Przed czternastą po domu rozległ się dźwięk dzwonka na drzwi. Znajdowałem się wtedy w salonie, czyli najbliżej przedpokoju spośród wszystkich domowników, toteż postanowiłem przywitać wizytora. Był nim nie kto inny jak Jean, który co prawda nie obiecał mi uprzednio, że po mnie wpadnie, jednak znałem jego charakter na tyle, by wiedzieć, że tak właśnie postąpi. Chłopak rozpromienił się na mój widok, jak zresztą miał to w zwyczaju, a maniera ta potrafiła wprawić mnie w zakłopotanie. Nie miałem pewności, czy robił to z uprzejmości, czy naprawdę cieszył się, gdy tylko pojawiałem się w zasięgu jego wzroku.

— Kupiłeś coś do picia? — zapytał, na co ja przytaknąłem i przeprosiłem go, aby w kilkadziesiąt sekund udać się do swojego pokoju, sięgnąć torbę z napojami i ponownie pojawić się przed Jeanem. — Super, powinno wystarczyć. Zakładaj buty i idziemy — odparł, a ja ulegle wykonałem jego komendę.

     O tyle, o ile spodziewałem się, że Jean podejdzie po mnie w drodze na spotkanie, tak zaskoczeniem był dla mnie widok trzech innych person pod posesją. Wszystkie te twarze kojarzyłem ze środowej domówki, a dzięki rozmowom z Jeanem potrafiłem nawet dopasować do nich odpowiednie imiona. Na środku stała Sasha, czyli wesoła i wiecznie głodna brunetka. Włosy miała związane w dość wysokiego kucyka, a jej ubiór nie był nadzwyczajny, jednak prezentowała się uroczo – na ten dzień wybrała cienką, białą koszulę, szarą kamizelkę oraz długą spódnicę w cielistym kolorze. Dziewczyna trzymała za rękę wysokiego blondyna, Niccolo, który natomiast w drugiej dłoni miał koszyk, zapewne wypełniony przekąskami. Jego ubiór, składający się z koszuli z krótkim rękawem oraz luźne spodnie z raczej wyższym stanem, zachowany był w jasnej kolorystyce. Obok Sashy stał jeszcze jeden nastolatek, czyli Connie. Strój chłopaka należał do tych raczej niewyróżniających się, ponieważ był to jasny podkoszulek, rozpięta pudroworóżowa koszula oraz dżinsowe spodnie przed kolana.

METANOIA [ jeanmarco au ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz