06 | little talks

310 43 54
                                    

Następnego dnia rano spodziewałem się kolejnej wizyty Jeana. Nie wyczekiwałem jej, ponieważ nie miałem najmniejszej ochoty znów znosić jego bezczelności i naruszania przestrzeni osobistej. Byłem zwyczajnie na nią przygotowany, jeżeli doszłoby do sytuacji, w której chłopak znowu wyciągnąłby mnie z domu. Zapewne jedynie Caramel oczekiwała takiego obrotu spraw, ale Jean ostatecznie się nie pojawił. To nie zmieniało faktu, że i tak zostałem przekonany do wyprowadzenia kundelki na spacer.

I choć niezbyt przepadałem za nieprzewidywalnymi spotkaniami z Jeanem, musiałem przyznać, że urozmaicały one mój dzień. Gdyby raczył mnie pytać o zdanie albo chociaż o nich uprzedzać, to kto wie, może czerpałbym z nich trochę większą przyjemność. Ale to tak, jakbym życzył sobie, aby Jean zmienił całą swoją osobowość; aby przestał być Jeanem. Więc mimo że jego zachowanie często pozostawiało u mnie niesmak, to nie mogłem w go żaden sposób zmusić do zmiany sposobu bycia. Szkoda, bo wtedy relacja z nim nie stanowiła dla mnie tak wielkiego wyzwania, bo stałaby się bardziej przewidywalna, a ja lubiłem poczucie stabilności. Kiedy traciłem grunt pod nogami, co często miało miejsce wraz z rozwojem mojej znajomości z Jeanem, odczuwałem niepokój i dyskomfort.

Na szczęście tego dnia miałem plany, które mogły zastąpić spotkanie z Jeanem, a nawet je przebić pod względem tego, jak bardzo nie mogłem się tego wydarzenia doczekać. Mowa oczywiście o spotkaniu z Arminem i jego przyjaciółmi w kawiarnii. Pomimo że blondyna znałem o wiele gorzej niż Jeana, to okazywałem dużo większą inicjatywę w rozwijaniu naszej relacji. Przejawiało się to na przykład przez długie rozmowy z Arminem, które wspólnie prowadziliśmy wieczorem dnia poprzedniego i kontynuowaliśmy jeszcze przed południem. Czułem, że jeśli nie nadajemy na tych samych falach, to przynajmniej na bardzo podobnych. Dlatego też mimo że nie opuszczał mnie stres związany z myślą o spotkaniu, to towarzyszyło mu także podekscytowanie.

Mieszkanie opuściłem przed godziną trzynastą, gdy na zewnątrz panował już niezły skwar. Moja mama nie ukrywała swojego zdziwienia moim nagłym wyjściem, a w jeszcze większe zdumienie wprowadziło ją oświadczenie, że nie zamierzałem wrócić na obiad. Nie protestowała jednak – bądź co bądź byłem prawie dorosły i nie chciała mnie nader ograniczać. Poprosiła tylko, abym poinformował ją, gdy postanowię wrócić do domu, aby zdążyła odgrzać dla mnie popołudniowy posiłek. Najwidoczniej bardzo zależało jej na zjedzeniu przeze mnie obiadu, a godzina nie miała tutaj znaczenia.

Drogę do kawiarnii pokonałem sam, a w międzyczasie słuchałem losowo wybranych przez Spotify piosenek z mojej biblioteki polubionych utworów. Nie zajęło mi to długo, ponieważ lokal oddalony był od babcinego domu o mniej niż dziesięć minut. Jeżeli zaś chodzi o to, dlaczego dystans ten musiałem pokonać sam, odpowiedź była bardzo prosta – Armin i reszta mieszkali po drugiej stronie miasteczka, więc obustronnie stwierdziliśmy, że najlepiej będzie spotkać się już na miejscu. Ponieważ tym razem również chciałem zadbać o to, by przypadkiem się nie spóźnić, miałem w zapasie jeszcze kilka minut. Z tego też powodu przypuszczałem, że to ja jako pierwszy pojawię się pod drzwiami kawiarnii i przyjdzie mi czekać na resztę. Tutaj jednak się przeliczyłem, ponieważ zbliżając się do celu, z odległości kilkudziesięciu metrów zauważyłem stojącą pod lokalem średniego wzrostu personę. Z początku myślałem, że była to krótko ostrzyżona kobieta, a to wszystko ze względu na długą do połowy łydek jasnożółtą, zwiewną spódnicę w pomarańczowe kwiaty. Gdy jednak wystarczająco się zbliżyłem, a postać zaczęła się uśmiechać w moją stronę oraz do mnie machać, zorientowałem się, że byłem w wielkim błędzie, ponieważ od kilkunastu sekund wpatrywałem się w Armina. Rzadko kiedy spotykałem się z widokiem podobnie ubranego mężczyzny, jednak nie oznaczało to, że wygląd blondyna jakkolwiek mnie obrzydził. Było wręcz przeciwnie – pomyślałem, że jasna spódnica i biała koszula z krótkim rękawem pasowały do jego osobowości i świetnie współgrały z jego blond włosami.

METANOIA [ jeanmarco au ]Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu