37 | scary love

212 28 19
                                    

     Jean zdawał się należeć do kręgu osób, dla których płacz był ostatecznością zostawiającą trwałą plamę na honorze. W tej kwestii mocno się zatem od niego różniłem, jako że potrafiłem rozkleić się nad byle głupstwem i wylewać łzy godzinami. Pomimo tego nigdy nie dane mi było przyzwyczaić się do wysiłku, jaki owa czynność ze sobą niosła, bo przecież długotrwałe drżenie ciała i niemożność złapania porządnego oddechu musiały być dla organizmu męczące. Nic więc dziwnego, że w tych silnych emocjach i wycieńczeniu po bliżej nieokreślonym czasie rzuciliśmy się wspólnie na łóżko Jeana i tak leżeliśmy wtuleni w siebie, wciąż łkając, lecz już zauważalnie słabiej oraz ciszej, i zupełnie nie zważając na fakt, że stosunki między nami nadal nie dostały ostatecznie naprostowane. Podobna realizacja pojawiła się dopiero wówczas, gdy zorientowałem się, że w obliczu ogromnego zmęczenia Jean przysnął z głową ułożoną na mej klatce piersiowej.

     Trudno było mi stwierdzić, czy błogi sen rozluźnił mięśnie jego twarzy, czy uspokoił poruszające się w spazmatycznym tańcu brwi, czy chłopak wyglądał na rozluźnionego. Widziałem bowiem tylko czubek głowy nastolatka, który po chwili obserwacji zdecydowałem się delikatnie dotknąć, pokładając nadzieję, iż łagodny dotyk nie wybudzi go z drzemki. Pragnąłem, by po wyrzuceniu z siebie ogromu emocji odpoczął choć przez kilkadziesiąt minut, toteż odetchnąłem z ulgą – ale też niezbyt intensywnie, ażeby nie zbudził go ni ruch klatki piersiowej, ni brzucha – zorientowawszy się, że ów czuły dotyk nie zakłócił snu chłopaka. Mimo tego postanowiłem mieć się na baczności i nie pozwolić sobie na jakikolwiek gwałtowniejszy ruch, dlatego też wszelkie dalsze działania – takie jak mimowolne gładzenie jego włosów – należały do tych niezwykle ostrożnych.

     Choć towarzyszył mi nieznaczny dyskomfort, w ucięciu sobie drzemki przez Jeana posiadałem własny interes, a mianowicie dzięki podobnemu obrotowi spraw uzyskałem chwilę na próbę poukładania pod czaszką paru naglących spraw. Taki już byłem, że potrzebowałem wszelką kwestię dokładnie przeanalizować i uczyniłbym to nawet wówczas, gdyby wycieńczenie Jeana nie przyszpiliłoby go do materaca; stałbym się zwyczajnie wycofany i wyraźnie zamyślony, co z pewnością nastolatka by sfrustrowało, jako że zależało mu na uzewnętrznianiu przeze mnie myśli. Kłopot w tym, iż graniczącym z cudem było momentalne wejście w posiadanie podobnej umiejętności, kiedy przez przytłaczającą większość życia wybierałem zaszywanie się we własnym umyśle. Podsumowując, mentalna nieobecność Jeana była mi na rękę, ponieważ z moją oderwaną od rzeczywistości naturą potrzebowałem chwili wytchnienia od ciężaru rozmowy.

Powodów do rozważań posiadałem wiele i z czasem rodziły się kolejne, coraz to bardziej intrygujące i naglące. Na samym jednak początku zadecydowałem, iż kwestię bezpośrednio dotykającą przeszłości Jeana będę zręcznie wymijał, jako że na tamten moment nie potrafiłem psychicznie udźwignąć tej świadomości. Choć zazwyczaj podobne zignorowanie konkretnej myśli graniczyłoby z cudem, w obliczu ogromu różnorakich przemyśleń zadanie to stawało się mniej wymagające, ponieważ z łatwością mogłem przyczepić się do innego, równie zajmującego wątku. Dla przykładu, sprawą o wiele bardziej przyziemną zdawało się właśnie to, że choć przez ostatnie dni stosunki pomiędzy mną a Jeanem pozostawały wątpliwe, nie przeszkodziło mi to w zezwoleniu na drzemanie na mym kościstym i zapewne niezbyt wygodnym ciele bez żadnej bariery w postaci poduszki. Mało tego! – przecież sam zdawałem się automatycznie do niego lgnąć, na co wskazywała ta nieszczęsna ręka przeczesująca coraz to dłuższe włosy chłopaka, a tym samym kompletnie ignorowałem swe wcześniejsze postanowienia o zdystansowaniu się od niego. Można by pomyśleć, że byłem jawnym hipokrytą i trochę tak właśnie to wyglądało, jednakże z mej perspektywy problem ten posiadał tak wiele zagmatwanych wątków, iż sam wybaczałem sobie, a nawet usprawiedliwiałem to zakłamanie.

METANOIA [ jeanmarco au ]Onde histórias criam vida. Descubra agora