05 | buttercup

325 42 33
                                    

     Gdy przekroczyłem próg domu, poczułem przygniatające mnie zmęczenie. Uczucie to było na tyle silne, że postanowiłem naprędce przygotować się do snu. Przebrałem się w piżamę, która składała się z wygodnych, luźnych dresów oraz starej koszulki, po czym upadłem na łóżko i zamknąłem oczy. W tamtym momencie fizyczne wycieńczenie wygrało z bezsennością, co pozwoliło mi dość szybko zasnąć.

     Błogi sen, który przyszedł do mnie koło pierwszej w nocy, nie trwał wcale długo. Niedługo później obudziłem się cały roztrzęsiony z szybko bijącym sercem. Kiedy dotknąłem swojej twarzy, poczułem także, że moje policzki były przemoczone od łez. Wszystkie te elementy wskazywały na to, że miałem za sobą senny koszmar, jednak nie potrafiłem stwierdzić, czego dokładnie dotyczył. Jedyne, co sobie przypominałem, to płacz i krzyki. Na pewno nie działo się w nim nic przyjemnego, toteż nie rozpaczałem nad faktem, że niemalże nic z niego nie zapamiętałem.

     Nie było mowy o ponownym zaśnięciu; moja jedyna szansa została zmarnowana, a wszystko przez niespodziewany koszmar. Nad tym także jednak nie ubolewałem, bo w była to moja codzienność, do której zdążyłem się przyzwyczaić i którą z czasem zaakceptowałem. Sięgnąłem więc po telefon, który niezmiennie odkładałem przed spaniem obok łóżka, i sprawdziłem godzinę. Urządzenie określiło ją na piętnaście po czwartej, a co za tym idzie wielkimi krokami zbliżał się wschód słońca. Nie mając raczej nic do roboty, opuściłem łóżko i zanim wyszedłem z pokoju, narzuciłem na siebie ciemną rozpinaną bluzę z długim rękawem oraz kapturem. Następnie udałem się do kuchni, gdzie wstawiłem wodę na kawę, a gdy ta się podgrzewała, z uwagą pilnowałem, aby czajnik nie zaczął wydawać głośnych dźwięków. Nie chciałem bowiem nikogo obudzić.

     Przygotowawszy pierwszy tego dnia kubek kawy na mleku owsianym, skierowałem się do ogrodu, a tam przysiadłem na drewnianej huśtawce. Popijając gorący napój, w spokoju oczekiwałem, aż słońce zacznie wychodzić zza widnokręgu. Dosłownie pare minut później poranek rozpoczął swoje wyjątkowe przedstawienie. Niebo jakby zamieniło się w płótno, które artysta postanowił wypełnić ciepłymi barwami. Nieliczne chmury to niezwykle jaśniały, to zostały spowijane mrokiem. Słońce trochę intensywniej ogrzało pełną piegów twarz, a delikatny, poranny wiatr bawił się w fryzjera, układając moje włosy według własnego uznania. Wtedy na chwilę poczułem się żywy.

* * *

Moje śniadanie składało się z kolejnego kubka kawy oraz resztki truskawek, które co prawda nie były najświeższe, ale ich smak nadal potrafił zachwycić. Spożyłem je wtedy, gdy wszyscy domownicy znajdowali się już na nogach, a obudzona Caramel domagała się porannego spaceru. Po posiłku pomyślałem, że przyszedł czas, aby przebrać się z piżamy w coś ładniejszego. Wybrałem zwyczajną koszulkę w poziome różnokolorowe paski oraz luźne dżinsy z wysokim stanem, a do tego brudnozieloną bomberkę. Potem udałem się do łazienki, aby umyć zęby, o czym zapomniałem bezpośrednio po jakże obfitym śniadaniu.

     Gdy stałem w łazience, ze szczoteczką do zębów w ustach wpatrując się we własne odpicie, usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie byłem w tym jedyny, bo musiała to zauważyć także moja mama, która udała się do przedpokoju, żeby sprawdzić, kto postanowił nas odwiedzić.

     — Marco, ktoś do ciebie! — zawołała, przeprowadziwszy krótką rozmowę z tajemniczym wizytorem.

     Chwilę później zamknęła drzwi. Sytuacja ta mnie zadziwiła, a jednocześnie zaciekawiła, dlatego z buzią pełną miętowej piany wyjrzałem z łazienki. Wtedy też okazało się, że osoba ta wcale nie była tajemnicza. W przedpokoju stał Jean, który zobaczywszy mnie, uśmiechnął się i do mnie pomachał. Zaskoczył mnie tak bardzo, że delikatnie uchyliłem wargi, po których sekundy później zaczęła spływać strużka mieszanki wody, śliny i pasty do zębów. Jean z pewnością musiał to zauważyć, co nieźle mnie zawstydziło. Prędko z powrotem zamknąłem się w łazience, aby skończyć mycie zębów i przemyć buzię po żenującym incydencie.

METANOIA [ jeanmarco au ]Where stories live. Discover now