12 | dance to this

249 46 31
                                    

     Kolejne pare godzin spędziłem w stanie bezustannego napięcia. Chociaż Jean nie zachowywał się nietypowo po zaistniałej sytuacji i sprawiał wrażenie niewzruszonego, siedząc u jego boku czułem, że nie tylko mnie ogarniał spory dyskomfort. Gdybym posiadał nadprzyrodzone zdolności i potrafił podróżować w czasie, z pewnością przeniósłbym się do przyszłości, w której nie przebywałbym w jego domu. Było to jednak nic więcej jak tylko niemożliwe do spełnienia marzenia, a zatem okoliczności zmuszały mnie do przetrwania jeszcze nadchodzących kilkunastu godzin. O dalszej przyszłości raczej nie rozmyślałem, gdzieś tam naiwnie wierząc, że Jean wymaże incydent z pamięci i nie dojdzie między nami do konfrontacji.

     Ta miała się nadarzyć szybciej, niż mógłbym się spodziewać. Choć każde z nas opróżniło chociaż po jednej puszce wypełnionej napojem energetycznym, raczej nie czuliśmy się pobudzeni, a niektórzy – czyli Sasha oraz Connie – nawet powoli przysypiali. Z uwagi na powyższą okoliczność Jean zadecydował o przerwaniu seansu. Następnie wraz z na wpółżywą dwójką udał się po nieznacznie skrzypiących schodach na piętro, pozostawiając mnie samego w salonie. Po paru godzinach przebywania w towarzystwie niesamowicie potrzebowałem choć chwili wytchnienia od kontaktów międzyludzkich, lecz błoga przerwa nie trwała wcale długo. Po kilku bowiem minutach drewniane schody ponownie zaskrzypiały, a w pomieszczeniu z powrotem pojawił się Jean.

     Jego zachowanie znacznie odbiegało od tego, którego świadkiem byłem jeszcze przed paroma momentami. Zauważyłem u niego znaczny spadek energii, lecz nie musiał on świadczyć o odczuwanym dyskomforcie – dochodziła już przecież druga w nocy, a o takiej porze zmęczenie było wręcz wskazane. Na pewno jednak zdecydował się zdjąć z twarzy starannie nałożoną wcześniej maskę; nie ukrywał, że obydwoje znaleźliśmy się w iście niewygodnej sytuacji. W mojej interpretacji zachowanie Jeana było czymś zadziwiającym, sprawiało, że ponownie odczuwałem poznawczy dysonans. Zdążyłem przywyknąć do tego, że wszędzie było go pełno, a nagła zmiana tonu głosu, wyrazu twarzy i ogólnej mowy ciała wskazywała na pojawienie się między nami pewnego rodzaju niezręcznej intymności, tak desperacko przeze mnie unikanej.

     — Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci spanie na kanapie — odezwał się wreszcie. Ponieważ telewizor został uprzednio przez niego wyłączony, w pomieszczeniu panowała głucha cisza, przerywana jedynie naszymi głosami oraz spokojnymi oddechami. — Przesuń się, to ci ją rozłożę — polecił, na co ja posłusznie stanąłem obok sofy, nie do końca wiedząc, co zrobić ze swoimi rękami oraz nogami, które straceńczo domagały się prędkiego opuszczenia niekomfortowej sytuacji. Sięgnąłem więc po upakowane w bawełnianej torbie ubrania mające posłużyć mi za piżamę i powoli ruszyłem w stronę łazienki, aby się w niej przebrać. Słysząc ciche dźwięki stawianych kroków, Jean ponownie zabrał głos. — Marco, ja...

     — Nie chcę o tym rozmawiać — wydusiłem z siebie, nie zadając sobie nawet trudu by sprawdzić jego reakcję, przyjrzeć się zmianom w wyrazie twarzy.

     Podczas pobytu Jeana na piętrze skrupulatnie przeanalizowałem swoją pozycję, rozważając wszelkie możliwe do wyboru wyjścia. Ostateczne wybrałem uniknięcie dyskusji na temat moich skłonności do samookaleczania, a stało się tak z wielu powodów. Po pierwsze, nigdy nie miałem odwagi się z tego zwierzyć; nawet moja rodzicielka posiadała jedynie ułamki informacji z tym związanych, nie znając choćby dokładnych przyczyn takiego postępowania. Zdawkowo opowiadałem o tym również wszelkim byłym terapeutom, z którymi kontakt notorycznie urywałem. Ponadto nie uważałem Jeana za odpowiednią osobę do tego typu rozmowy – czy to z przyczyny jego charakteru, czy ze względu na naszą krótką i nadal dość płytką relację. Poza tym, gdzieś wewnątrz czułem, że byłaby to konwersacja, której przeprowadzenia żałowałbym miesiącami.

METANOIA [ jeanmarco au ]Where stories live. Discover now