[20,0] - Doktor Zere

Start bij het begin
                                    

- Jest wściekły, nie będzie się z nim dobrze rozmawiało - wyjaśnił mi cicho. - Poza tym, nie mamy czasu do stracenia. Rais porwał doktorka, więc trzeba go odbić.

- Nie damy rady - mruknąłem, patrząc z ukosa na blondyna.

- Musimy dać radę, inaczej będziemy zgubieni. Zere miał wyniki badań, których do dalszej pracy potrzebuje doktor Camden. Trailer spłonął, ale staruszek mógłby je odtworzyć. Zabrali go do garnizonu, a przynajmniej tak mówił jeden z biegaczy, który widział, jak przejeżdżali w tamtą stronę. Wątpię, żeby Rais chciał mu wspaniałomyślnie zapewnić lepsze warunki pracy - mruknął, oglądając się na słońce.

Było już po południu, ale dobrze wiedziałem, o czym pomyślał - jeśli ruszylibyśmy teraz, zdążylibyśmy dotrzeć do garnizonu Raisa w sam raz przed zmierzchem.

Wstałem, jeszcze raz zerkając w stronę zebranych biegaczy. Jeon spojrzał na mnie w tym samym momencie, co ja na niego, jakby wyczuł, że coś się święciło. Chciał do nas podejść, ale Yoongi zatrzymał go, nakazując wracać do Wieży. Taehyung natomiast nie miał zamiaru słuchać Sugi, ciągnąc mnie szybko za klitkę Spike'a, żeby reszta nas nie widziała.

- Będziesz mnie krył - oznajmił Kim, na co od razu zaprotestowałem.

- Idę z tobą - uparłem się, ale Taehyung jedynie uniósł brew do góry.

- Chim, powiedz mi, ilu ludzi w życiu zabiłeś? - zapytał z pobłażliwym uśmiechem na twarzy. Założył ręce na klatce piersiowej i patrzył na mnie, oczekując odpowiedzi. Nie doczekał się jej jednak, bo obaj dobrze wiedzieliśmy, jak retoryczne było jego pytanie. - Właśnie. Niemal rzygasz za każdym razem, kiedy widzisz zwłoki. Ledwo umiesz machnąć bronią, a chcesz wepchnąć się w sam środek garnizonu pełnego wyszkolonych żołnierzy? Myślisz, że masz jakiekolwiek szanse?

- A ty? - odbiłem piłeczkę. - Sam mówisz, że są żołnierzami i jest ich tam pełno, a chcesz iść załatwić ich wszystkich w pojedynkę? To, że umiesz walczyć, nie znaczy, że sobie poradzisz!

Taehyung zamilkł na chwilę, zaciskając usta w wąską linię. Patrzył na mnie tak, jakby wahał się, czy powinien mi odpowiedzieć, czy nie.

- Nic o mnie nie wiesz, Jimin - mruknął w końcu ponuro, poprawiając broń przy pasku. Była brudna od krwi zarażonych, których wcześniej pokonał Kim, ale mężczyzna nie wyglądał tak, jakby mu to przeszkadzało. - Poza tym, nie mam zamiaru z nimi walczyć. Zakradnę się tam i uwolnię doktorka, a potem wrócimy razem do Wieży.

- Skoro nie będziemy walczyć, to mogę iść z tobą. Dwa razy udało nam się przeżyć. Sam powiedziałeś, że tworzymy zgrany zespół. Przeszukanie garnizonu pójdzie nam we dwóch o wiele szybciej - stwierdziłem.

Blondyn przewrócił oczami, przy okazji wzdychając ciężko.

- Z Jeonem jesteście siebie warci - warknął. - Upartość zgubi was obu.

- Mówisz tak, jakbyś był po zupełnie przeciwnej stronie medalu - odgryzłem się, zerkając za budynek. Nasi ludzie odeszli już w stronę Wieży, więc mieliśmy idealną okazję, żeby niepostrzeżenie wymknąć się w stronę siedziby Raisa. - Chodź, musimy się pospieszyć.

Taehyung już więcej nie protestował. Ze skwaszoną miną ruszył przed siebie, a ja zaraz za nim, nie dbając o to, że nawet nie miałem przy sobie żadnej broni. Byłem na tyle zdeterminowany, żeby nie puścić Kima samego na pewną śmierć, że kompletnie o tym zapomniałem.

Miałem nadzieję, że znowu uda mi się wymyślić na poczekaniu plan, który w kryzysowej sytuacji uratuje nam tyłki.

***

Dying Light | JikookWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu