Rozdział 29

158 35 35
                                    

Dzisiaj rozdział bez Ryśka, ale o Ryśku xD

Kto ciekawy, co Daria o nim myśli? Przyjaciółki pociągną ją trochę za język ;)

Zapraszam do czytania.

***

Daria w niedzielny poranek, przeszła wolnym krokiem z pokoju do kuchni, ziewając szeroko. Jej organizm domagał się kawy. Mocnej i czarnej. Stanęła w wejściu do pomieszczenia, w którym roznosił się aromatyczny zapach tego niebiańskiego, według niej, napoju. Przetarła dłońmi oczy, niedowierzając w to, co widziała, po czym przeniosła wzrok na zegar wiszący na ścianie. Ósma piętnaście.

Co do cholery? Nadal śpię i śnię? — myślała sobie, spoglądając na siedzące przy stole bliźniaczki.

Co więcej, nie były ubrane w piżamy, tylko przebrane w dresy i koszulki na naramkach, a włosy miały wyczesane, co oznaczało, że wstały już jakiś czas temu. Na dodatek siedziały przy stole, na którym znajdowało się przygotowane przez nie śniadanie.

— Długo będziesz stała w tych drzwiach? — zapytała Kinga, odwracając się w kierunku Lewickiej. 

— Ale wy wiecie, że jest niedziela? Rano? Wolny dzień? — dopytywała Ruda, podchodząc do nich.

— Tak wiemy. Siadaj i jedz, bo inaczej same wszystko zjemy — odpowiedziała Patrycja, po czym odgryzła kolejny kęs kanapki z sałatą, szynką, serem i pomidorem.

— Ale jest ósma piętnaście. Niedziela. Rano. Wolny dzień — mówiła powoli Lewicka, robiąc pauzę po każdym wyrazie. 

Usiadła na miejscu, chwyciła do dłoni kubek i upiła łyk kawy. Przymknęła oczy, czując jej smak w ustach. To było coś, czego potrzebowała.

— Boże, wiemy to wszystko. — Dziewczyna otworzyła oczy, gdy usłyszała głos Patrycji.

— Jesteście chore? Macie gorączkę? — dopytywała, biorąc do dłoni kanapkę i ze smakiem wgryzła się w nią.

— Zaraz ją walnę, jak Boga kocham — mruknęła przyjaciółka, przywracając oczami.

— Czyli nie walniesz, bo jesteś ateistką, tak dla przypomnienia. — Zaśmiała się Kinga, za co siostra zgromiła ją wzrokiem.

— My wiemy, że to dziwnie wygląda, bo zwykle w wolny dzień śpimy do trzynastej, ale pamiętaj, że dzisiaj widzisz nas ostatni raz przed trzytygodniową rozłąką.

— Będę tęsknić — odparła Daria, robiąc smutną minę.

— Czekaj, bo ci uwierzymy — powiedziała Patrycja z ironią w głosie. — Przy Richardzie nawet nie zauważysz naszej nieobecności.

— Ale zabawne. — Lewicka pokazała język przyjaciółce, za co została szturchnięta w ramię.

— Taka prawda. Zdaje się, że wczoraj znowu spędziłaś z nim cały wieczór? Jak wracałyśmy z pracy, to widziałyśmy, jak wychodził z bloku. — Kinga wymownie spojrzała na Lewicką, na co ta wzruszyła ramionami. — Na dzisiaj też go zaprosiłaś?

— Nie. — Pokręciła głową. — Mówił, że jedzie do rodziny, to nawet nie proponowałam.

— Szkoda. W końcu to twoje urodziny — odparła, a Ruda przewróciła oczami.

— Dajcie spokój. Po pierwsze urodziny mam dopiero w przyszły piątek, a po drugie w tym wieku lepiej się tym nie chwalić — zaśmiała się.

— Ej, pamiętaj, że jutro rano wyjeżdżamy i dlatego wyprawiamy ci je dzisiaj — odezwała się Patrycja, dopijając herbatę.

Open your eyes [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now