Rozdział 9

164 34 17
                                    

Daria leżała półprzytomna w łóżku. Czuła się okropnie. Katar, kaszel, dreszcze, wysoka gorączka i ból mięśni utrudniający ruchy. Miała wrażanie, że umiera. Nie sądziła, że wczorajsze przemoknięcie doprowadzi ją do takiego stanu, a tym bardziej że choroba rozwinie się w tak piorunującym tempie. Co prawda po poniedziałkowym przemarznięciu miała lekki katar, ale nigdy nie przypuszczałaby, że to może przerodzić się w coś więcej. Rano przeszukała szafki w kuchni, jednak nie było żadnych leków. Znalazła tylko przeterminowane tabletki przeciwbólowe i syrop, a raczej butelkę po nim, bo gdy wyjęła go z pudełka, okazał się pusty. Po ostatnim przeziębieniu Patrycji zapomniały uzupełnić apteczkę. Wypiła więc letnią wodę z miodem i cytryną, ale ta mikstura w ogóle nie pomogła. Nie zdążyła poprosić dziewczyn, żeby przed pójściem do pracy kupiły jej jakieś leki, bo jak się obudziła, to już ich nie było. Napisała Kindze SMS-a, żeby wracając wieczorem z pracy, zahaczyły o aptekę. Przyjaciółka odpisała, że na pewno to zrobią, po czym zapytała Darię o samopoczucie. Ruda, żeby nie martwić przyjaciółek, wysłała informację, że jest lekko przeziębiona, chociaż prawda była zupełnie inna. Lewicka miała wrażenie, jakby ktoś zamknął ją w jakimś pomieszczeniu bez tlenu. Oddychało się jej coraz gorzej i była bardzo osłabiona. Leżała w łóżku, próbując zasnąć. Westchnęła głęboko, gdy nagle rozległ się dźwięk domofonu. Po krótkim zastanowieniu stwierdziła, że nie podejdzie zapytać, o co chodzi. Chwilę później usłyszała dzwonek do drzwi, który również zignorowała. Nie miała zamiaru otwierać. Z trudem przewróciła się na bok, ale w tej pozycji oddychało się łatwiej niż na plechach. Zakaszlała kilkukrotnie, okrywając się szczelniej kołdrą i kolejny raz usłyszała dzwonek do drzwi, a potem pukanie. Ktoś dobijał się do mieszkania.

— Czemu ja nie mogę w spokoju umierać? — jęknęła pod nosem, po czym odkryła się i powoli wstała z łóżka.

Gdy usiadła, zakręciło się jej w głowie. Przymknęła na chwilę oczy, po czym zebrała się w sobie i stanęła na nogi. Zakaszlała kilkukrotnie, a następnie wolnym krokiem wyszła z pokoju, po czym podeszła do drzwi. Zanim je otworzyła, oparła się o ścianę z powodu kolejnych zawrotów głowy. W końcu przekręciła zamek, a po naciśnięciu klamki uchyliła drzwi, patrząc, kto nie daje jej odpocząć. Zrobiła wielkie oczy, gdy ujrzała Richarda.

— Cześć. — Brunet uśmiechnął się do niej, gdy ją zobaczył.

— Cześć. — Wychrypiała Daria. — Co ty tu robisz? Skąd wiedziałeś, pod którym numerem mieszkam? — zapytała zdezorientowana, po czym przyłożyła dłoń do ust, zakrywając je, kiedy zaczęła kaszleć.

— Zastanawiałem się, jak się czujesz po przemoknięciu i chyba nie najlepiej. Widzę, że nieźle się załatwiłaś — odpowiedział, przyglądając się badawczo dziewczynie. — Mogę wejść? — zapytał po chwili niepewnie. Lewicka zrobiła niezadowoloną minę, nie miała ochoty na odwiedziny.

— Chyba lepiej, jak będziesz trzymał się ode mnie z daleka, żebyś czegoś nie podłapał.

— Mam dobrą odporność — odezwał się, puszczając jej oczko. 

Doskonale wiedziała, że to przytyk w jej kierunku. Dokładnie to samo powiedziała mu w nocy, kiedy podwoził ją pod mieszkanie. Niechętnie odsunęła się na bok, a brunet wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.

— Nie mam twojego numeru telefonu, więc stwierdziłem, że podjadę zobaczyć, jak się czujesz. Liczyłem na to, że jakoś uda mi się dowiedzieć, gdzie mieszkasz. Wydała cię pewna starsza, gadatliwa kobieta. — Zaśmiał się Richard, wieszając kurtkę na wieszaku.

— Jak gadatliwa, to zapewne pani Elfrida — odparła Daria, przymykając na chwilę oczy, po czym oparła się o komodę stojącą w korytarzu. Znowu zrobiło jej się słabo.

Open your eyes [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now