Rozdział XVI

95 4 15
                                    

Poczułam zapach potu i cukru, a zaraz potem czyjś dotyk na ramieniu. Otworzyłam oczy i ku mojemu zdziwieniu ujrzałam Malfoy'a, jak klęczał obok łóżka.

– Szkoda, że nie widzisz swoich włosów – uśmiechnął się i zmrużył swoje szare oczy.

Zasłoniłam usta, mając nadzieję, że mój oddech nie pachnie, tak jak smakuje.

– Niezłe, prawda?

– W tej chwili raczej nie zdobyłabyś tytuł Miss Londynu.

– Nie sądzę, żeby przyznano mi go nawet i w moich najlepszych momentach. – Usiadłam, zerknęłam na budzik i aż jęknęłam. Zaraz będzie kolacja. Moja jednogodzinna drzemka przedłużyła się do trzech godzin. Wciąż czułam senność. – Co tu robisz?

Usiadł na brzegu łóżka i przyglądał mi się tak intensywnie, aż poczułam niespodziewany dreszcz zachwytu. Uśmiechnęłam się do siebie, zdając sobie sprawę, ze śmieszności całej tej sytuacji. Możliwe, żebym się zakochała? Właśnie teraz, gdy umieram? Coś takiego może się przytrafić tylko mnie.

– A niech to! – zdziwił się.

– Czyli?

– Nawet z włosami jak meduza wyglądasz pięknie.

Założyłam ręce na piersi i zaczęłam mu się również przyglądać. Miał na sobie szarą koszulkę, szorty oraz przyprószone trawą skarpetki, wystające z roboczych butów. Wyglądał dokładnie tak, jak powinien wyglądać mężczyzna.

– Chętnie bym dzielił z tobą materac, nawet pomimo tak niedopracowanego wyglądu. – Mruknął do mnie zawadiacko.

– Wystarczy. – Zarumieniłam się.

Zakrył usta i udając kaszel, wyszeptał:

– Świętoszek.

– Potraktuję to jako komplement. Kiedy ostatni raz odłożyłam na bok swoją cnotkę, skończyło się to pojawieniem Rosalie.

– Nie ma takiego słowa?

– Rosalie?

– Nie, cnotka.

– Nie wygłupiaj się... cnotka?

– Oczywiście, że jest – odparłam pewnym tonem.

– Chcesz się założyć?

Przeczesałam palcami swoje potargane włosy.

– Najpierw niszczysz mi reputację, pojawiając się w mojej sypialni bez przyzwoitki, a teraz chcesz się zakładać?

Schylił się po leżącą na podłodze poduszkę. Mój wzrok zatrzymał się nagle na poziomie jego tyłka. Niezłego zresztą, małego i okrągłego, którego nie powinnam podziwiać. Poczułam rumieńce na policzkach i odwróciłam oczy, podczas gdy on się wyprostował.

– Posłuchaj, Matko Tereso, nie zamierzam cię wykorzystywać i kierować na złą drogę. – Jego uśmiech przygasł. – Nie jestem Weasley'em, Hermiona.

– Co to może znaczyć? – Zacisnęłam dłonie na kocu.

– To, że zależy mi na tobie.

– Jemu też kiedyś zależało.

Malfoy otworzył usta, jakby chciał coś dodać, ale zrezygnować.

– Jak u licha udało ci się przejść w takim buciorach obok mojej mamy? – zapytałam po chwili milczenia.

Spojrzał na buty, a potem na mnie.

– O rany, zapomniałem, po co tu przyszedłem?

– Czyli?

,,Nigdy nie składaj obietnic, których nie będziesz mógł dotrzymać" || Dramioneजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें