Leżałyśmy z Rosalie na łóżku, wtulone w siebie i przykryte kilkoma kocami.
Rosalie położyła mi dłoń na policzku.
– Mamusiu, dziękuję, że zabrałaś mnie do L'Antica.
– Proszę, bardzo moja maleńka.
Przytuliła mnie mocno.
– Piękna, moja mamusia.
– Piękna, moja córeczka. Kocham cię, moja maleńka.
– Najbardziej na świecie?
– Tak, moja maleńka.
Uniosła głowę i spojrzała na mnie. Miała zmęczone oczy. Objęłam ją w pasie i przyciągnęłam bliżej.
– Rosalie, lubisz Dracona?
– Tak, mamusiu.
– Jest miły, prawda?
Pokiwała głową.
– To on jest moim tatusiem?
– Nie, moja maleńka.
– Szkoda.
– Zaufaj mi.
– A czy ja mam tatusia?
– Pana Boga.
– Chodzi mi o ludzkiego tatusia.
– Tak.
– Czy on mnie kocha?
Westchnęłam.
– Gdyby cię znał, to na pewno by cię kochał.
– Ja go też. – wyznała.
Moje sumienie znowu wytykało mój błąd. Pozbawiłam mojej córeczce obecności kogoś, kogo tak bardzo potrzebowała, czyli jej ojca. Do tej pory nie rozumiałam dlaczego Biblia mówiła o grzechu rodziców, którego brzemię dźwigają dzieci. Dotarło do mnie, że to nie była groźba, lecz ostrzeżenie.
– Co powiesz na bajkę, moja maleńka? – zapytałam.
– Dobrze, mamusiu.
Sięgnęłam ręką do stolika nocnego, gdzie leżały „Baśnie Barda Beedle'a". Otworzyłam książkę i znalazłam bajkę „Czara Mara i jej gdaczący garnek".
Pociągnęłam koc i otuliłam Rosalie po szyję, ale ona i tak odkryła się do pasa, po czym przytuliła policzek do moich piersi. Nasze serca biły blisko siebie. Zaczęłam czytać.
Kiedy zaczęłam czytać, jej powieki zadrgały niczym skrzydła motyla i zamknęła oczy. Delikatnie zamknęłam książkę i resztę bajki opowiadałam z pamięci, zatrzymując się tam, gdzie należało odwrócić stronę.
W międzyczasie wracałam myślami do porannego spotkania z Ronaldem. Nadal bolało mnie, jak zareagował, nie mając pojęcia o co, a raczej o kogo chodzi.
Kiedy Rosalie zasnęła, przytuliłam ją mocno do siebie. Pocałowałam ją w czoło, po czym zasnęłam.
***
Obudziłam się osiem godzin później. Trzęsłam się z zimna. Wstałam z łóżka, po czym wzięłam swoje ubranie i poszłam do łazienki, by wziąć prysznic. Gdy byłam umyta i ubrana, zeszłam na dół. Schodząc ze schodów, słyszałam śmiech mojej córeczki. Kiedy stanęłam w drzwiach do jadalni, zobaczyłam ją siedzącą na plecach Dracona jak na koniu. Uderzała piętami i wołała „wio, koniku!".
Zastanawiałam się ile czasu szorował biednymi kolanami po tej twardej podłodze.
Rosalie pomachała do mnie i przy okazji wyglądała na podłodze, ponieważ straciła równowagę.
YOU ARE READING
,,Nigdy nie składaj obietnic, których nie będziesz mógł dotrzymać" || Dramione
Short StoryOpowiadanie ma na celu przypomnieć czytelnikom, że warto żyć tak, jakby każdy dzień był ostatnim dniem życia *** Kiedy Hermiona Granger wyjeżdżała ze swojego rodzinnego domu, samotna i z nowym...