Rozdział VII

125 9 6
                                    

 Nagie lalki Barbie leżały porozrzucane na dywanie obok stosu miniaturowych ubranek. Mojej córeczki nie było w pobliżu. Nasłuchiwałam jej głosu, lecz bezskutecznie. Nie słyszałam jej śmiechu ani tupotu jej stópek.

Tylko Rosalie mogła oferować mi to, czego najbardziej potrzebowałam – miłość, akceptację oraz mnóstwo uścisków, które wystarczały na ukojenie mojego bólu. Nic na świecie nie przynosiło mi tyle radości, co jej uśmiechy, dotyk jej delikatnych palców i słowa, w których prawdziwość nie wątpiłam: „Kocham cię, mamusiu".

Przeszłam do salonu. Zastałam tam moją mamę.

– Mamo, wiesz gdzie jest Rosalie? – zapytałam.

– Zdrzemnęła się.

– Rosalie nie śpi w dzień już od półtora roku.

– Wygląda na to, że zmęczył ją ten poranek.

Westchnęłam ciężko na myśl, że sprzeczka pomiędzy mną i moim ojcem mogła zasmucić moją córeczkę.

– Mam do niej zajrzeć?

– Byłam u niej przed chwilą.

Nastała cisza. Obie byłyśmy zamyślone.

– Boli mnie to, że Rosalie nie będzie miała rodzeństwa. – wyznałam, by przerwać ciszę między nami.

– Są tego plusy. Brak rodzeństwa buduje w niej samowystarczalność – powiedziała – Oczywiście nie wiadomo czy Ron nie będzie miał jeszcze dzieci.

– Znalazłam Rona. Spotkanie z nim nie było łatwe. – westchnęłam ciężko i opowiedziałam mamie o przebiegu mojego spotkania z Ronaldem.

– Tak mi przykro, kochanie. – powiedziała moja mama i przytuliła mnie mocno do serca.

Miałam ochotę się rozpłakać, ale uzmysłowiłam sobie, że ostatnio jestem nadwrażliwa. Teraz najważniejsza była Rosalie. Jej przyszłość zależy od decyzji, jaką podejmę.

– Zdążyłaś powiedzieć mu o Rosalie przed jego ojcem?

Spojrzałam się na moją mamę.

– On jeszcze nie wie.

– Dlaczego?

– Był zły. Patrzył na mnie przerażony. Widać było, że jest w szoku. Nie mogłam mu powiedzieć.

– Ron widział cię ostatnio sześć lat temu. To normalne, że był w szoku. Twoim obowiązkiem jest poinformowanie go, że został ojcem.

– Ronald dowie się prawdy od swojego ojca.

– Powinien usłyszeć to od Ciebie.

– Nie dał mi dojść do słowa. Nie chcę, by Rosalie wychowywała się z nim.

– To nie od ciebie to zależy, kochanie.

Jak to nie zależało to ode mnie? Mam czerniaka z przerzutami i to rzeczywiście nie zależy ode mnie. Bóle głowy, zmęczenie oraz kołatanie serca oraz huśtawki nastroju nie były moją decyzją. To, że Ronald mnie zdradził i zerwał ze mną, również nie zależało ode mnie. Nie mogłam wpłynąć na to, żeby ojciec był taki oziębły. Ale to? Akurat w tej kwestii, jednej z wielu, miałam prawo głosu.

– To jest moja córka, mamo. Dopóki oddycham, mam coś do powiedzenia w tej sprawie.

Już czas powiedzieć ojcu – powiedziałam do siebie w myślach. Po miesiącach wypełnionych zamartwianiem się co będzie lepsze dla mojej córeczki, jedna kwestia wciąż pozostała nierozwiązana. Wiedziałam już, jak będzie wyglądać przyszłość Rosalie i nadszedł czas, żeby wyjść naprzeciw przeznaczeniu.

,,Nigdy nie składaj obietnic, których nie będziesz mógł dotrzymać" || DramioneOnde histórias criam vida. Descubra agora