Rozdział V

124 9 2
                                    

Odjechałam szybko z wysypanego żwirem podjazdu i skręciłam drogę prowadzącą do centrum miasta. Włączyłam radio i zaczęłam przerzucać stacje radiowe. Programy informacyjne, smętne melodie ani muzyka country. W końcu przełączyłam na rock. Agresywny i głośny, doskonale współgrał z moim nastrojem.

Jadąc miałam nadzieję, że jest jeszcze na tyle wczesna pora, iż zdążę przed Arturem Weasley'em. Była sobota. Jak dobrze pamiętałam ojciec Ronalda nie pracował w soboty.

Podczas drogi zaschło mi w gardle. Wyciągnęłam rękę w poszukiwaniu butelki wody, która znajdowała się w schowku. Jedną ręką szybko ją wyjęłam. Jedną ręką trzymałam na drżącej od drogi kierownicy, drugą ręką odkręciłam butelkę. Upiłam spory łyk. Pomimo tego, że woda była ciepła to i tak gasiła pragnienie.

Zbliżając się do głównej drogi, zaczęłam zastanawiać się jak porozmawiam z Ronaldem, skoro nie miałam pojęcia gdzie mieszka. Od mamy dowiedziałam się, że pracuje w Magicznych Dowcipach Weasley'ów a w soboty ma wolne. Na to wychodzi, że w sobotni poranek powinnam go zastać w domu.

Oczywiście nie wiedziałam, gdzie stoi jego dom. Nic nie przychodziło mi do głowy.

Nigdy nie przypuszczałam, że w bajce Ronalda stanę się złym wilkiem, pomimo tego, że chciałam zostać jego księżniczką. Jednak on niestety wybrał inną, lepszą. Powrócił ból odrzucenia, chociaż minęło już tyle lat.

Wiedziałam, że pół miasta zna Ronalda. Przecież prowadzi najsłynniejszy sklep na ulicy Pokątnej. Minęłam właśnie restaurację Harry'ego i Ginny Potterów.

Uśmiechnęłam się pod nosem, wspominając przygody, które spędziłam wraz z Harrym i Ronem. To były czasy.

Ginny była szczęściarą mając za męża Harry'ego.

Harry na pewno musiał wiedzieć, gdzie mieszka Ron. Zerknęłam we wsteczne lusterko. Droga była pusta. Na jej zboczach falowała jedynie wysoka trawa. Wcisnęłam gwałtownie hamulce i zawróciłam z piskiem opon. Na zapełnionym parkingu wypatrzyłam wolne miejsce pomiędzy dwoma samochodami.

Westchnęłam ciężko, po czym wysiadłam z samochodu i ruszyłam do restauracji.

Podczas gdy klienci jedli przepyszny posiłek, ja stanęłam zdenerwowana przy ladzie.

Zza zaplecza wyszła Ginny.

– Hermiona! Jak miło Cię widzieć. Nic się nie zmieniłaś. – przytuliła mnie.

– Ciebie też miło widzieć, Ginny.

– Co Ciebie tutaj sprowadza?

– Próbuję znaleźć Ronalda.

– Daj mi chwilę. Pójdę po Harry'ego i zaraz wracam. – cofnęła się i poszła na zaplecze.

Chwilę później na własne oczy widziałam małżeństwo Potterów.

– Hej Harry. – uśmiechnęłam się.

– Hermiona! – przytulił mnie mocno – Co Cię sprowadza?

– Próbuje odnaleźć Ronalda.

– Wiesz, że jest żonaty?

– Tak wiem.

– Jest szczęśliwym małżonkiem.

– Posłuchaj, Harry. Nie zamierzam niczego psuć. Mam tylko coś co należy również do Ronalda. Uważam, że chciałby o tym wiedzieć.

Harry spojrzał się na mnie z takim spojrzeniem, jakby wiedział, co to jest, i zupełnie mu na tym nie zależało.

– Proszę bardzo – wskazał ręką na pusty stolik.

,,Nigdy nie składaj obietnic, których nie będziesz mógł dotrzymać" || DramioneWhere stories live. Discover now