Chapter 48

11.5K 669 62
                                    

Hana 

Sobota przyszła niespodziewanie szybko a ja denerwowałam się coraz bardziej. Nie wiem czemu tak się bałam, przez tydzień w głowie powtarzałam sobie co mu powiem, co mu wykrzyczę prosto w twarz a teraz to wszytko zniknęło i został tylko czysty strach. Bałam się jak jasna cholera i nie mam pojęcia co z tym zrobić. Tak cholernie za nim tęsknie a boje się go zobaczyć. Chyba do końca mnie pogrzało. Cholera nawet nie kupiłam mu prezentu bo nie miałam do tego głowy!!!

Kończyłam malować rzęsy kiedy Kat powiedziała mi że Kay już jest.

Ostatni raz spojrzałam w lustro i odetchnęłam głośno 3 razy

- Dasz radę-powiedziałam sama do siebie i zbiegłam ze schodów. Pocałowałam Kat na dowiedzenia i zakładając ciepłą kurtkę wyszłam z domu. Szybko wsiadałam do samochodu Kay'a a on uśmiechając się do mnie nie pewnie i ruszył z podjazdu. Bał się że Harry zabije go już w progu.

- Kay uspokój się nic Ci nie grozi-powiedziałam ściskając pocieszająco jego dłoń-przecież dobrze wiesz co chce zrobić

Tylko Kay popierał mnie w moim palnie. Ef wydarła się na mnie tak samo jak Maks kiedy powiedziałam im że chcę iść na te urodziny. Mój nadopiekuńczy braciszek chciał nawet zamknąć mnie w pokoju a Ef udawała obrażoną przez kilka godzin co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Ale ja byłam uparta, siedziałam na sofie topiąc nogą i mając gdzieś to co do mnie mówią. Byłam pewna tego co chcę zrobić.

Muszę to zakończyć, wszystko, chcę zacząć od nowa z czysta kartą. Chcę znowu żyć, uśmiechać się, kochać, być kochaną.

- Taa a ja nie będę miał czasu żeby zwiać-uśmiechną się smutno a ja parsknęłam śmiechem.

Przez resztę drogi uspokajałam go i porabowałam przekonać że nic mu nie grozi. Na marne. Chłopak niemal pocił się ze strachu a kiedy stałam już przy drzwiach 3 razy chciał mi zwiać do samochodu.

W końcu trzymając go mocno za dłoń nacisnęłam dzwonek do drzwi. Nie wiem czemu ale byłam podekscytowana tym co może się zdarzyć. Strach który czułam w domu nagle wyparował a zastąpiła go adrenalina.

Drzwi po kilu chwilach zostały otwarte i stanęła w nich wystrojona Gemma. Na jej ustach gościł promienny uśmiech ale kiedy spostrzegła że obok mnie stoi Kay którego mocno trzymam za dłoń jej uśmiech zniknął całkowicie.

- Gemma-uścisnęłam ją mocno a ona posłała mi fałszywy uśmiech. Wiem że była na mnie zła za to że go tu przyprowadziłam...ale taki był plan.

- Hana tęskniła za tobą-powiedziała odsuwając się ode mnie-ślicznie wyglądasz

- Ty też-odpowiedziałam a Gemma przelotnie spojrzała na Kay'a i mruknęła ciche cześć. Wyraźnie go nie lubiła i nie wstydziła się tego okazać, cóż podejrzewam że nikt z ekipy go nie lubi ale będą musieli się do niego przyzwyczaić bo ja nie mam zamiaru z niego rezygnować.

- Zapraszam-powiedziała otwierając szerzej drzwi i wpuszczając nas do środka.

Spodziewałam się wielkiej huczniej imprezy którą będzie słychać z daleka a zastałam tylko chłopaków ze swoimi dziewczynami którzy siedzą w salonie popijając drinki i słuchając muzyki.

Kiedy nas zauważyli w pokoju nie było słychać niczego oprócz Beatlesów lecących z odtwarzacza. Wszyscy wpatrywali się w nas z zaskoczonym wyrazem twarzy a ja uśmiechałam się do nich szeroko przyciągając Kay bliżej siebie.

I nagle do pokoju wszedł solenizant. Uśmiechał się słabo patrząc prosto przed siebie, z jego twarzy biło podekscytowanie ale można było zauważyć że również bardzo się denerwował. Jego twarz wyglądała już normalnie, nie było śladu po pobiciu przez Maksa co ogromnie mnie ucieszyło. Ubrany był w zwykłe czarne jeansy i białą koszulkę która i tak wyglądała na nim idealnie. Na głowie miał coś czego nigdy wcześniej u niego nie widziałam i nie chciałam widzieć. Jakaś dziwna szmatka która kolorem przypominała brudną ziemie podtrzymywała jego za długie włosy przed opadaniem na czoło. Zdecydowanie powinien ją zdjąć.

Fight || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz