Rozdział 31

819 53 5
                                    

*Mansi*

Stresowałam się w sobotę, przed poznaniem rodzinki Charlesa. Najbardziej bałam się, że jego ciocia mnie nie polubi. Z Tristanem miałam już okazję rozmawiać i wydawał się cudowny, ale nie wiedziałam, jak ona mnie przyjmie. Zależało mi na tym, żeby mnie polubiła. A Charles chodził i mówił, że stresuję się, jakbym miała poznać jakąś królową.

– Szkoda, że jest już tak zimno, że nie da się posiedzieć w ogrodzie – powiedziałam, stojąc przy oknie w salonie.

– Zima zbliża się wielkimi krokami.

– Dobra, ty mi lepiej opowiedz, co z tym wypadkiem?

– To nie była wina kursantki. Staliśmy normalnie na światłach i typ za nami w nas wjechał. Gapił się w telefon. Idiota. Jeszcze się kłócił... Chyba tym najbardziej ją zestresował.

– Jakoś bardzo w was walnął?

– Nie. Na szczęście nie.

Miał mieć w ten dzień wolne, ale jego kursantka dzień wcześniej do niego zadzwoniła, czy nie mogliby mieć jazd w sobotę z samego rana. A on się zgodził, wiedząc, że i tak wyrobi się przed przyjazdem rodziny.

– Przyjechali. Czym ty się stresujesz?

– Bo oni o wszystkim wiedzą.

– Nikt cię nie będzie oceniał, Mansi. Są cudowni. Zobaczysz.

Charles poszedł im otworzyć garaż i Tristan wszedł do domu pierwszy, trzymając na rękach swoją córkę.

– Cześć, Mansi. Jak dobrze cię w końcu normalnie poznać, a nie przez telefon – powiedział i pocałował mnie w policzek.

– Ciebie też, Tristan. Cześć, Dilay.

– Cześć!

– Nie, nie pójdziesz na ręce do cioci. Nie ma takiej opcji, młoda damo. Jak się czujesz? Jak żebra?

– Lepiej. Mam rehabilitacje.

– Cześć, Mansi.

– Ty musisz być Jane.

– We własnej osobie. Miło cię poznać.

– Ciebie też.

– A to Kevin. Kevin, chodź się przywitać.

– Więc to ty jesteś dziewczyną wujka – powiedział chłopak, a ja spojrzałam zaskoczona na jego rodziców.

– Tak, to chyba ja. Mam na imię Mansi.

– Mansi? Ładnie.

– Dziękuję.

– A ja Kevin.

– Mam nadzieję, że o tobie rodzice nie zapominają, jak gdzieś jeździcie i nie zostajesz sam w domu – uśmiechnęłam się i spojrzałam na Tristana, który głośno się zaśmiał. Spoważniałam od razu, gdy Charles wszedł do środka ze swoją ciocią. – Dzień dobry.

– Witaj, Mansi. Jak się czujesz?

– O wiele lepiej, dziękuję.

– Czego się napijecie? – Zapytał Charles. – Tristan to na pewno kawy. Czy on w ogóle pije coś innego?

– Nie – odpowiedziała Jane i przeszliśmy do kuchni. Spojrzałam na Kevina, który od razu poszedł do salonu i patrzył na jedzenie.

– Częstuj się – powiedziałam do niego cicho. – Wujek robił.

– To muszę spróbować. Lubisz wujka?

– Bardzo.

– To dobrze.

Ochroniarz serca +18Where stories live. Discover now