Rozdział 12

1K 69 10
                                    

*Charles*

Leżałem rano w łóżku po dość ciężkiej nocy. Nie mogłem w ogóle zasnąć, a jak już zasnąłem, to śniła mi się kobieta, która spała za ścianą. Widok tańczącej w kuchni brunetki nawiedzał mnie nawet w snach. To, w jaki sposób ruszała biodrami... Wiedziałem, że szybko nie zapomnę tego widoku. Na szczęście nie zdawała sobie sprawy z tego, że przypadkiem to widziałem.

Cieszyłem się, że po obiedzie była bardzo zrelaksowana. Nawet pomogła mi ogarnąć ogród. Podobało mi się to. Nawet jak się pobrudziła, to tylko machnęła ręką. W całym domu było cicho, więc stwierdziłem, że pewnie jeszcze śpi, dlatego ubrałem się i poszedłem do kuchni, żeby zrobić sobie kawę. Z kubkiem kawy wszedłem do garażu i spojrzałem na mój motocykl.

Do: Jane
Jeździłaś na moim motocyklu?

Jane: Ja? Ależ skąd...

Jane: Stał tam taki samotny! Musiałam na nim jeździć za każdym razem, jak byłam w domu. Tristan też jeździł. Sprawdzał go nawet ostatnio. Wszystko z nim w porządku. Mój kask jest też w kufrze, bo wiem, że nie jesteś sam, to może się przyda.

Po wypiciu kawy postanowiłem zajrzeć do pokoju pani Langley. Zapukałem cicho, czekając na odpowiedź, ale nic nie usłyszałem. Spojrzałem na zegarek i wątpiłem, żeby wciąż spała.

– Pani Langley? Mogę wejść? Pani Langley? – Zapukałem jeszcze raz, ale nic... Otworzyłem powoli drzwi i od razu zauważyłem puste łóżko. – Kurwa!

Sprawdziłem każde pomieszczenie w domu. Nawet ogród. Nie było jej.

Znowu to zrobiła.

Zadzwoniłem do niej, ale zostawiła telefon na łóżku w pokoju...

– Mam nadzieję, że naprawdę wciąż jeździsz – powiedziałem, stając przy motocyklu i sprawdziłem, czy w kufrze na pewno był kask, który zakładała Jane. Wyjąłem z szafki drugi kask i pojechałem w stronę centrum miasta. Wątpiłem, że mogła uciec w inną stronę. Chociaż sam już nie wiedziałem, czego mogłem spodziewać się po tej kobiecie. Mogła uciec nawet w nocy, a ja się nie zorientowałem. Tylko samochód stał w garażu, a kluczyki leżały w kuchni. Dlaczego go nie wzięła? Miała prawo jazdy, potrafiła jeździć. Każdy wziąłby samochód.

Chyba że ktoś ją porwał...

Od razu wyrzuciłem z głowy taką myśl i zatrzymałem się na parkingu, schodząc z motoru. Centrum miasta to było jedyne miejsce, które mogła kojarzyć. Zdjąłem kask i zacząłem się rozglądać.

– Mansi! – Krzyknąłem, widząc kobietę, siedzącą na krawężniku. – Mansi! Ja pierdole – podbiegłem do niej, a ona od razu się podniosła. – Czy ty jesteś normalna?! Jak mogłaś znowu uciec?! Dopiero groziło ci niebezpieczeństwo, a ty znowu uciekasz?! Jesteś tak cholernie nieodpowiedzialna!

– Nie krzycz na mnie – spojrzała mi w oczy i wziąłem kilka głębszych wdechów, spoglądając w niebo. Dobrze, że nikogo nie było w pobliżu... – Nie uciekłam.

– Nie uciekłaś? Nie uciekłaś... Wyszłaś z cholernego domu, nie mówiąc mi o tym. Naprawdę nie mam do ciebie siły, Mansi... Mam już tego stanowczo dość... Ile razy jeszcze uciekniesz, co? Powiedz coś...

– Po prostu... Wczoraj powiedziałeś, że nie zjesz kanapki, jak nie ma na niej masła, a zapomniałam kupić i poszłam do sklepu, żeby ci zrobić śniadanie, ale później zobaczyłam kościół, który tu mają i chciałam do niego zerknąć, a te drogi są takie podobne i nie wiedziałam później, którą powinnam iść... – powiedziała cicho. – Nie chciałam ci uciec. Naprawdę nie chciałam... Zapomniałam telefonu... Nie znałam adresu... Wydawało mi się, że krążę w kółko.

Ochroniarz serca +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz