Rozdział 22

1K 73 8
                                    

*Mansi*

Wyszłam z toalety, nie czekając nawet na kobietę. Chciałam wyjść na świeże powietrze, ale wpadłam na Daniela, który pociągnął mnie za sobą na salę. Przedstawił mnie jakimś mężczyznom, ale nawet nie słuchałam ich rozmów. Spojrzałam na Charlesa, gdy Roselyn do niego podeszła i pocałowała go w policzek. A on nawet na chwilę nie oderwał ode mnie wzroku. Przestałam oddychać, gdy usłyszałam naszą piosenkę.

Open arms...

Od razu w moich oczach pojawiły się łzy.

– Przepraszam na chwilę – powiedziałam cicho i poszłam w stronę wyjścia do ogrodu. Bałam się, że jeszcze chwila a zemdleję albo zwymiotuję. Nie mogłam płakać. Od razu ktoś by zauważył. Szłam po mokrej trawie, nie przejmując się niczym, aż dotarłam do dużego drzewa. Schowałam się za nim i kucnęłam, przykładając dłonie do uszu. Nie chciałam jej nawet słyszeć.

– Mansi! – Usłyszałam i spojrzałam na Charlesa, który przede mną kucnął, chwytając moje dłonie. – Co się dzieje? Źle się czujesz?

– Wracaj do środka, Charles. Jak mogłeś jej powiedzieć, że niby staram się o dziecko z Danielem?

– Nie powiedziałem jej, że staracie się o dziecko, zwariowałaś?

– To dlaczego mi to powiedziała? – Zapytałam go. – Nieważne... Powiedziała, że do siebie wróciliście. I coś, że może jak zajdzie w ciążę, to przestaniesz tyle pracować. To brzmi jak wymyślona historyjka.

– Naprawdę tak powiedziała? Nie wróciliśmy do siebie. Nie staramy się o żadne dziecko. Co prawda padł z jej ust taki pomysł, bo chce mieć dziecko i stwierdziła, że poprosi mnie o pomoc, ale jej odmówiłem, bo dla mnie to dziwne. Nie mógłbym żyć z myślą, że mam dziecko, a nie ma mnie w jego życiu. W ogóle nie mógłbym uprawiać z nią seksu. Nic mnie z nią już nie łączy. Kompletnie nic. Przyjechała, bo Peter jej o nas powiedział.

– Co?

– Wie, że coś nas łączy. Zadzwonił później do niej. Próbowała mi wmówić, że zniszczę sobie życie, ale później skończyliśmy ten temat – powiedział spokojnie. – Zabrałem ją tu, bo Daniel kazał mi z kimś przyjść, a ona i tak była w mieście. Nie sądziłem, że będzie się tak zachowywać.

– Powiedziała do ciebie 'kochanie'.

– I jak poszłaś przodem, to jej powiedziałem, że ma tak do mnie nie mówić. To pewnie ich plan, żeby jeszcze bardziej nas od siebie odsunąć. Nie wszedłbym tak szybko w żaden związek... Nie po tym wszystkim, co było między nami... Co nas łączyło... Nie dałbym rady – wyszeptał. – Wierzysz mi? Powiedz, że mi wierzysz.

– Wierzę. Ja... Muszę wrócić do środka.

Musiałam się od niego odsunąć. Za bardzo chciałam go pocałować. Chciałam, żeby chwycił mnie za rękę i wywiózł daleko od Roselyn, od Daniela...

– Tak. Zaraz ktoś się zorientuje. Pójdę pierwszy.

– Mhm.

Nikogo nie było przy stoliku, gdy do niego wróciłam i usiadłam na swoim miejscu. Rozejrzałam się i dostrzegłam wkurzonego Charlesa, który rozmawiał z Roselyn. Powstrzymywałam się, żeby na niego nie spojrzeć, gdy zajął miejsce obok mnie.

– Niech ten wieczór się już skończy – szepnął.

– Ja na pewno wrócę szybciej do domu. Daniel się zgodził, żebym wyszła po kolacji.

– To powiem, że ja cię odwiozę. A ten co nagle taki miły?

– Nie wiem.

– Chyba że o czymś mi nie mówisz – powiedział i od razu na niego zerknęłam.

Ochroniarz serca +18Where stories live. Discover now