Rozdział 10

1K 74 13
                                    

*Charles*

Nie bałem się jej. Bałem się siebie.

Głównie tego, że nagle w środku nocy przypadkiem ją dotknę albo obejmę... Dawno nawet nie spałem w jednym łóżku z kobietą. Co nie oznaczało, że nie uprawiałem seksu... Po prostu nie zostawałem na noc. A ona wyglądała cholernie dobrze w tej piżamie. Jeszcze bez makijażu, z rozpuszczonymi włosami, które chciało się złapać i owinąć sobie wokół dłoni.

Wykorzystałem to, że zaczęła grzebać w swojej walizce, chwyciłem ręcznik, kosmetyki i poszedłem do łazienki, żeby czasem nie zauważyła tego, że naprawdę się podnieciłem.

Musiałem się uspokoić. Nie mogłem myśleć przy niej o takich rzeczach. To nie było dobre. Miała męża. Frajera, ale miała. Musiała go kochać, skoro się z nim nie rozwiodła. Pracowałem dla nich. Musiałem skupić się na pracy.

Jednak ten fotel był tak niewygodny, że nawet siedzieć się na nim nie dało, a co dopiero spać... Stałem pod prysznicem, próbując rozważyć wszystkie możliwe opcje, ale nie miałem pojęcia co zrobić. Jeszcze ona sama zaproponowała to, żebyśmy spali w jednym łóżku...

I zorientowałem się, że nie wziąłem bokserek. Ani nawet żadnej koszulki.

– Brawo, Charles... Brawo – szepnąłem, zanim zakręciłem wodę. Jednak przypomniałem sobie, jak często ziewała po drodze i nawet w trakcie kolacji. Mogła się położyć i od razu zasnąć. Musiałem obwiązać się w pasie ręcznikiem i mieć nadzieję.

Ale nadzieja matką głupich. Gdy tylko uchyliłem drzwi, zobaczyłem włączony telewizor. Nawet na nią nie patrzyłem, gdy szedłem do swojej walizki po czyste ubranie.

– Klimatyzacja nie działa – odezwała się i zerknąłem na nią, a ona szybko odwróciła wzrok. – Będzie trzeba tutaj przewietrzyć przed snem, bo się tu udusimy. Ciepło się zrobiło.

Nawet nie było jakoś bardzo ciepło w tym pokoju. Była dość normalna temperatura. Nie odezwałem się. Poszedłem do łazienki, żeby ubrać bokserki i koszulkę, żeby nie świecić przed nią gołą klatą i wróciłem do pokoju. Przesunęła się na prawą stronę łóżka, robiąc mi miejsce, a ja do ostatniej chwili się wahałem.

Jednak zerknąłem na fotel i odpuściłem.

Położyłem się na samym brzegu łóżka i spojrzałem na telewizor. Nie chciałem nawet na nią patrzeć. Wiedziałem, że leżała na boku, przodem do mnie... Jeszcze miała jedną nogę na kołdrze i bardzo powstrzymywałem się, żeby nawet nie zerknąć.

Tylko znowu się nie podnieć.

– Chce się panu spać?

– Nie za bardzo. Chyba chciała mi pani mówić po imieniu.

– No tak, ale trochę się przyzwyczaiłam. Jakby wyglądały pana wymarzone wakacje? – Zapytała nagle, a ja spojrzałem w jej oczy. – Wiem, że nie odpowie mi pan na żadne osobiste pytania, więc może chociaż na takie?

– Pewnie z dala od ludzi. W jakimś cichym miejscu. Najlepiej bez zasięgu i internetu. Blisko przyrody. Może przy zwierzętach.

– Lubi pan zwierzęta?

– Bardzo. Sporą część dzieciństwa spędziłem na farmie w Teksasie. Mieliśmy nawet konie...

– Jeździ pan?

– Kiedyś jeździłem. Od lat tego nie robiłem... – odpowiedziałem jej. – Ale nie wiem, czy znowu mógłbym wsiąść na konia.

– Czemu?

– Czasem po prostu pewne rzeczy nam o czymś przypominają, a nie wszystkie wspomnienia są piękne. Niektóre potrafią boleć. Mama nauczyła mnie jeździć. Była świetna. Głównie w skokach... Jeździła w młodości na zawody... Wygrywała... Przestała, gdy zaszła w ciążę. Jednak po porodzie szybko wróciła na konia, ale już nie startowała w zawodach. Pomagała ojcu na farmie, w firmie... Skupiła się na rodzinie. Później mnie uczyła jeździć. Na początku tego nie lubiłem – wyznałem. – Ale tyle radości sprawiał jej mój widok na koniu, że nigdy jej tego nie powiedziałem. A z czasem to polubiłem. Gdy zachorowała, musieliśmy sprzedać najpierw konie... Zamknęli firmę... A później sprzedali farmę. Jeździła po różnych szpitalach, wydatki rosły... Nikt nie potrafił jej pomóc. Byłem wtedy nastolatkiem, byłem wściekły... Nie mogłem uwierzyć, że kazali nam po prostu czekać. Na najgorsze. Jednak ona nigdy nie narzekała...

Ochroniarz serca +18Where stories live. Discover now