Rozdział 26

858 58 11
                                    

*Charles*

– Tato? Co ty tu robisz? – Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem go na szpitalnym korytarzu. Wracałem akurat z automatu z kubkiem kawy. Od razu odetchnął z ulgą, gdy mnie zauważył i podszedł do mnie, po czym mocno mnie objął. – Tato?

– Nic ci nie jest? Jane do mnie zadzwoniła. Czemu ty tego nie zrobiłeś? Myślałem, że tobie się coś stało... Boże, Charles... To naprawdę Peter?

– Tak. Chodź pod salę, nie chcę zostawiać jej samej.

– Wyglądasz, jakbyś nie spał kilka dni, synu.

– Trzy. Cały czas tu siedzę. Jej rodzice pojechali teraz do hotelu, to jest święty spokój – mruknąłem, otwierając drzwi.

– Powinieneś pojechać do domu... Wziąć prysznic...

– Nie zostawię jej znowu samej. Mansi, to mój tata – powiedziałem cicho, siadając obok łóżka. Wciąż była w śpiączce, a ja przez te dni co chwilę do niej mówiłem, chociaż wiedziałem, że nie jest w stanie mnie usłyszeć. – Tato, to Mansi.

– Co ta dziewczyna musiała tam przejść...

– Mansi to silna kobieta, da sobie radę, prawda Mansi? Usiądź sobie. Dawno się nie widzieliśmy.

– Może najwyższy czas to zmienić i spotykać się częściej?

– Masz swoją rodzinę...

– A ty zawsze będziesz jej częścią, Charles. To jest też twoja rodzina. Nie tylko moja. Przecież Carlos jak dorastał, przez cały czas powtarzał, że chce być kiedyś takim mężczyzną jak ty. Nie chciał być jak ja. Chciał być jak ty. Zawsze cię podziwiał.

– Opowiedziałem jej o mamie, wiesz? – Zerknąłem na niego.

– Naprawdę? Z nikim nie chciałeś o tym rozmawiać...

– Z nią chciałem...

– Zakochałeś się.

– Nie wiem.

– To nie było pytanie.

– Krótko się znamy – szepnąłem, dotykając jej dłoni.

– Ja zakochałem się w twojej mamie już, jak pierwszy raz ją ujrzałem. Czas nie ma znaczenia...

– Już wtedy wiedziałeś, że będzie twoją żoną?

– Tak. Pamiętasz, co pomyślałeś, jak pierwszy raz ją zobaczyłeś?

– Że jest najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widziałem. Ale oceniłem ją już na samym początku... Nie znając jej, jej historii... Polubisz ją.

– Na pewno ją polubię. Sprawia, że jesteś szczęśliwy.

– To prawda. Masz gdzie się zatrzymać? – Zapytałem go. – Mogę ci dać klucze od mojego mieszkania. Ja i tak nocuję tutaj.

– Może ja z nią zostanę, a ty pojedziesz się przespać.

– Nie mogę jej zostawić, jak jej rodzice są w mieście. Pewnie by cię stąd wygonili.

– To chociaż usiądź na tamtym fotelu i się prześpij.

– Nie zasnę jeszcze. Kawę w końcu piję.

– Charles...

– Później się prześpię.

Jednak dość szybko zasnąłem. Brunetka nawet mi się śniła. Była w tym śnie taka szczęśliwa... Biegała w tych swoich różowych kaloszach, a później namawiała mnie na to, żebyśmy kupili konia. Ziewnąłem, rozglądając się po sali i spojrzałem na tatę, który rozmawiał przed salą z jej matką. Nie miałem pojęcia, o czym mogli rozmawiać, ale zachowywali się bardzo spokojnie. Wyszedłem cicho z sali, a oni od razu na mnie spojrzeli. W ciszy podszedłem pod automat po butelkę wody, a oni przez ten cały czas milczeli.

Ochroniarz serca +18Where stories live. Discover now