Rozdział 17

969 69 9
                                    

*Mansi*

Zmyłam makijaż, gdy Charles poszedł porozmawiać ze swoim przyjacielem i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, pociągając nosem. Wiedziałam, że Charles był zły. To spotkanie nie tak miało wyglądać. Tak się na nie cieszył... Tyle mi o nim opowiadał... Poszło fatalnie.

Przekręciłam zamek w drzwiach, żeby nie wszedł do środka i przemyłam twarz zimną wodą. Nie sądziłam, że zaczniemy temat Daniela. Chociaż mogłam się tego spodziewać. Miałam też dość moich zmiennych nastrojów. Raz byłam naprawdę szczęśliwa, a później wystarczyło, że tylko przypomniałam sobie o Danielu i od razu byłam smutna.

– Tobie to by się przydała dobra terapia, Mansi – szepnęłam do siebie. Spojrzałam na drzwi, gdy usłyszałam ciche pukanie.

– Mansi, kochanie? Mogę wejść?

– Zaraz wyjdę. Możesz posprzątać jedzenie.

– Chcę być przy tobie... Pozwól mi.

– Charlie...

– Proszę...

Otworzyłam mu drzwi i rozpuściłam włosy, zerkając na niego w lustrze, gdy oparł się o framugę. Spięłam je tym razem w koka, czekając, czy coś powie.

– Wszystko w porządku – powiedziałam w końcu.

– Wiem, że nie jest. Nie musisz kłamać tylko po to, żeby mnie nie martwić. Przepraszam za niego. On normalnie taki nie jest. Ja nie wiem, co się wydarzyło.

– Wkurzał mnie – mruknęłam, a on lekko się uśmiechnął.

– Mnie też, maleńka. Mnie też...

– Dobrze, że już pojechał. Resztę pobytu tutaj spędzamy sami. Nikogo nie chcę już tu widzieć.

– Też myślę, że gości już nam wystarczy. Jak ci mogę poprawić humor?

– Nie wiem, nie mam na nic ochoty. Możemy zamówić pizzę? I coś obejrzeć? Na tamto jedzenie nie mogę na razie patrzeć. Jutro zjemy. Schowa się do lodówki i nic mu się nie stanie.

– Oczywiście.

– Możesz też dać mi buziaka – powiedziałam, odwracając się do niego. Stanęłam przed nim, a on od razu położył dłonie na mojej talii i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. – Ewentualnie dwa. Albo trzy.

– To mi się podoba. Pięknie wyglądasz. Dalej się rumienisz, jak to mówię.

– A mogę ubrać twoją koszulkę?

– Zaraz ci jakąś znajdę. Chciałaś w końcu buziaka.

– Dalej chcę.

Tego potrzebowałam, żeby się trochę uspokoić. Jego bliskości.

Resztę dnia spędziliśmy na kanapie. Nie rozmawialiśmy zbytnio, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Czułam się przy nim komfortowo nawet w ciszy. I nie miałam ochoty na żadne ciężkie tematy. Potrzebowaliśmy się zrelaksować. Uśmiechnęłam się, gdy zorientowałam się, że Charles zasnął z głową na moich kolanach. Wyglądał tak spokojnie...

– Nie odchodź... – usłyszałam nagle jego szept. – Proszę... Nie zostawiaj mnie.

– Charles – szepnęłam, kładąc delikatnie dłoń na jego ramieniu. – Charlie... To tylko sen – powiedziałam, gdy gwałtownie otworzył oczy.

– Przepraszam.

– Leż sobie. Nic się nie stało. Często miewasz takie sny?

– Nie. Właśnie nie mam w ogóle. Nie wiem, czemu mi się nagle to przyśniło – odparł, przecierając twarz. – Która godzina?

Ochroniarz serca +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz