Rozdział 15

1K 64 14
                                    

*Mansi*

Późnym wieczorem wyszłam do ogrodu, gdy zorientowałam się, że na niebie nie było już chmur i nawet było widać księżyc. Spojrzałam w rozgwieżdżone niebo i uśmiechnęłam się lekko na ten widok. Charles golił się w łazience, a ja nie chciałam mu przeszkadzać. Chciałam też sama chwilę o wszystkim pomyśleć. Niczego nie żałowałam. Cieszyłam się, że między nami do tego doszło i dawno nie byłam taka szczęśliwa... Był cudownym mężczyzną.

Ciekawiło mnie to, dlaczego przez tyle lat z nikim się nie związał. A może miał za sobą jakiś poważniejszy związek i bał się wejść w kolejną głębszą relację. Nie wiedziałam, czy mogłam go o to w ogóle zapytać. Uśmiechnęłam się, gdy objął mnie, stając za mną i oparł głowę o moją.

– Piękny, prawda?

– Bardzo – odpowiedziałam mu, patrząc na księżyc. – Wiesz, czego dawno nie robiłam?

– Czego?

– Nie tańczyłam.

– Tańczyłaś w kuchni.

– Wiedziałam, że to widziałeś. Sama tańczę. Nie o tym mówię.

– Jestem dobrym tancerzem – wyszeptał mi do ucha. – Możemy zatańczyć.

– Tutaj?

– A czemu nie? Księżyc nikomu nie powie. Ale jak ty się komuś wygadasz, to wszystkiego się wyprę.

– Zapamiętam. Włącz coś.

– Lubisz stare piosenki? – Zapytał i odwróciłam się do niego przodem, kiwając głową.

Po pierwszej sekundzie miałam łzy w oczach. Od razu rozpoznałam, co włączył.

– "Open Arms" – szepnęłam. – Kocham tę piosenkę.

– Ja też. Journey chyba wszystkie piosenki ma dobre.

Wyciągnął w moją stronę dłoń i od razu ją złapałam. Przyciągnął mnie do siebie i położyłam lewą dłoń na jego ramieniu, uśmiechając się, gdy zaczął cicho nucić piosenkę. Miałam łzy w oczach. Jak byłam nastolatką, to zawsze myślałam, że mój przyszły związek właśnie tak będzie wyglądał. Dokładnie tak, jak nasza relacja. Że będziemy się ze sobą sprzeczać, ale jednak w końcu się uśmiechniemy i obrócimy to w żart. Że będzie się o mnie troszczył... Będziemy potrafili o wszystkim porozmawiać... Potańczymy razem w salonie... Czy w ogrodzie... Jednak moje marzenia z tamtego okresu się nie spełniły. Tkwiłam w toksycznej relacji, z której nie potrafiłam nawet uciec.

Wystarczyła jedna zła decyzja, żeby zepsuć sobie życie.

– Cieszę się, że przyjąłeś tę pracę, wiesz?

– Ja też się cieszę, że ją przyjąłem. Piosenka się skończy, to wracamy do domu, bo mi tu zmarzniesz, a rano będziesz miała katar.

– I tak planowałam po wejściu do domu ukraść ci bluzę.

– Sam ci ją zostawiłem, żebyś sobie ubrała, Mansi.

– Tak? Nie słyszałam.

– Pakuj ten zgrabny tyłeczek do domu, bo już masz zimne ręce. – Klepnął mnie w pośladek i spojrzałam na jego uśmiechniętą twarz. – Co?

– Nic. Sama nie wiem, czy lepiej wyglądasz z zarostem czy bez.

– Po prostu przyznaj, że w dwóch wersjach jestem przystojny.

– I skromny.

– No powiedz to...

– Nie powiem – mruknęłam, idąc do domu i ciągnąc go za rękę za sobą. – Nie ma takiej opcji.

Ochroniarz serca +18Where stories live. Discover now