Rozdział 21

809 63 13
                                    

*Charles*

Byłem zdziwiony, gdy kilka dni później poinformowano mnie, że mam jechać z Mansi na jakieś głupie zakupy. Nawet nie rozmawialiśmy przez te dni. Brunetka praktycznie nie wychodziła z domu, a jak wychodziła, to spacerowała po ogrodzie, ale w takich miejscach, żeby inni ochroniarze ją widzieli. Pewnie, żebym jej nigdzie nie złapał i nie zmuszał do rozmowy. Nie spojrzała na mnie, nawet gdy wyszła z domu. Bez słowa wsiadła na tylne siedzenie. Sam nie wiedziałem, co chciałem jej powiedzieć, dlatego jechaliśmy w ciszy.

Spojrzałem na sklep z sukniami wieczorowymi, pod którym się zatrzymaliśmy i zerknąłem na nią w lusterku. Tak dawno nie widziałem jej uśmiechu... Tęskniłem za nim. Za rumieńcami na jej policzkach...

Domyśliłem się, że musiała kupić suknię na bankiet. Rozmawiałem o nim z jej mężem. Powiedział, że mam na nim być, ale najlepiej, żebym przyszedł z osobą towarzyszącą, żeby nikt nie wziął mnie za ochroniarza. Otworzyłem kobiecie drzwi od samochodu i wszedłem za nią do sklepu. Zaczęła przeglądać każdą sukienkę, a ja nawet na sekundę nie spuściłem z niej wzroku.

Spojrzałem jednak na telefon, który zawibrował i zdziwiłem się, gdy zauważyłem imię mojej byłej dziewczyny. Nie spodziewałem się wiadomości od niej. Nie rozstaliśmy się w jakichś świetnych relacjach.

Od: Roselyn
Słyszałam od Petera, że mieszkasz w stolicy. Jutro przyjeżdżam. Możemy się spotkać? Najlepiej u ciebie.

Do: Roselyn
Peter już dzwonił się poskarżyć?

Od: Roselyn
Jak ktoś ma ci przemówić do rozumu, to właśnie ja. Każdy to wie. Spotkaj się ze mną, Charles. Pogadamy chwilę. Mam dla ciebie propozycję.

Dostrzegłem, że Mansi na mnie zerknęła, ale szybko odwróciła wzrok i wróciła do przeglądania sukienek. A mój wzrok przeniósł się na uśmiechniętą kobietę, która pracowała w sklepie i do nas podeszła.

– Dzień dobry, mogę w czymś pomóc?

– Szukamy sukni na... – zacząłem, ale Mansi się wtrąciła.

– Na razie się rozglądam, dziękuję.

– Dobrze, w razie czego proszę przysłać po mnie męża, jakby potrzebowała pani w czymś pomocy. Będę przy kasie.

– My nie...

– Oczywiście, dziękujemy – powiedziałem, uśmiechając się. – Ta jest ładna. Podoba mi się.

– Więc tej nie biorą – szepnęła, odkładając długą suknię.

Dość szybko wybrała kilka sukni i poszła do przymierzalni, a ja usiadłem i czekałem. Chociaż wiedziałem, że mi się w żadnej nie pokaże. Byłem jednak ciekawy, jakby w nich wyglądała.

Mąż...

Czemu tak bardzo podobało mi się, gdy nazwała mnie jej mężem?

– Kurwa... – usłyszałem jej cichy głos i podszedłem pod przebieralnię.

– Czy wszystko w porządku?

– Proszę zawołać tamtą kobietę, bo nie mogę zapiąć zamka z tyłu.

– Mogę pomóc.

– Nie, dziękuję. Już wolę jej nie przymierzać.

– Mansi... Pozwól mi, proszę...

Uniosłem lekko kącik ust, gdy przekręciła zamek i wszedłem do środka. Stała przodem do lustra, podtrzymując na piersiach sukienkę, żeby nie spadła. Spojrzałem na jej nagie plecy i zerknąłem na nią w lustrze. Obserwowała mnie uważnie. Musnąłem palcami jej skórę na dole pleców, zanim chwyciłem zamek i zauważyłem, że przeszedł ją dreszcz. Wciąż tak samo reagowała na mój dotyk. Zapiąłem zamek i spojrzałem na nią, gdy się wyprostowała i opuściła ręce. Wyglądała przepięknie. Bordowa suknia idealnie opinała jej ciało.

Ochroniarz serca +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz