Rozdział 2

1.2K 75 7
                                    

*Charles*

Wszedłem do baru, w którym byłem umówiony z moim przyjacielem i odruchowo dokładnie rozejrzałem się po całym pomieszczeniu, mimo że od razu dostrzegłem mężczyznę, który już na mnie czekał. Na twarzy blondyna pojawił się szeroki uśmiech, gdy stanąłem obok stołu i wyciągnąłem w jego stronę rękę. Przez dziesięć lat naszej znajomości nigdy się na nim nie zawiodłem. I był jedyną osobą w moim życiu, na której faktycznie się nie zawiodłem.

Zamówiliśmy piwo i spojrzałem na czterdziestolatka, który mi się przypatrywał. Chociaż był ode mnie starszy o trzy lata, czasem wydawało mi się, jakbym to ja był starszy od niego. On był wiecznym dzieckiem. Ja byłem trochę bardziej poważny. Może nawet nie trochę... Też był ochroniarzem jakiegoś polityka i o wiele częściej bywał w stolicy.

– Co tam nudziarzu? Taką masz minę, jakbyś chciał komuś przypierdolić. Kto cię tak wkurzył, co? A ty dzisiaj nie miałeś pierwszego dnia pracy? To nie dziwię się, że masz taką minę.

– Jaką? Normalną... I tak, byłem w pracy.

– I co? Czekaj, ty wylądowałeś u tego dziwnego polityka? Jak on się nazywa? Lively? Langley?

– Langley. U jego żony.

– Żony?! Uuu... Opowiadaj.

– Jest... Kobietą.

– No co ty nie powiesz? Domyśliłem się, jak powiedziałeś, że to jego żonka. Młoda? Ładna? Fajna? W końcu jakaś kobieta w twoim nędznym życiu – powiedział, a ja uniosłem brew. – Nic nie mówiłem. No powiedz mi cokolwiek. Mam jej poszukać w wyszukiwarce?

– Koło trzydziestki. Może przed. Jest... Dziwna, wywraca ciągle oczami. Ostrzegali mnie, że lubi uciekać ochroniarzom. Nie polubimy się.

– Ty w ogóle nikogo nie lubisz.

– No i zaraz przestanę lubić nawet ciebie. Co ty robisz? – Zapytałem, gdy zaczął przeglądać jakieś zdjęcia. – Serio? Nie widziałeś jej nigdy w telewizji?

– Nie interesuję się polityką. Ani żonami polityków. Ale ładna jest! Bardzo ładna.

– Co to zmieniło w twoim życiu?

– Przynajmniej już wiem, z jaką piękną kobietą pracujesz. I lubisz brunetki. Idealnie się składa. Dużo artykułów jest o jej ucieczkach ochroniarzom.

– Ja ją ochraniam. Tyle. Za to mi płacą. Już dzisiaj pewnie chciała mi uciec. Od razu by mnie zwolnił, gdyby to zrobiła. Naprawdę stracę przez nią kiedyś robotę. Po co ciągle uciekać? Mieszka w ogromnym domu... Wyobraź sobie ogromny dom, to ten jest jeszcze większy. Ma wszystko. I ucieka. Po co? Bo szuka głupiej rozrywki? Bawi ją to, że wszyscy jej szukają? Że ludzie tracą pracę?

– Nie znasz jej, Charles – powiedział cicho. – Nie możesz jej jeszcze oceniać.

– Oceniam to, co o niej słyszałem, Peter...

– Nie. Oceniasz ją, chociaż jej nie znasz. Daj jej czas. Wtedy będziesz mógł ją ocenić. Dobra, panie marudo. Napijmy się. Dziękujemy pani bardzo. Twoje zdrowie.

– Kiedy wracasz do Milwaukee?

– Już chcesz się mnie pozbyć? Za dwa dni. Z miesiąc się nie widzieliśmy, a ty już pytasz, kiedy wracam... Okropny jesteś. Możemy dzisiaj pić!

– Nie. Jedno piwo i spadam stąd. Muszę odpocząć przed jutrem. Mam zawalony cały dzień.

– Powiedziałbyś mi, po co chcieli dla niej ochroniarza – szepnął, żeby nikt go nie usłyszał.

Ochroniarz serca +18Donde viven las historias. Descúbrelo ahora