Rozdział 19

849 67 7
                                    

*Mansi*

Przyglądałam się przez okno Danielowi, żeby sprawdzić, czy pójdzie jeszcze do tego domku dla gości, czy nie. Ale nie poszedł. Wsiadł do samochodu i po prostu odjechał. Bez słowa. Byłam pewna, że zacznie na mnie krzyczeć, że to zaproponowałam. Jednak on był wyjątkowo spokojny. A ja musiałam sprawdzić, czy w tamtym domku nie było żadnego podsłuchu albo kamery. Bałabym się rozmawiać tam z Charlesem bez sprawdzenia tego. Napisałam karteczkę dla Charlesa, zabrałam z szafy czystą pościel i wyszłam przed dom, uśmiechając się do ochroniarza, który akurat przechodził.

– Jakby ktoś mnie szukał, to będę w domku. Trochę tam ogarnę, zanim pan Montgomery wróci i przy okazji zaniosę pościel.

– Oczywiście, pani Langley.

– Jak mija panu dzień?

– W porządku, dziękuję.

– Żona już urodziła?

– Ma termin za dwa tygodnie. Mam nadzieję, że dziecku nie będzie się spieszyło.

– Jeśli zacznie się wcześniej, to proszę dać znać i od razu jechać. Niech się pan niczym nie przejmuje. Porozmawiam z mężem i mu o tym przypomnę, bo mógł zapomnieć.

– Dziękuję, pani Langley.

– To ja lecę, żebym zdążyła przed ich powrotem.

– Oczywiście.

Przeszłam za dom i skręciłam do ogrodu. Domek nie był duży. Były w nim tylko dwie sypialnie, łazienka i kuchnia, ale uwielbiałam to miejsce.

Tylko niczego nie znalazłam podczas sprzątania.

Spojrzałam na mężczyznę, gdy wszedł do środka i przeszłam obok niego, podając mu dyskretnie kartkę.

– Tam jest łazienka, gdyby chciał pan iść, panie Montgomery.

– Dziękuję, pani Langley.

– Ja dokończę sprzątać.

– Mogę sam to zrobić.

– Proszę się nie przejmować.

Kiwnął lekko głową, gdy wyszedł z łazienki i w ciszy zaczął mi pomagać. Niby sprzątaliśmy, ale ciągle czegoś szukaliśmy.

– Jak wykrywacze kamer i podsłuchów niczego nie pokazują, to nic tu nie ma. Sprawdziliśmy chyba wszystko – powiedział w końcu. – Był tu w ogóle?

– Nie było go tu. Pojechał od razu.

– To na spokojnie. Czemu nie uprzedziłaś mnie w autobusie, że to planujesz?

– Bo tego nie planowałam. Stwierdziłam, że tam może ci coś grozić i lepiej, żebyś był blisko.

– Wiesz, że tutaj i tak musimy uważać. Nie możesz tu przychodzić, kiedy chcesz. Zauważą to.

– Wiem, ale chciałam, żebyś był blisko. Nawet jeśli nie będę mogła cię dotknąć.

Na jego twarzy pojawił się mały uśmiech i odsunęłam się, wracając do wycierania stołu, gdy zauważyłam, że jeden z ochroniarzy szedł w stronę domku.

– Wszystko pan przywiózł? – Zapytał Charlesa, spoglądając na mnie.

– Tak.

– Ja też już chyba skończyłam – powiedziałam. – A pościel założy pan sam?

– Tak. Dziękuję, pani Langley.

– Nie ma za co. Gdyby czegoś pan potrzebował, to będę w domu.

Ochroniarz serca +18Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu