xxviii.

6.4K 440 11
                                    

      Nie wystarczy pokochać, trzeba jeszcze umieć wziąć tę miłość w ręce i przenieść ją przez całe życie.*

 

       Bo łatwo jest się zakochać. To przychodzi niespodziewanie. Czasem uczucie to rodzi się od tak. Czasem przeradza się z czystej nienawiści. Czasem rodzi się pomiędzy przyjaciółmi. Miłość w czystej formie jest piękna, niewinna. Zakochani, często wyglądamy jak nastolatkowie przeżywający swoją pierwszą sytuację. Nawet jeśli nasz wiek dalece odbiega od tego młodego. Bo miłość pozwala nam latać, przywołuje nieznikający uśmiech, przyprawia o szybsze bicie serca. Całe ciało drży, gdy druga połówka jest obok. Świat zatrzymuje się w miejscu, gdy druga połówka nieśmiało całuje nasze rozgrzane skronie. Mamy ochotę biegać po soczysto zielonych łąkach, trzymając za dłoń swój cały świat. Wsiadamy na karuzelę miłości i bierzemy zachłannie garściami wszystko, co daje nam to uczucie. Cieszymy się rolercoasterem życia, będąc spokojnymi. Bo obok zawsze będzie ta druga połówka.

      Ale miłość jest też ogromnym brzemieniem. Nie jest usłana różami i jedynie pięknymi chwilami. Czasem musi zmierzyć się z przeciwnościami losu. Ludzkość próbuje zdeptać to uczucie, uznając je czasem za zakazane. Bo Romeo i Julia nie mieli łatwo. Ale ich miłość potęgowała i rosła w siłę właśnie dlatego, że była zakazana. A oni świetnie wiedzieli, że są sobie przeznaczeni. Historia i literatura pełne są takich właśnie miłości. Ale nie zawsze trzeba posuwać się do ostateczności, by udowodnić piękno i prawdziwość tego uczucia. W czasach współczesnych przeszkodą może być wszystko. Często pozycja w społeczeństwie. Bo przecież to nie wypada, by wielka gwiazda kochała się w zwykłym, szarym człowieku. By ktoś tak idealny pożądał wszystkimi zmysłami kogoś, kto całkowicie odbiega od wyznawanego przez świat kanonu piękna.

      Gdy wszyscy są przeciwko, właśnie wtedy można udowodnić szczerość uczucia. Wtedy wiadomo, że warto walczyć, pomimo i naprzeciw wszystkim. Czując w drugiej osobie oparcie, bezpieczeństwo – można dokonać dosłownie wszystkiego.

       Harry i Rosie stanęli przed takim właśnie sprawdzianem. Testem ich miłości, która była bezdyskusyjna, choć jeszcze nie do końca potwierdzona słowami. Bo jeszcze żadne z nich nie usłyszało od drugiego tych dwóch, ważnych słów. Ale one nie są najważniejsze. To gesty są najważniejsze. To, że patrząc sobie w oczy widzieli cały swój świat, swoją przyszłość. I choć przyszłość nie wyglądała tak słodko, a oni bali się jej – nie poddawali się. Bo o prawdziwą miłość trzeba walczyć.

*

       To, co zrobił Harry wywołało lawinę nieprzyjemności, dyskusji i domysłów. Dopiero, gdy wytrzeźwiał i był z pełna rozumu, zrozumiał. Zrozumiał, że to co uczynił było najgorszym, co mógł zrobić. Zapomniał bowiem jak delikatna i wrażliwa jest Rosie. Zapomniał, że może nie unieść nienawiści świata. Pluł sobie w brodę, zastanawiając się, co właściwie może zrobić. Ale tak naprawdę nie mógł już zrobić niczego. Internet, gazety, telewizja plotkarska – wszystko żyło już wielką nowością.

       „Wielki i idealny Harry Styles pokazał w końcu dziewczynę, która skradła ponoć jego serce! Cały plotkarski świat żyje tą informacją od poprzedniego wieczoru. Fani chłopców podzielili się jak zwykle na trzy grupy. Jedna nienawidzi i nie szczęści ostrych komentarzy w stosunku do domniemanej miłości Styles’a. druga broni jej zawzięcie, ciesząc się ze szczęścia idola. Trzecia zaś jest zupełnie obojętna i czeka ze zniecierpliwieniem na kolejny album zespołu. My czekamy, aż artysta w końcu oficjalnie przedstawi światu swoją nową dziewczynę. Dziewczynę, która łamie wszelkie stereotypy. Dziewczynę, która swoim wyglądem i pochodzeniem daje nadzieję milionom zakochanych fanek.”

*

     Siedziała na łóżku, w zamkniętym pokoju. Mając w głowie tysiące myśli, czując w sercu strach i zażenowanie. Uczucia, jakie się w niej rodziły mieszały się ze sobą, tworząc coś wybuchowego. Bo była wściekła na zielonookiego, smutna przez komentarze na swój temat jakie pokazała jej Eva, zdenerwowana tym, jak potoczy się dalej kariera chłopca.

- Musimy się spotkać, Rosie. – Nalegał kolejną minutę, oddychając szybko. Z przyłożonym do ucha telefonem pokonywał kolejne kilometry w swoim mieszkaniu, krążąc w kółko. Wydeptując prawie dziurę w panelach.

- To nie jest dobry pomysł. Nie jestem na to gotowa. W ogóle nie byłam gotowa, ale ty.. – Przerwała, pociągając nosem.

- Wiem kochanie. Wiem i przepraszam. Nie myślałem. Proszę, spotkajmy się. – Powtarzał ściszonym głosem, czując jak ogromna gula podchodzi mu do gardła.

- Nie jest ci wstyd? Pokazywać się z taką kreaturą jak ja? – Starała się nadać swej wypowiedzi nutkę ironii, ale w głosie wyraźnie słychać było smutek i załamanie.

- Nie gadaj takich głupot. Przyjadę po ciebie. Porozmawiamy na spokojnie.

- Nie, ja.. Nie mam ochoty wychodzić. – Jej głos zadrżał. Przygryzła wargę, bawiąc się kosmykiem włosów.

- Nie musimy więc nigdzie wychodzić. Za piętnaście minut będę u ciebie. Czekaj na mnie, Rosie.

- Zawsze to robię.. – Wyszeptała, gdy chłopiec się rozłączył.

       Dokładnie piętnaście minut później rozległo się pukanie do drzwi. Znaleźli się sami w pokoju. W milczeniu zajęli miejsca na łóżku. Ona uciekała wzrokiem, bawiąc się nerwowo palcami. On przyglądał się jej z żalem i co chwilę przeczesywał włosy.

        Stanęła przy szerokim parapecie, opierając się dłońmi o jego drewnianą powierzchnie. Spuściła głowę, nabrała powietrza i podniosła wzrok, trafiając na wesołego skowronka, siedzącego na drzewie, po drugiej stronie szyby. Robiąc dwa duże kroki, znalazł się tuż za dziewczyną. Objął jej biodra dłońmi. Jego klatka piersiowa zetknęła się z jej ciepłymi plecami. Szczelnie oplótł rękoma jej talię, a podbródek ułożył na ciemnych, pachnących malinami włosach dziewczyny. spojrzał na tego samego, małego ptaka i westchnął dyskretnie. Nie potrzebowali słów. Potrzebowali siebie.

- Przepraszam. Mogę to powtarzać do końca moich dni. – Wyszeptał w końcu.

- Przyjęłam je za pierwszym razem. – Odpowiedziała równie cicho, uśmiechając się lekko pod nosem. – Co teraz? – Odwróciła powoli głowę, trafiając na parę zielonych, błyszczących oczu. Harry uniósł brew pytająco. – Co teraz zrobimy? Skoro cały świat już o nas wie..

- Przebrniemy przez to razem. – Uśmiechnął się, odgarniając kosmyk z czoła dziewczyny. – Poza tym to nie świat tutaj się liczy. Tylko my. – Dodał szeptem, składając na jej drżących ustach czuły pocałunek.

      I od tej chwili Rosie musiała nauczyć się żyć w jego świecie. Nauczyć się tego czyje słowa są ważne, czyje słowa przepełnione są jadem. Walczyć z tymi, którzy próbowali im zaszkodzić. Ale to wszystko wydawało się mniej przerażające, bo miała u swego boku swe największe marzenie. Chłopca, który za wszelką cenę pragnął być jej Superman’em. Bo tylko ona była jego kryptonitem.

* Konstanty Ildefons Gałczyński

Love actually • styles  ✔Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang