iv.

13.5K 833 66
                                    

     W drodze do Harry’ego postanowiła wstąpić do swojej cukierni. Wybrała tam najsmaczniejsze i najlepiej wyglądające babeczki i żegnając się z szefową – która była wyjątkowo przyjazną i wyrozumiałą osobą – chwyciła małe pudełko w dłonie i radosnym krokiem wyszła na słoneczne ulice Londynu.

     Cieszyła się, że poprzedniego dnia nie skończyli piosenki. Cieszyła się, bo praca z Harry’m była przyjemnością. Wiedziała, że ich współpraca skończy się na jednym utworze, a chciała cieszyć się tym co ma jak najdłużej. Nie zamierzała przedłużać tego procesu, ale głęboko w sercu miała nadzieję, że ich znajomość nie skończy się wraz z zapisaniem ostatniego wersu.

     Stanęła pod drzwiami jego mieszkania. Odchrząknęła, poprawiła niesforne włosy i przywołując uśmiech na twarz, nacisnęła na dzwonek. Nie minęło nawet pół sekundy, kiedy w drzwiach pojawił się wesoły chłopak.

- Jesteś. – Odezwał się radośnie i gestem zaprosił Rosie do środka.

- Czemu jesteś taki szczęśliwy? – Spytała, odkładając pudełko z babeczkami na stół i zdejmując płaszcz.

- A czy to zabronione? – Zaśmiał się, chwytając w dłonie ubranie Rosie i wieszając je w odpowiednim miejscu. Śledziła poczynania chłopaka zdziwionym wzrokiem i lekkim uśmiechem pod nosem.

- Mam coś dla ciebie. – Zaczęła po chwili, podnosząc różowe pudełko z nazwą cukierni i wręczając je chłopakowi. Wydął wargi i z zainteresowaniem otworzył kartonik. Na jego twarzy pojawił się szeroki, niezwykle uroczy uśmiech, a gdy spojrzał na Rosie, jego oczy błyszczały.

- Wygląda smakowicie. Dziękuję, piękna. – Oblizał usta, odwracając się i kierując do kuchni.

- Słucham? – Szepnęła, spoglądając na ciemnowłosego z nieukrywanym zdziwieniem. Czy on właśnie powiedział o niej „piękna”? Nie, musiała się przesłyszeć. Nie mogło być w niej nic pięknego. Nie dla takiego chłopaka.

     Stanęła na środku salonu, rozglądając się. Nie miała pojęcia co ze sobą zrobić. Harry krzątał się w kuchni, a ona tak nagle straciła ten malutki płomyczek pewności siebie, tlący się w niej od dnia poprzedniego. Przygryzła wargę, rozglądając się dokładniej po pokoju. Była pewna, ze zostawiła to miejsce w idealnym porządku. Wystarczyło kilka godzin, by powrócił do stanu poprzedniego. Spojrzała w stronę kuchni, ale Harry nie zamierzał jeszcze wracać. Splotła więc niesforne loki w kok, zwilżyła wargę i podeszła do mahoniowej komody. Podciągnęła rękawki bordowej koszuli i zaczęła sprzątać. Zgarniać wszystkie niepotrzebne rzeczy, inne układając w miejscach na nie przeznaczonych.

     Uśmiechał się nieustannie, przez co zaczynała boleć go szczęka. Jednak nie zamierzał przestać. Wszedł do salonu z kartonem soku jabłkowego i talerzykiem, na którym ułożył babeczki. Wytrzeszczył oczy widząc jak Rosie sprząta z niezwykłą dokładnością pomieszczenie. Z wysuniętym lekko językiem, skupiała się na równym ustawieniu figurek stojących na półkach. Ustawił trzymane przez siebie rzeczy na stoliku i prostując się, skrzyżował ręce na torsie. Zastanawiał się kiedy dziewczyna zauważy jego obecność. W pewnym momencie, jedna z ramek ze zdjęciem, wypadła jej z ręki, upadając na brązowy dywan.

- O boże. – Pisnęła, pochylając się szybko i jeszcze szybciej podnosząc oprawione zdjęcie. Usłyszała cichy śmiech i odwróciła się gwałtownie, prawie wpadając na półkę.

- Uważaj na siebie, Rosie. – Odezwał się w końcu zielonooki, spuszczając ręce wzdłuż ciała. – Rozgość się. – Wskazał na fotel, którą zajmowała poprzedniego dnia.

- Dziękuje. – Uśmiechnęła się krzywo, zakrywając zaczerwienione policzki.

     Chwyciła w dłonie zeszyt, czytając po raz kolejny to, co udało im się stworzyć poprzedniego dnia, on w tym czasie rozlewał sok jabłkowy do dwóch szklanek. Chwycił różową babeczkę z uśmiechniętą buźką i oblizując wargi, odgryzł kawałek słodkiego ciasta. Skupiona na tym, po co właściwie znalazła się w jego mieszkaniu akurat tego dnia, wystukiwała długopisem rytm na udzie. Zaczynała czytać słowa właśnie w tym jednym, konkretnym rytmie, który bardzo szybko układał się w jej głowie w naprawdę świetną melodię.

- Czy mogę? – Wskazała na pianino, zakładając długopis za ucho.

- Śmiało. – Harry potrząsnął energicznie głową, przełykając kawałek drugiej już babeczki. Był zachwycony, bo jeszcze nigdy dotąd – choć zwiedził tyle miejsc – nie jadł tak pysznych wypieków. Był niezwykle ciekawy, czy Rosie maczała palce w ich tworzeniu. Oblizał brudne od lukru wargi i spojrzał na dziewczynę. Usadowiła się wygodnie na krześle, zeszyt ustawiła przed sobą i ułożyła dłonie na klawiszach. Znakomicie widział, że jest w swoim świecie. to było widać na pierwszy rzut oka. Do tej pory nieśmiała, teraz robiła wszystko jak gdyby automatycznie i niezwykle pewnie. Naparła palcami na białe klawisze, wydobywając piękny dźwięk instrumentu. Pochyliła się lekko i mrużąc oczy, zaczęła nucić ledwo słyszalnie, nie odrywając dłoni od pianina. Wszystko przychodziło jej z łatwością, jakiej chłopak nie widział od bardzo długiego czasu.

     Podniósł się bardzo powoli, podchodząc jeszcze wolniej do grającej ciemnowłosej. Przygryzł wargę, wsłuchując się w skupieniu melodii. Stanął tuż za Rosie i pochylił się. Jego twarz znalazła się tuż obok twarzy dziewczyny. Spojrzał na zapisany do tej pory tekst i zaczął nucić. Uśmiechnęła się pod nosem, kończąc grać, mając już w głowie ostatnie słowa. słowa idealnie pasujące i dopełniające cały utwór. Zanim wyciągnęła rękę po zeszyt, poczuła jak Harry układa delikatnie podbródek na jej ramieniu. Kątem oka widziała jak mruży oczy, poruszając ustami. Był skupiony, ale ona na chwilę zapomniała o muzyce. Na chwilę pochłonęła ją bliskość zielonookiego, jego zapach i to jakie ma do niej podejście. Tacy chłopcy zazwyczaj trzymali się z dala od niej, wciąż powtarzając, że nikomu nigdy nie spodobają się jej uda jak kłody, pulchne policzki, nieidealnie płaski brzuch. Żaden z nich nawet przez chwilę nie potrudził się, by poznać jej duszę. Zanim ocenił ciało. ale Harry był inny. Zupełnie inny. I to się czuło w powietrzu. Nie wyobrażała sobie niestworzonych rzeczy na jego temat. Jej serce cieszyło się jednak, że gwiazda takiego formatu, pragnienie połowy populacji, wciąż pozostaje człowiekiem. Zwykłym, przyjacielskim i niezwykle uprzejmym chłopakiem. Nie znała Harry’ego, ale te cechy mogła łatwo wywnioskować po jego dotychczasowym zachowaniu. Odetchnęła subtelnie, wyjęła zza ucha długopis i oparła zeszyt na kolanach, zapisując skrzętnie ostatnie słowa.

Kiedy zamykam oczy

Wszystkie gwiazdy ustawią się równo

A ty jesteś obok mnie

Jesteś obok mnie

Raz w życiu

Byłaś moja.

     Wyprostowałam się i z szerokim uśmiechem odwróciła głowę. Harry stał tuż za jej plecami. Ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękoma, powiększonymi, błyszczącymi oczami i cudownymi dołeczkami w policzkach. Podniosła się z miejsca i wręczyła chłopakowi zapisaną piosenkę.

- Robota wykonana. – Odezwała się po chwili, chwytając w dłoń szklankę z sokiem i upijając nieśmiały łyk. Przez chwilę panowała cisza. Harry skupiał się na tekście, marszcząc uroczo nos i stukając palcem w podbródek.

- Jesteś po prostu.. – Zająkał się, odwracając w stronę coraz bardziej zdenerwowanej i coraz bardziej zaróżowionej dziewczyny. – Jesteś genialna. Jesteś moim mistrzem. – Zaśmiał się. robiąc dwa duże kroki, znalazł się tuż przed Rosie. Odłożył na stolik zeszyt i łapiąc ja za ramiona, przyciągnął do siebie i mocno przytulił.

- Dziękuję. – Wyszeptał, a z jego twarzy nie znikał uśmiech.

- To była przyjemność. – Odezwała się z trudem. Była w całkowitym szoku. Otumaniona jego intensywnym, pięknym zapachem i zaskoczona jego zachowaniem, wtuliła nieśmiało głowę w jego tors. Jak się okazało, była co najmniej o dwie głowy niższa.

     Ale czy to już koniec? Całkowity koniec ich znajomości? Przecież utwór powstał, a jej ciotka wracała powoli do zdrowia. Wszystko wskazywało na to, że niedługo będzie musiała pożegnać się z tym niezwykłym człowiekiem.

     Ale życie bywa zaskakujące. Ludzie bywają zaskakujący. Tam, gdzie zupełnie się tego nie spodziewamy, dzieją się rzeczy piękne, najpiękniejsze. I nagle przepływa iskra, ciepło wypełnia całe ciało, a z twarzy nie znika uśmiech. Cały świat zaczyna kręcić się wokół jednej osoby, a my czujemy się jak w wesołym miasteczku. Jak gdybyśmy mieli dożywotni kupon na najlepsze i najzabawniejsze karuzele. Jak gdybyśmy mogli bez końca zajadać się watą cukrową i innymi słodkościami. Czując w brzuchu motylki, a w duszy niepohamowaną ciekawość i żądze nowych przygód. 

Love actually • styles  ✔Where stories live. Discover now