vii.

12.2K 733 42
                                    

       Nikłe światło padało na jego twarz. jego zielone oczy błyszczały, nie tylko za sprawą trzeciego już drinka. Tak samo jak jej policzki nie robiły się różowe tylko ze względu na alkohol. Nie musiał nawet prawić jej komplementów, by wiedziała, że chłopiec ma w stosunku do niej zupełne inne podejście. Podejście inne niż wszyscy piękni, wysportowani i wspaniali chłopcy z jej starych szkół. Burzyła powoli stereotyp, który przez tak wiele lat budował się w jej świadomości. On od zawsze uważał, że każda dziewczyna jest wyjątkowa, każda jest piękna. Nigdy nie zdarzyło mu się ocenić po wyglądzie. To tak, jakby oceniać książkę po okładce. Czasem oprawa zapiera dech w piersiach, ale treść pozostawia wiele do życzenia. Czasem jednak oprawa jest niepozorna, czasem nawet gorsza od innych, ale skrywa w sobie treść pełną najszczerszych skarbów.

      Nigdy nie szukała miłości, bo nigdy nie odważyła się o niej marzyć. Znała te uczucie jedynie z książek. W swoim życiu dokonał ogromnej liczby złych wyborów. Szczególnie w ciągu ostatnich czterech lat.

     Różnili się wszystkim. Poczynając od charakteru i ilości pewności siebie w sercu, kończąc na wyglądzie. On przystojny, świetnie zbudowany, z twarzą małego cherubinka. Ona niska, szara, z nadwagą i pulchnymi policzkami. Ale przecież świat świetnie zna prawdę, która sprawdza się w tak wielu przypadkach. Przeciwieństwa się przyciągają. Ale czy oni naprawdę są tak od siebie różni?     

     Siedząc w loży kolejną godzinę, nie zauważali nawet jak szybko i nieubłaganie mija czas. Rosie spojrzała od niechcenia na ekran telefonu. Druga trzydzieści w nocy. Poruszyła się niespokojnie, wrzucając komórkę z powrotem do torebki. Potarła rozpalone policzki i spojrzała na rozbawionego chłopca.

- Harry, chyba powinniśmy się zbierać. – Uniosła kąciki ust. Skrzywił się, robiąc minę podobną do tej, którą przybiera chłopiec, któremu mama karze kłaść się zbyt wcześnie spać. Zaśmiała się i uniosła rękę. Zmierzwiła roztrzepane już loki zielonookiego i wzruszyła ramionami.

- Niestety musimy. Ja mam jutro pracę, ty na pewno też masz coś bardzo ważnego.

- Ale musimy to powtórzyć! – Uniósł palec w górę, spoglądając na dziewczynę z powagą. Zachichotała i skinęła energicznie głową. Świetnie widziała, że Harry jest już wstawiony. Uroczo wstawiony. Podniosła się z miejsca, chwytając swój piaskowy płaszcz w dłonie. Ciemnowłosy wstał zaraz potem. Zrobił to tak szybko, że mało brakowało, a reszta whiskey znalazłaby się na jego ciemnych spodniach. Okrążył chwiejnym krokiem stół i stanął obok dziewczyny. Bez żadnego słowa wyrwał jej płaszcz z rąk i przybierając szarmancką minę wyciągnął dłonie z jej ubraniem. Kręcąc głową z szerokim uśmiechem, skorzystała z pomocy zielonookiego.      

     Kilka minut później, wynurzali się już z zadymionego i dusznego klubu na przykryte ciemnością ulice miasta. Odetchnęła głęboko zaciągając się pozornie świeżym powietrzem. Nagle poczuła jak coś ciężkiego opada na jej ramiona. Podskoczyła ze strachem, co spotkało się z dźwięcznym śmiechem Harry’ego. Odwróciła głowę trafiając na różową, radosną twarz chłopaka. Przewiesił długie ręce przez jej ramiona, a głowę oparł z prawej strony.

- Chyba o czymś zapomniałeś kolego. – Zaśmiała się, odsuwając. Stanęła przed ciemnowłosym i wspinając się na palce, założyła mu kaptur. Zaraz potem wyjęła z kieszeni jego rurek okulary i wsunęła je na nos chłopaka.

- Dziękuję, piękna. – Wyszeptał, ukazując rząd białych zębów. – Odprowadzę cię.

- Nie trzeba. – Odpowiedziała od razu, odsuwając się.

- Ale ja nalegam. – Jego mina spoważniała, kiedy wyprostował się i założył ręce na tors.

- Ale ja sobie poradzę. Nie przejmuj się mną. – Uśmiechnęła się pewnie, zarzucając torebkę na ramię.

Love actually • styles  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz