Niecodzienne problemy syna Sn...

By lubie_budyn_01

8.3K 648 4.3K

...czyli jak przypadkiem wskrzesiłem mojego chłopaka. Voldemort zostaje pokonany, jednak dla Alexandra Snape'... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Fioletowy problem
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
miniaturka
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
urodziny Teddy'ego
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33

Rozdział 30

173 16 94
By lubie_budyn_01

Nie pierdol Snape, taka okazja nie trafia się codziennie.

Przez chwilę siedziałem w szoku, nie wiedząc jak właściwie mam zareagować. Czy może mnie pocałować? Co to w ogóle za pytanie? Merlinie słodki, poczucie smaku ust tego puchatego kruka, było czymś o czym marzyłem odkąd zginął. Oczywiście, że bym nie odmówił! Jednak... Spojrzałem na Camerona, kompletnie nie wiedząc czego chłopak oczekuje.

Na szczęście nie musiałem zbyt długo myśleć nad tym okropnym pytaniem, bo Rosier postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Nie zwracając uwagi na moją przerażoną minę, usiadł na moich kolanach z zadowolonym uśmiechem. Nie zdążyłem zareagować, kiedy chłopak jedną ręką chwycił mój podbródek, a drugą wplótł we włosy. Nie zaprotestowałem, gdy nagle poczułem jego gorące usta na moich. Na początku czarodziej był dość niepewny w tym co robi, jednak szybko mu pomogłem, obejmując czarodzieja w pasie.

Jasnowłosy pachniał cynamonem i jabłkami, pewnie dlatego, że był niezłym ciasteczkiem. Jego usta były czymś, do czego chciałem się zbliżyć, kiedy tylko znowu go zobaczyłem. Były takie ciepłe i słodkie, jednak...

Szybko odsunąłem się od krukona, czując niepewność. Przecież nie byliśmy razem... Jeżeli Cameron doszedłby do wniosku, że naprawdę teraz jest hetero... Nie wiadomo. To byłoby zbyt okropne, żeby teraz się z nim całować, a później tylko to wspominać...

- Co ty robisz? Źle całuję? - zapytał czarodziej, wyglądając na rozczarowanego. Ojej, jak masz taką smutną buźkę... Chyba muszę go teraz jakoś pocieszyć, prawda?

- Ale wymyśliłeś... - mruknąłem, łącząc się z ustami chłopaka jeszcze raz. Tym razem to jasnowłosy odsunął się szybciej, niż przewidywałem. Dopiero co zacząłem na poważnie smakować czarodzieja. Chłopak uśmiechnął się pod nosem, wstając. Spojrzałem na niego rozmarzony, czując się jakbym był pod wpływem.

- Co ty robisz? - zapytałem sennie, chcąc znowu poczuć ciało Camerona tak blisko.

- Chodź Snape, przejdziemy się. - rzucił czarodziej wesołym głosem, wychodząc z mojego pokoju. Zamrugałem, dopiero po chwili przyswajając jego słowa. Wstałem, dochodząc do wniosku, że jeżeli naprawdę chcę go poderwać, to muszę zawlec za nim swoją szanowną dupę.

Przewróciłem oczami, nie wiedząc gdzie też chce się o tej porze chłopak wybrać. Ja osobiście byłem zmęczony powstrzymywaniem go przed przeleceniem jakiejkolwiek żywej istoty, więc nie miałem ochoty się szwendać.

- Co ty knujesz? - zapytałem ostrożnie, doganiając Rosier'a na schodach. Jasnowłosy uśmiechnął się pięknie, widocznie sądząc, że za ten ruch go nie zabiję. A to dobre!

- Po prostu chcę z tobą porozmawiać. Co cię tak dziwi?

- W takim razie dlaczego nie możemy porozmawiać tutaj? - zapytałem, ignorując zdziwione spojrzenia Snape'a i Potter'a. Zapewne spodziewali się, że Rosier mnie nie oszczędzi po tym, jak odwiązałem go od łóżka. Cóż.

- Nie muszę ci się tłumaczyć Snape, ale tym razem to zrobię. Mam ochotę na lody.

Prychnąłem, nie mogąc uwierzyć, że chłopak akurat teraz, w tym momencie postanowił wyruszyć po deser bogów.
Nagle pewna myśl wpadła do mojej głowy.

Czy my przypadkiem nie idziemy na randkę?

Cóż, nie mogłem się powstrzymać przed zadaniem chłopakowi tego pytania, co też zrobiłem od razu, kiedy zamknęły się za nami drzwi domu Potter'a.

- Czy ty właśnie zaprosiłeś mnie na randkę?

- Co? Noo... Może?

W środku tańczyłem z radości i opijałem moje cholerne szczęście. Dobrze, skoro to przyznał, to znaczy, że mam szanse omiotać go moim urokiem osobistym, który nie istnieje eee... to znaczy zaciągnąć do łóżka. Tak. To brzmiało bardzo, bardzo dobrze. Teraz już go tak łatwo nie wypuszczę z moich sideł. W myślach już rozbierałem chłopaka, powoli rozpinając jego zieloną koszulę... Nie, nie. Zerwałbym ją z niego, w końcu jestem wampirem, mam buły jakbym pakował pięć razy w tygodniu. No dobra, może trzy.

- Prowadź, ja nie znam tej okolicy. - powiedział chłopak, uśmiechając się delikatnie. Merlinie, jak on się pięknie uśmiecha.

- Snape? - zapytał czarodziej, machając dłonią milimetr przed moją twarzą. Otrząsnąłem się szybko, czując się bardzo dziwnie. Prawdę mówiąc, stresowałem się przebywając z Cameronem sam na sam. W końcu miałem swoje różne odchyły, i podczas naszej znajomości w czasach szkolnych nie przepadaliśmy za sobą. Dopiero później wszystko się rozkręciło dzięki Felix Felicis... No nie, nie chcę używać żadnych eliksirów, chociaż właściwie to jestem dość mocno zdesperowany...

- Halo! Tu ziemia do wampirzego czubka!

- Ej! Sam jesteś niezłym czubem! - zawołałem, czując się co najmniej obrażony. Prychnąłem, idąc w stronę najbliższej lodziarni.

- Naprawdę? Dlaczego? - zapytał chłopak z autentyczną ciekawością. Przewróciłem oczami, nie wiedząc od czego zacząć.

- Lubisz brukselkę.

- I co w tym dziwnego? - zapytał jasnowłosy, doganiając mnie. Spojrzałem na niego, zastanawiając się czy naprawdę będę musiał wysłać go do psychiatry.

- Człowieku, brukselka powstała tylko po to, żeby mnie torturować.

- Jest zielona, a ty jesteś ślizgonem...

- Snape był opiekunem ślizgonów i jakoś też jej nie znosi. - mruknąłem, czując zgrozę na myśl o tym piekielnym warzywie. Wzdrygnąłem się, nie mogąc robić tego tak długo. Na szczęście nie musiałem, bo w końcu doszliśmy do lodziarni.

Właśnie w tym momencie Cameron chwycił mnie za rękę, wciągając do środka. Czując jego ciepłą dłoń byłem pewien, że moje mroczne serduszko telepie się w takim tempie, iż powinno wyskoczyć mi przez nos.

Nie wyskoczyło. Napawało się widokiem puchatego kruczusia, a ja czułem się bardzo źle, emocje kotłowały się we mnie jak nigdy w życiu. Najchętniej po prostu bym się do niego przytulił, ale wiedziałem, że nie mogę. Dlatego też postanowiłem być zimnym draniem.

- No? Jaki problem napotkałeś? Wyglądasz jak dryfująca, wytrzeszczona ropucha, załsoikowana w składziku Snape'a. - zapytałem chłodno, patrząc na skonsternowaną minę chłopaka. Moja aura czarnoksiężnika nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. Jego piwne oczy biegały od smaku do smaku, nie zwracając na mnie uwagi, jakby właściwie to...

- Wiesz, bo ja nie pamiętam co lubię.

"Wow, możesz próbować wszystkiego od nowa, zazdroszczę."

Odwróciłem się spokojnie w stronę blondwłosej dziewczyny, uśmiechając się pięknie. Właściwie to spodziewałem się takiego obrotu sprawy, co za ehhh...

- Ja poproszę ciemną czekoladę, a dla tego obok karmel. I jeszcze jakby mogła nam pani dać dodatkowe serwetki, bo ta łajza zawsze się wysmaruje, od stóp do głów.

Szkoda, że nie było lodów o smaku ust Camerona. Wziąłbym całą zamrażarkę.

- Wcale się nie wysmaruje, idioto! - zawołał chłopak z oburzeniem, mrużąc piwne oczy.

- Tak, tak. Jeszcze w dodatku obkleisz lodami wszystko dokoła, dziko gestykulując. Nie mam zamiaru stanowić pożywki dla os.

- Jeżeli nie mamy w planach żadnego obściskiwania... - powiedział chłopak nonszalancko, machając tym przeklętym waflem na wszystkie strony. - ...to gwarantuję ci, że nie staniesz się moją ofiarą.

- Nie mamy, palancie. - warknąłem, przyspieszając kroku. O Merlinie, jak mam uwieść tego... Ugh, tego roztrzepanego kruczusia?

Kilka kroków później stanąłem w miejscu, uświadamiając sobie pewną rzecz. A co jeżeli... A co jeżeli Cameron tak naprawdę nie leci na mnie ani trochę i... i będzie chodził z kimś innym?! Może tylko sprawdza jak się ze mną egzystuje... Nie ma we mnie nic specjalnego! Co, jeżeli już ktoś mu się podoba?!

O Merlinie, moje mroczne serduszko stanęło.

Rosier widząc, że się zatrzymałem, też stanął, przypatrując mi się uważnie. Jeszcze trochę i zacznie mi lecieć krew z nosa, kurwa mać. Nie wlepiaj tak we mnie tych swoich głupich oczu, no odwal się już, już!

- No i co się gapisz? - warknąłem, ruszając w stronę Grimmauld Place. Chłopak wzruszył ramionami, uważnie się wszystkiemu przyglądając. Nie, nie. Patrz na mnie! Naaaa mnieeee!

- Hej, może mógłbyś mi coś opowiedzieć... No wiesz... O tym co było przed moim, eee...

- Mam ci zdradzić twój największy łóżkowy fetysz? - zapytałem, uśmiechając się bardzo perfidnie. Z chęcią mu opowiem jak...

- Nie, to akurat pamiętam.

Aha.

- No to co chcesz wiedzieć?

- Jest wiele takich rzeczy... Może usiądziemy? - zapytał chłopak, wskazując pobliską ławkę w parku. Wzruszyłem ramionami, wiedząc, że mam za wiele czasu, więc mogę wyjątkowo poplotkować z tym parszywym draniem.

Chłopak westchnął, przez chwilę przyglądając się jakiemuś brzydkiemu pomnikowi. Oparłem się wygodnie o ławkę, zastanawiając się o co może mnie Rosier zapytać.

- Możesz mi powiedzieć co się stało z moją matką?

- Umarła przez powikłania poporodowe.

- Yhym. A ojciec?

Mało brakowało a uśmiechnąłbym się na myśl o tym idiocie stulecia. Westchnąłem, wspominając z radością jego pogrzeb. Stypa była zajebista. Przeleciałem Rosier'a w gabinecie starego. Nigdy nie czułem takiej satysfakcji.

- To była ciekawa osobistość. Próbował ci wrzucić do łóżka dziewczynę, ale ty będąc jebanym pedałem spałeś ze mną, chociaż ten stary piernik o niczym nie wiedział. Koniec końców zginął podczas... Ej, i tak pewnie nie pamiętasz. Załatwił go Moody, a potem ty jego.

Krukon patrzył na mnie w ciszy, słuchając co mam do powiedzenia. Nie zareagował jakoś niespodziewanie na te wyjątkowe wiadomości, oprócz... Hmm... Po brodzie tego spasionego kruka spływały roztopione lody, a ja się poczułem jak zahipnotyzowany. Uchyliłem trochę usta, czując, że jeszcze chwila i przelecę tego idiotę tu i teraz. On to specjalnie zrobił! Specjalnie! Naprawdę! Chłopak patrzył mi prosto w oczy, z tym swoim łajdackim uśmiechem, czekając co zrobię.

Oblizując usta, powoli przejechałem po buzi chłopaka palcem, ścierając strużkę lodów. Chwilę później perwersyjnie go oblizałem, nie wiedząc skąd wyciągnąłem tyle przeklętej pewności siebie. Przysięgam, że jeszcze wczoraj zapadłbym się pod ziemię. Może to moje wampirze moce dają mi tyle opanowania?

- Ile w ogóle ze sobą chodziliśmy? - zapytał chłopak ni z gruchy ni z pietruchy. Wytrzeszczyłem się wiedząc, że tak właściwie to mieliśmy oficjalnie być razem dopiero po upadku Voldemorta... Nigdy tego sobie nie powiedzieliśmy w twarz, nie chcąc nikogo narażać, wiedząc jak dobrze Czarny Pan posługiwał się legilimecją. Poza tym, był jeszcze psychiczny Evan Rosier, ale po jego śmierci wciąż istniał Riddle, sukcesywnie zatruwając nam życie.

- Jak sobie przypomnisz, to będziesz wiedział. Musimy już wracać, Snape pewnie odchodzi od zmysłów. - powiedziałem, wstając. Nie czekając na Camerona poszedłem w stronę Grimmauld Place. Chłopak szybko mnie dogonił, nie odzywając się już przez resztę drogi.

Zmierzałem w stronę domku Potter'a, zastanawiając się ile jeszcze będę musiał tam gnić i kiedy wreszcie Cameron wszystko sobie przypomni. Merlinie, czekałem na ten dzień jak na gwiazdkę!

Kiedy wróciliśmy, moje rozmyślania przerwał mój drogi ojczulek, który zapewne wyobrażał sobie, że poszliśmy na wycieczkę do burdelu, albo innego równie chwalebnego miejsca. Mężczyzna westchnął głęboko, chcąc poprowadzić mnie drogą moralności, zdrowych decyzji oraz...

- Zacznij ćwiczyć czarną magię, bo będziesz zmieniał pieluchy Emilii ręcznie, mój umiłowany synu.

Nie wiem czy dostałem większego wylewu od części "mój umiłowany synu", tej dotyczącej czarnej magii w towarzystwie szefa biura aurorów, czy... Taaa, najstraszniejsze były pieluchy, oczywiście.

- To nie mój berbeć. Ja już mam swojego, prawda Teddy? - zapytałem słodziutkim głosem, za nic w świecie nie chcąc dać się wkręcić w intrygi mojego ojca. Biedaczek na starość nie chce swojej córuni majteczek zmieniać, ojej trzeba było wcześniej o tym pomyśleć, stary manipulancie.
Lupin przewrócił oczami, grając w szachy z Jamesem.

- Yhym. Wieża na E7.

- Alex, Cameron, możecie mi pomóc robić sałatkę? - zapytała Ginny z uśmiechem, podając mi miskę z pomidorami. Nie śmiałem zaprzeczyć, a poza tym właściwie to nie miałem nic do roboty.

- Umyj je, a ty Cameron, pokrój ogórki.

Szkoda, że to ja nie dostałem tych ogórków. Mógłbym zrobić z nimi wiele różnych perfidnych rzeczy, żeby w końcu zaciągnąć Rosier'a do łóżka. Oj tak, jak chcę to potrafię...

Kątem oka obserwowałem zdecydowane ruchy nadgarstka krukona, który bezlitośnie pastwił się nad warzywami. Wszystko pięknie, aż w końcu zrobiło się jeszcze piękniej, kiedy usłyszałem ciche westchnięcie.

- Ałć! - syknął Rosier patrząc na palec, który (cóż za szkoda) sobie zaciął. Czując zapach krwi Camerona, poczułem, jak ciśnienie gwałtownie mi skacze. Powoli odwróciłem się w stronę chłopaka, wiedząc doskonale, że wyglądam jak wygłodniały wampir. Moje kły wysunęły się do samego końca, a tylko sekundy dzieliły mnie od tego, żebym zaczął się ślinić.

Krukon widząc, że zachowuję się jak zahipnotyzowany, uśmiechnął się cwaniacko, kręcąc w powietrzu zranionym palcem ósemki. Zastygłem, obserwując poczynania chłopaka z czcią.

- Alex, chcesz go oblizać? - zapytał słodkim głosem jasnowłosy. Czując, że jestem w niebie, klęknąłem przed chłopakiem, delikatnie chwytając jego palec, cały we krwi. Czułem cudowny, smakowity zapach, któremu nie potrafiłem się oprzeć. Nawet nie zauważyłem zachwyconego wzroku Camerona, kiedy bardzo ostrożnie, oblizałem stróżkę krwi czubkiem języka. Rosier smakował wybornie, lody czekoladowe przy nim to rozgotowana brukselka.

Nie mogłem się oprzeć temu wspaniałemu uczuciu, które mi towarzyszyło, kiedy spijałem krople krwi mojego niegdyś chłopaka. Nie owijając w bawełnę, objąłem ustami cały palec, rozkoszując się smakiem.

Dokoła trwała martwa cisza, kiedy wszyscy obecni patrzyli na nas po części ze zgrozą, a także z zachwytem. W końcu ta wspaniała chwila została przerwana przez tego okropnego bachora.

- Teddy, czy to jest porno? - zapytał cicho James, na co błyskawicznie się od siebie odsunęliśmy. Spojrzeliśmy po sobie niewinnie, udając, że w ogóle nawet nie kojarzymy tego słówka na "p".

Lupin nie odpowiedział młodemu Potterowi, po prostu wstał i wyszedł, wyglądając jakby odkrył nowy poziom zażenowania.

- I jak Alex? Smakowała? - zapytał Rosier, przekładając między palcami kosmyki moich włosów. Uśmiechnąłem się błogo, czując się tak dobrze, że lepiej być nie mogło.

W tym momencie Cameron uklęknął obok mnie, całując mnie namiętnie. Nie zwracając na nikogo uwagi, siedzieliśmy na tej zimnej podłodze, zajmując się swoimi ustami, jakby jutro świata miało nie być. Czy to dzieje się naprawdę? Merlinie, kocham tego kruka.

Continue Reading

You'll Also Like

21.9K 1.8K 19
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
11.6K 620 24
❝ - Ty na serio się w niej zakochałeś - spojrzałem na kumpla z lekko podniesionymi brwiami z zaskoczenia. - Żartujesz sobie ze mnie - prychnąłem pod...
54.1K 5.9K 51
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
26.2K 1.3K 46
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...