Niecodzienne problemy syna Sn...

By lubie_budyn_01

8.3K 648 4.3K

...czyli jak przypadkiem wskrzesiłem mojego chłopaka. Voldemort zostaje pokonany, jednak dla Alexandra Snape'... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Fioletowy problem
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
miniaturka
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
urodziny Teddy'ego
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33

Rozdział 15

228 19 65
By lubie_budyn_01

Alphonse był dla mnie kimś fascynującym. Babka to babka, ale chłopak w przeciwieństwie do niej, jest z jakiegoś powodu zmuszony do służenia nam, mimo że zapewne jego największym marzeniem jest nasz rychły zgon. W dodatku nie jest skrzatem domowym! Jak to w ogóle możliwe?! Jak się tutaj znalazł, kim tak naprawdę jest?

Tyle pytań i ani jednej odpowiedzi!

Jakim trzeba być frajerem żeby odebrać komuś możliwość mówienia tylko dlatego, że posłał ci wiązankę?! Naprawdę, nawet Czarny Pan pozwalał swoim ofiarom na niego zemścić, w końcu to była jedyna ulga.

Gdyby jakiś mój dziadziunio go tak nie urządził, to by nie musiał tego słuchać! Byłem oburzony i coraz bardziej brzydziłem się moich przodków. Przy tym Tobiasz to kaszka z mleczkiem. Tak, idąc tym tokiem myślenia, mój ojciec to prawdziwy cud, a ja moralny anioł mojej rodziny.

Przewróciłem oczami, nie mogąc na trzeźwo myśleć w ten sposób o swojej osobie. Merlinie, kto by pomyślał, że będę przodował w jakimś cholernym nawróceniu jednej z czarodziejskich rodzin, które lubują się w czarnej magii, śmierci i zniszczeniu. Bosko.

Znalazłem moją wróżkę w bibliotece. Chłopak czytał jakąś książkę z takim zaangażowaniem, że nawet nie zauważył, kiedy się do niego zbliżyłem. Nagle uświadomiłem sobie, że właściwie nie byłem w stanie określić jego wieku. To było bardzo osobliwe. Chociaż według mnie chłopak miał mentalność wkurzonego nastolatka. Zerknąłem przez jego ramię, chcąc wiedzieć co go tak wciągnęło.

- Podróże Guliwera? Też ją lubiłem. - powiedziałem na głos, na co elf podskoczył w miejscu, zatrzaskując egzemplarz. Spojrzał na mnie z przerażeniem. Cóż, dobrze, wiem, że brunet potrafi czytać więc pisać zapewne też.

- Chciałbym zadać ci parę pytań, chodź ze mną. - odparłem, odwracając się w stronę wyjścia. Chłopak posłusznie za mną podążył, chociaż zachowywał bezpieczną odległość. No tak, kiedy ostatnio powiedziałem mu, że chcę mu coś powiedzieć, oberwał zaklęciem torturującym. Nie jestem zbyt dobry w kontaktach z innymi. Zaprowadziłem bruneta do salonu, chcąc wytłumaczyć wszystko jak cywilizowanej osobie.

Wskazałem mu fotel, który zajął z wyraźnym wahaniem. Usiadłem naprzeciwko, czując się niekomfortowo, wiedząc jak ostro go potraktowałem.

- Posłuchaj... Chciałem cię przeprosić za moje dzisiejsze zachowanie. Nie miałem pojęcia o tym, że nie możesz się wytłumaczyć. Byłem pewien, że po prostu robisz mi na złość... Dobra, wiem że to i tak nie jest żadne tłumaczenie, nie miałem prawa cię torturować, jednak mam nadzieję, że dasz radę mi wybaczyć.

Alphonse otworzył usta ze zdziwieniem, patrząc na mnie jak krowa w malowane wrota. Westchnąłem wiedząc, że wolałbym zobaczyć w tym momencie chłopaka w wersji buntowniczego nastolatka, a nie mojego zahukanego sługi. Okej, jak przyjmie moją prośbę?

- Accio pióro i papier. Umiesz pisać?

Chłopak zamrugał, kolejny raz wyglądając na zszokowanego. Co go tak zdziwiło? Nikt nigdy nie oczekiwał od niego zdolności pisania? Czy on tylko biega z tą szabelką i zabija każdego kto się napatoczy i nie jest moim kuzynkiem? Ostro.

- T - tak, Panie. - szepnął brunet, nie patrząc mi w oczy. Nawet zauważyłem błysk wściekłości przebiegający przez jego twarz, kiedy zwrócił się do mnie "Panie". Chłopaku, nawet nie wiesz jak doskonale cię rozumiem.

- Chciałbym zdjąć z ciebie zaklęcie, które nie pozwala ci mówić. Nie wiem jak mogę to zrobić, więc chciałbym żebyś napisał mi ze szczegółami wszystko co pamiętasz na jego temat, w jaki sposób zostało na ciebie nałożone, czy czujesz jakieś zdrowotne skutki na przestrzeni czasu? Rozumiesz o co mi chodzi?

Elf bez słowa wpatrywał się w pustą kartkę. Nie byłem w stanie wyczytać z jego twarzy cokolwiek, denerwowało mnie to lekko, bo nie wiedziałem w jakim stopniu nastolatek jest mi podporządkowany. Jeżeli jego klątwa go zmusi do odrzucenia mojej propozycji, to nic nie będę mógł zrobić.

Po jakimś czasie, który dla mnie wydawał się być wiecznością, chłopak chwycił pióro i całkowicie skupiając swoją uwagę na ruchach dłoni, nakreślił kilka słów. Kiedy skończył, odwrócił ją w moją stronę, patrząc na mnie podejrzliwie.

"Dlaczego chcesz to zrobić?"

Naprawdę, wszystkiego się spodziewałem, ale nie tego. Jestem pewien, że to jest jasne jak słońce. Nie wiem z jakiego powodu brunet miał wątpliwości, ale czułem się za niego odpowiedzialny.

- Wiesz kiedy zniesiono niewolnictwo? Cóż, zauważyłem, że masz śmieszne ciuszki z minionej epoki, ale chyba wiesz który mamy rok, prawda?

Brunet wzruszył ramionami, widocznie mając to w głębokim poważaniu. No tak, to dość ciekawe. Chociaż nie wiem jakie ja miałbym podejście do życia, wiedząc, że będę do śmierci służył jakimś jebniętym czarownikom.

- Hej, ile ty właściwie masz lat? - zapytałem czując, że to pytanie mnie nurtuje od kiedy dowiedziałem się, że chłopak jest elfem. No bo jest, tak?

- Jesteś wysokim elfem?

Alphonse już odwracał kartkę żeby pokazać mi swój wiek, ale szybko dopisał coś jeszcze. Moim oczom ukazały się odpowiedzi na moje pytania.

"375" oraz "tak"

Druga odpowiedź była widocznie nierówna, tak jakby chłopakowi drżała ręka podczas pisania. Nie wiedziałem co tak go zdenerwowało, ale zaciekawiło mnie to bardziej niż trzycyfrowa liczba oznaczająca wiek bruneta.

- W takim razie dlaczego jesteś taki niski? - zapytałem, potrzebując odpowiedzi. Przecież to nie tak, że Alphonse nie pił mleka! Wysokie elfy bardzo szczyciły się swoim wzrostem, którego zazdrościły im inni przedstawiciele ich rasy.

- Jak się tutaj w ogóle znalazłeś?

Merlinie, o co chodzi?! Czułem się jakby ktoś dał mi do rozwiązania sudoku z wpisaną jedną cyfrą. Niczego nie rozumiałem!

Brunet nagle zaczął wyglądać na szczerze przerażonego. Zmarszczył brwi, powoli wyciągając rękę ku kartce, ale następnie szybko ją zabrał, tak jakby nie chciał mi odpowiadać, ale zaklęcie wiążące go do tego zmuszało. Cóż, jeżeli chcę go przekonać, że trzymanie sługi, który nie chce być moim sługą jest poniżej mojej godności, muszę chyba dać mu spokój.

- Nie musisz odpowiadać, jeżeli nie chcesz. - odparłem, zapalając papierosa. Ten wywiadzik mnie dość mocno zmęczył. Brunet spojrzał na mnie zdziwiony i nie byłem pewien czy jest bardziej zafascynowany tym, że mu odpuściłem czy tym, że palę.

"Czy pan Snape pozwala ci palić w domu?"

Zanim zdążyłem odpowiedzieć, chłopak ze złością odwrócił w swoją stronę kartkę, coś szybko dopisując. Westchnąłem, widząc że skreślił "ci", zamieniając na "panu".

- Nie mam do cholery szesnastu lat żeby się słuchać starego! Mogę sobie palić w wannie, łóżku, na dachu i w ogóle gdziekolwiek mam ochotę! - zawołałem, machając w powietrzu fajką. To, że wyglądam jak dziewiętnastolatek nie znaczy, że nim jestem, kiedy ludzie to zrozumieją?!

Alphonse chyba się trochę przestraszył mojego wybuchu, ale mimo to znowu coś napisał. Hej, a może być się tak nauczyć języka migowego? To też byłoby dobre, ale raczej nie mam na to czasu.

"Na dachu nie."

Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się o co mu znowu chodzi. Brunet zacisnął wargi, stukając palcem w kartkę. Wyglądał na zaniepokojonego.

- Dlaczego nie? - zapytałem, czując jak moja ciekawość na temat tego miejsca rośnie. Przecież zakładając, że elf jest moim ochroniarzem mogę nawet do studni wskoczyć, bo mnie uratuje. Czy jednak jest coś, czego chłopak się obawia?

- Alphonse, niczego nie widziałem na dachu, więc o co ci chodzi? - zapytałem spokojnie, chcąc dalej czytać książkę od Snape'a, a nie wymuszać odpowiedzi na różne pytania od mojej zbuntowanej wróżki. Przez chwilę mój rozmowny towarzysz wyglądał na zdziwionego tym, że zwróciłem się do niego po imieniu, ale w końcu rzucił mi wściekłe spojrzenie.

"Nie powiem ci."

Oczywiście nie minęło kilka sekund kiedy "ci" zmieniło się na "panu". Przewróciłem oczami wiedząc, że jeszcze nie doszliśmy do tego etapu, żebym był w stanie przekonać go do zwracania się do mnie po imieniu. Poza tym mam wrażenie, że kiedy byłem dla niego "panem", ten fakt chociaż trochę powstrzymywał go przed zamordowaniem mnie. Dobra, wiem, że to nie był on, chociaż dalej trudno mi w to uwierzyć...

- Nieważne. Sam pójdę i to sprawdzę, a teraz wypij to. - powiedziałem, kładąc przed brunetem buteleczkę z eliksirem postcrucjatusowym. Sądziłem, że po takim czasie już nie czuje jakichkolwiek skutków zaklęcia, jednak nie miałem pewności. Może i jestem zwyrolem, ale nie aż takim żeby mu tego nie dać.
Ku mojemu zdziwieniu elf wyglądał na coraz bardziej wystraszonego. Merlinie, chyba muszę sobie kupić jakiś instruktaż obsługi niemych wróżek.

Zaraz, zaraz przecież z jego reakcji wynikało wyraźnie, że mój crucjatus nie był jego pierwszym. Czy on nigdy nie dostał eliksiru postcrucjatusowego? Cóż, właściwie to nie oczekiwałem zbyt wiele od moich przodków, jednak...

- To nie jest trucizna, ani nic. Pomoże ci, obiecuję. - powiedziałem łagodnym głosem, ale nic to nie wskórało.

Ten akt miłosierdzia zszokował chłopaka już do reszty. Czułem się jakbym miał do czynienia z jakąś ofiarą sadyzmu, co właściwie miało miejsce, ale bardzo nie chciałem tego przyznać. Chwyciłem się za nasadę nosa, nie rozumiejąc dlaczego do niektórych dociera coś wyłącznie jak się na nich nawrzeszczy.
Pochyliłem się w stronę bruneta, patrząc na niego z wściekłością. Wskazałem palcem fiolkę, mentalnie zgrzytajac zębami.

- Nie zmuszaj mnie żebym wlał ci to do gardła siłą. Uwierz mi, nie chcesz tego. I nie interesuje mnie co ty sobie myślisz, mam zamiar spać w spokoju wiedząc, że mój ochroniarz jest w stanie obronić mnie przed hordą aurorów, czy to jest jasne? - wywarczałem ze złością, nie pozwalając chłopakowi zostać miejscowym męczennikiem. Już w połowie mojego wykładu brunet szybciutko wszystko przełknął, więc chyba osiągnąłem jakiś progres.

- Dobrze, mam zamiar iść na obiad, a później przejść się na dach. Chcesz zjeść ze mną?

Nie wiem, może Alphonse rozumie tylko kilka słów po angielsku, bo w tym momencie wyglądał jakbym przemawiał do niego po chińsku.

- Co? Ty też nie musisz jeść? - zapytałem, potrafiąc zrozumieć rozgoryczenie Tatiany. Życie jest po to żeby z niego korzystać i balować tak jak ja w kwiecie wieku, kiedy jeszcze nie miałem na głowie nastoletniego metamorfomaga. Jaki z niego pożytek, skoro nawet nie możesz sobie flaszki walnąć?

"Muszę, ale nie z tobą panie."

Może i chłopak pisał "panie" z małej litery, ale i tak mnie irytował. Oddychaj Snape, nie możesz na niego wrzeszczeć za to, że twój dziadziuś miał nierówno pod sufitem. Skoro mam pod ręką dość ciekawego elfa, który jest jedną z dwóch osób w tym domu oprócz mnie, to dlaczego nie mogę sobie z nim pogawędzić? Dobra, wiem, że pewnie nie czuje się godny, czy jakieś inne pierdolenie, ale proszę, możemy to sobie już darować?

- Dlaczego nie? Wolę ciebie, niż babcię zombie. - powiedziałem, wstając. Zignorowałem to jak chłopak się rozejrzał, jakby spodziewał się, że lada chwila Tatiana wyskoczy z za rogu, żeby powiesić mnie na swojej włóczce.

- Nie obchodzi mnie co ci nagadał Tobiasz, Corban czy jakiś inny psychol. Teraz ja tutaj mieszkam, więc mam coś na ten temat do powiedzenia. No chyba, że nie masz ochoty. - dodałem głosem zawiedzionej księżniczki. Bez słowa poszedłem w stronę jadalni, słysząc za sobą ciche kroki elfa. Uśmiechnąłem się pod nosem, czując się jak jakiś treser dzikich zwierząt. Dobrze, w końcu zaczyna chwytać co to znaczy żyć jak człowiek. Może zapytam Tobiasza i Corbana co o nim wiedzą? Severusek olał temat ciepłym moczem, więc raczej za wiele mi nie powie. Co za ignorant, Merlinie.

W domu nie było normalnych skrzatów, wszystko robiły duszki, których nikt nigdy nie widział. Czasami nad głową przeleciała mi miotełka do kurzu i słyszałem różne ciche odgłosy, jak układanie książek na półkach.
Jeżeli chciałem coś do jedzenia, musiałem wpisać nazwę dania na pustą kartę z napisem "menu". To było dziwne, ale właściwie to dobrze, bo miałem kilkanaście istot mniej w kwestii przekonywania, że nie jestem Najjaśniejszym Panem, Bogiem i Merlinem w jednym.

- Na co masz ochotę? - zapytałem, podając chłopakowi kartę. Elf wzruszył ramionami i po chwili wpisał "pielmieni". Ach, no przecież! Jesteśmy w Rosji! Już prawie o tym zapomniałem.

- A wiesz, właściwie to też bym ich spróbował, jadłem je z dwa razy. - odparłem, wpisując to samo co brunet. Widziałem jawne zażenowanie na jego twarzy. Jasne, to oburzające, że jem to samo co mój sługa! Może spodziewał się, że zamówię sobie jakieś owoce morza czy coś równie obrzydliwego?

- Chcesz coś do picia? - zapytałem, oddając mu jeszcze raz kartkę. Alphonse wpisał "kompot" co już kompletnie mnie zaintrygowało. To znaczy, jasne, kompot piłem ale taki makowy, nafurany byłem jak nigdy w życiu.

- To to jest jakiś normalny napój? Nawet nie wiedziałem. Słowianie są przedziwni. Też to wezmę. - odparłem z uśmiechem na twarzy. Tylko czekałem aż elf po prostu wyjdzie, żeby móc w spokoju wsunąć jakieś obierki po ziemniakach w samotności.

- Wiesz, zastanawiałem się dlaczego mój ojciec woli mieszkać na Spinner's End, a nie tutaj na przykład. W końcu Tobiasz to niezły skurwiel, na pewno ma wiele przykrych wspomnień związanych z tamtym miejscem. Czy unika tego domu z powodu czarnej magii? - zapytałem chłopaka, który patrzył na mnie tym razem bez emocji. Zazwyczaj był albo zły albo przestraszony.

"Nie wiem, przez wiele lat nikt tutaj nie mieszkał."

- Wiesz od ilu dokładnie? - zapytałem, chcąc dowiedzieć się dlaczego właściwie moja rodzinka dała nogę. Elf zamyślił się, przygryzając wargę. W końcu wzruszył ramionami chwytając kartkę.

"Z dwieście na pewno, panie."

- A wiesz dlaczego? Przecież obecna tutaj magia jest fascynująca.

"Kiedy panią Tatianę spalono na stosie, ludzie z miasteczka przez wiele lat uważali pana rodzinę za przeklętą i w końcu się stąd wynieśli."

- Hm... No tak, to logiczne. A ty tutaj zostałeś z Tatianą?

"Tak, Pani dalej szuka sposobu żeby odzyskać swoje człowieczeństwo."

Rany, ona naprawdę sądzi, że da radę w końcu umrzeć jak każdy człowiek? Dlaczego po prostu nie ogarnie jakiegoś egzorcyzmu? Siedzi tutaj z niemym elfem i zapewne po prostu przeczesuje bibliotekę w poszukiwaniu wskazówek. Chociaż, może to nawet dla niej jakaś szansa. Ja w wieku piętnastu lat pierwszy raz smakowałem zioła, a nie się żeniłem. Chociaż jeżeli urodziła mając piętnaście, zapewne była panną młodą kiedy miała jeszcze czternaście. Całe życie w pieluchach, brrr...

Kiedy dostaliśmy nasz obiad, przekonałem się, że Alphonse potrafi używać sztućców, co było świetną wiadomością. Coraz bardziej cieszyłem się z jego towarzystwa, chociaż wciąż wyglądał jakby cierpiał na jakąś aspołeczną chorobę. W dodatku nic nie napisał sam z siebie, odpowiadał wyłącznie na moje pytania.

Trochę się bałem, że go spłoszę jeżeli zapytam jaką książkę lubi najbardziej, albo jakiej muzyki słucha. O ile jakiejś słucha. Stwierdziłem, że muszę to sprawdzić.

Continue Reading

You'll Also Like

144K 3.9K 172
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
34.5K 1.7K 103
To miały być szybkie badania socjologiczne, chciałam tylko poznać powody i skutki aplikacji randkowych. Nie miałam zamiaru poznawać nikogo nowego, b...
8.7K 795 20
Alicent Hightower zwykła mawiać, że jej córka Maegelle została jej zesłana jako prawdziwy anioł przez samych Siedmiu. Z trochę pulchnymi, różanymi po...
919K 101K 124
Wiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystk...