𝐓𝐎 𝐄𝐍𝐃.♕ TOM RIDDLE ERA

By xxtessxx143

79.5K 3.7K 391

[BRAK KONTYNUACJI} "You're giving up, I'm tired The tug of War that we're playing I'm not giving up in truing... More

MAIN CHARACTERS.
FEMALE SUPPORTING CHARACTERS.
MALE SUPPORTING CHARACTERS.
PROLOGUE.
CHAPTER ONE.
CHAPTER TWO.
CHAPTER THREE.
CHAPTER FOUR.
CHAPTER FIVE.
CHAPTER SIX.
CHAPTER SEVEN.
CHAPTER EIGHT.
CHAPTER NINE.
CHAPTER TEN.
CHAPTER ELEVEN.
CHAPTER TWELVE.
CHAPTER THIRTEEN.
CHAPTER FOURTEEN.
CHAPTER FIFTHTEEN
CHAPTER SIXTEEN
CHAPTER SEVENTEEN
CHAPTER EIGHTEEN
CHAPTER NINETEEN.
CHAPTER TWENTY ONE.
CHAPTER TWENTY TWO.
CHAPTER TWENTY THREE.
CHAPTER TWENTY FOUR.
CHAPTER TWENTY FIVE.
CHAPTER TWENTY SIX.
CHAPTER TWENTY SEVEN.
KONIEC.

CHAPTER TWENTY.

1K 54 1
By xxtessxx143

      — Tom — powiedziała donośnie, jej głos odbił się echem od ścian. Jej postawa była harda i niezlimna, a sama sprawiała wrażenie, jakoby zdecydowanie stawiała kolejne kroki oraz zarazem uważnie przemyślała to, co zamierza zrobić. Jednakże, gdy spojrzenie Toma Riddle'a przeniosło się na jej personę, poczuła się całkiem naga, jakby jej maską odwagi pod wyrazem jego tęczowek rozkruszyła się. Aczkolwiek Adelina Shelwood bez względu na to uczucie, zachowała gardę, uspokajając swój oddech, który minimalnie przyśpieszył.

      — Zwątpiłaś, Adelino — odezwał się głębokim głosem, co skutkowało tym, że na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Przez jakiś czas milczała, ponieważ jej umysł pod zbyt dużą presją zatrzymał się, zamknął nie pozwalając na znalezienie wyrwy, która pomogłaby jej samej go otworzyć i odnaleźć odpowiednie myśli.

      — W czym? — zapytała, a jej głos w ciszy zabrzmiał niczym krzyk przez swoją naturalną piskliwość.

      Twarz Toma przykrywała Ślizgonka maska, której Adelina nie mogła zerwać, aby dowiedzieć się, co czuję. Gdy się odezwał w jego głosie rozbrzmiewała złość. Mimika jego oblicza drgnęła, ukazując również uczucie kpiny, której Krukonka nie spodziewała się ujrzeć – przez cały czas z cichą, beznadziejną nadzieją myślała, iż okaże jej chłód i zlekceważenie, co miał w zwyczaju robić praktycznie za każdym razem, gdy przebywali razem w jednym pomieszczeniu i właśnie do tego zdążyła się przyzwyczaić oraz to odpierać. Jednakże teraz, gdy miała możliwość rozpoczęcia dyskusji i przekazania w niej swojej racji wychodziło na to, że nie jest pewna tego, co sobie zaplanowała, ale skoro zaczęła musiała kontynuować. Potrafiła czytać między wierszami, spostrzegać elementy, które bywały momentami zbyt oczywiste, aby się w nie zagłębić, a jednak posiadające skryte perfekcyjnie drugie dno. Lecz teraz ta umiejętność z niej uciekła, wyparowala jak gorąca woda.

      — Naprawdę myślałaś, że uda ci się cokolwiek zdziałać?

      — Z początku nie wiedziała, jak ma na to zareagować czy w ogóle powinna cokolwiek odpowiedzieć? Czy lepiej, aby zamilkła i pozwoliła mu bez przeszkód wytykać jej winę, której w tym wypadku było dużo i zdołała to zrozumieć przed tym, jak przyszedł czas na konfrontację z personą, która zajmowała większość jej myśli w ostatnim czasie. I sama nie potrafiła powiedzieć, czy ten fakt był pozytywny, czy negatywny. Miała wobec niego mieszane uczucia, aczkolwiek czyny jasno określone, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, ze mogło – a z pewnością było – być już za późno. Nie chciała jednak myśleć o tym w taki sposób. Nie chciała, aby poczucie winy wyżarło jej duszę, która i tak była już słaba i ledwo trzymała się materialnego ciała.

      Zbyt długo się zastanawiała i zbyt długo zwracała uwagę na jego zachowanie, którego nie potrafiła zrozumieć, zamiast zacząć dostrzegać okazje, których jak się okazało było wiele, a ona nie zdołała ich wykorzystać.

      — Nie ośmieszaj się już — warknął, widząc, iż jej usta drgnęły w geście, że chciała cokolwiek powiedzieć. Nie miał zamiaru wysłuchiwać jej beznadziejnych tłumaczeń i ukazał to tym jednym zdaniem. Nie należał bowiem do osób, które robiły dobry wyraz do złej gry. To on prowadził tę grę, która bywała zbyt okrutna, aby można było nazwać ją już zwykłą grą. A przecież dopiero wszystko zaczynało odbierać wybrany przez niego kierunek.

      Adelina Shelwood odruchowo dotknęła wewnętrznej strony dłoni opuszkami swoich palców, wciskając je w skórę, aż ich knykcie popielały. Bala się, ot co.

      — Prawda jest taka, że twoje czyny nigdy nie będą skuteczne. A jednak wciąż łudzisz się, że będzie inaczej. To zaskakujące, bo przez cały ten czas wiesz, ze starasz się na marne. Zastanawiam się więc, co tobą kieruje. Jesteś Krukonką, a z każdym swoim krokiem okazujesz się coraz mniej inteligentna niż uznała Tiara Przydziału — powiedział ostro, a dziewczyna cofnęła się o krok, gdy Ślizgon ruszył w jej stronę. Aczkolwiek nie ruszyła się dalej, chcąc zachować choć resztki swojej gryffońskiej cząstki, którą zawsze musiała specjalnie budzić, gdyż sama nie potrafiła się uaktywnić.

      — Nie przyznam ci racji — zacisnęła zęby i uniosła odrobinę wyżej swój podbródek, aby spojrzeć na niego z dołu. Niekontrolowanie kąciki jej ust skierowały się w minimalnym geście w dół, co nie umknęło uwadze Toma, który spojrzeniem uważnie skanował jej twarz.

      — Ale wiesz, że ją mam.

      Gdy stanął przed nią, była w stanie poczuć jego zimny oddech na swojej twarzy, co przyprawiało ją o bolesne dreszcze, które przeszły wzdłuż jej kręgosłupa. Ślizgon zmrużył powieki. Wraz z podejściem do niej, poczuł strach, który bił od niej nieubłaganie.

      — Nie tym razem. Możesz mówić, co chcesz, ale w tej chwili nie wiesz o mnie niczego — powiedziała hardo, a jej górna warga teatralnie drgnęła jakoby w złości. Tom spojrzał prosto w jej tęczówki, co sprawiło, iż oddech Adeliny się uspokoił i spowolnił, aczkolwiek nie pozostała długo w bezruchu, gdyż zamrugała szybko i wciągnęła gwałtownie powietrze nosem, cofając się gwałtownie. Zadziwiające dla bruneta było to, iż przez tę krótką chwilę nie udało mu się usłyszeć jej myśli, które zazwyczaj były tak głośne, iż nawet nie musiał się wysilać. Wyprostował się i cofnął wraz z nią o krok, zaplatając dłonie za plecami. Nie okazał zdumienia, choć dziewczyna po jego odruchu zauważyła, iż nie była to dla niego normalna rzecz.

      — Myślisz, że pozwoliłabym abyś wciąż czytał ze mnie jak z otwartej księgi? — zapytała i zaplotła ręce na piersi.

      Skóra na nosie Toma Riddle'a się lekko zmarszczyła, aczkolwiek na jego ustach pojawił się uśmiech. Lecz ten uśmiech nie miał w sobie ciepła.

      — Nie muszę znać twoich myśli, aby z ciebie czytać. Twój problem leży w tym, że nie potrafisz chować swoich emocji, a maska, którą starasz się trzymać jest nieumiejętna. Znam cię na tyle długo, aby potrafić przejrzeć twój umysł, twoją duszę nawet wtedy, gdy wydaje ci się, że jest to przez ciebie utrudnione. Ale nie rozumiem jednego. Nie rozumiem, dlaczego pozwalasz, aby rodziły się w tobie uczucia. To słabość, której należy się pozbyć. I prawie to zrobiłaś, ale zbyt długo zwlekałaś — powiedział, a uśmiech z jego twarzy zszedł, ustępując miejsca kpinie. — Teraz jesteś słaba.

      Nie uważała siebie za słabą. Nie uważała, iż uczucia są słabością, lecz co najwyżej błędem w bardzo wielu tego słowa znaczeniach. I wiedziała o tym, chociaż wciąż upierała się przy tym, że są one czymś, czego tak naprawdę nie da się uniknąć bez względu na to, jakim jest się człowiekiem. Nawet Tom Riddle – dziedzic Slytherina, najwybitniejszy uczeń Hogwartu mimo roku, na którym się znajdował i przede wszystkim chłopak zrodzony z amortencji też musiał mieć uczucia. Ponieważ były one ludzkie i nie mogły zostać odebrane komuś, kto był po prostu inny pod względem swojego powstania. I chciała to udowodnić, gdyż to otwierało głupią nadzieję na to, że cokolwiek może się zmienić.

      Nie zdążyła zarejestrować momentu, w którym Ślizgon pojawił się przed nią, a jego mroczna aura całkowicie ją pochłonęła, zabierając wbrew jej woli maskę z jej twarzy. Uniosła podbródek, aby spojrzeć mu w tęczówki nieustępliwie. Tom uniósł dłoń i odgarnął kosmyk jej białych włosów z policzka, aby założyć go za jej ucho. Zmarszczyła usta, gdy jego zimne palce musnęły rozgrzaną skórę jej policzka.

      — Nie wiem, jak człowiek tak ślepy potrafi brnąć ze swoimi celami do przodu — wysyczał, a ona poczuła się jakby ktoś ją spoliczkował. — Życzę ci szczęścia.

      Dopiero gdy odszedł zrozumiała, co znaczyły jego ostatnie słowa. Rozkojarzył ją, przez co w jej umyśle pojawiła się szczelina, która pozwoliła mu wtargnąć do środka i móc usłyszeć chociaż część jej wewnętrznego monologu. Zacisnęła usta w wąską linię, a jej twarz wykrzywił grymas złości.

      A najgorsze w tym wszystko było to, iż nie była wściekła na siebie, co powinno mieć miejsce. Była wściekła na niego. Bowiem Tom Riddle był jej problemem, o którym zorientowała się dość niedawno. Zrozumiała, iż był dla niej przyjacielem i zarazem kimś innym. Poczęła rozumieć osoby, które były w niego zapatrzone, gdyż przyłapała się na tym, iż sama do ich grona należała. Ale nie kochała go. On ją pociągał. Pociągała ją jego idealna twarz, która wydawała się zostać wykuta dłutem samego Michała Anioła. Pociągał ją jego styl bycia, aczkolwiek nie same czyny. Była pod wrażeniem jego władzy, choć nie jej charakteru. Była zauroczona jego wyglądem, chociaż nie celami. Była zdeterminowana do tego, aby go zmienić i zatrzymać rozwój jego wewnętrznego tyrana. A żeby to zrobić musiała sprawić, aby nie stała się obojętna. Aby móc kogoś zmienić musiała zacząć od siebie.

Continue Reading

You'll Also Like

207K 4.4K 11
W TRAKCIE KOREKTY Książka zostawiona z sentymentu, pisana w okolicach 2018 roku. Fabuły nie zmieniłam po prostu bardziej rozbudowałam opisy. "Na koń...
1.5K 192 16
Fanarty na okładce zostały zrobione przez @sophithil
320K 17.9K 55
Aurora Robinson to huncwotka, dla której najważniejsi są przyjaciele. Kiedy pewnego dnia ucieka przed woźnym trafia na Regulusa Blacka, który wywraca...
625K 1.9K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.