Soaking up the air - Jonah Ma...

By martynaescape

10K 677 72

Layla (Ivy) za sprawy nieznanych, magicznych mocy, cofa się w czasie do lat starożytnego Egiptu. Szybko okazu... More

My kingdom
Mindblown
Missing piece
Make me believe
Many advices
Matters
Mistaken move
Meaning of love
Made for
My manners
Me in the back
My way
My heart broke cause of you
Missing piece I need
Mistreated you
Magnificent times
Make me yours
Mirror but it's not myself
Meant to be mine
Miracle of our own
Mesmerized by your understanding
Make you an exception
Making mistakes is a part of it all
My mission
Midnight wishes
Main point of emotions
Man of my dreams
Maybe we should give up
Message for you
My mind is off
Means nothing and everything
Misuse of love
More truth, less falsity
My love for you will never end
Nowa powieść
Druga część!

Majority of us

244 22 2
By martynaescape

Słowa Thotha docierały do mnie jak zza mgły. Wiedziałam jednak, co znaczyło to, co nam przekazał. Jonah miał oddać swoją moc, abym wyzdrowiała. Starałam się odnaleźć wzrokiem jego spojrzenie, ale chłopak wpatrywał się w boga księżyca stojącego przed nami. Miał zaciśniętą szczękę i nie wydawało się, jakby miał zamiar się na mnie spojrzeć. Byłam w stanie oddać się do krainy zmarłych, aby tylko nie musiał pozbywać się swoich magicznych mocy.

- Skoro to jest jedyna droga, aby uratować Ivy, zrobię to bez wahania - odpowiedział Jonah. Chciałam szturchnąć go w pierś. Powiedzieć, żeby się opamiętał i nie robił takich głupstw. Thoth jednak miał nade mną władzę i nie dość, że nie umiałam się ruszyć, to jeszcze nie umiałam nic powiedzieć.

Jonah usadził mnie na podłodze tak, abym mogła oprzeć się plecami o ścianę. Uparcie tkwił w tym, aby się na mnie nie patrzeć. Wiedział, co zobaczy w moich oczach. Mimo tego, że nie mogłam się z nim porozumieć słownie, Jonah wiedział, że błagałam go o zaprzestanie tego, co miał zamiar zrobić. Obiecałam, że nigdy sobie nie wybaczę, jeśli odda swoje moce w ręce tego okrutnego egipskiego boga.

Patrzyłam się błagalnie na księcia, ale on nie zwracał na mnie uwagi. Nie wiedziałam, na czym miała polegać ta ceremonia. Na łbie Thotha widziałam wścibski uśmiech. Zdawał sobie sprawę z tego, że wygrał.

- Przysięgasz, że Ivy odzyska zdrowie, jeśli oddam ci swoje moce? - spytał Jonah, podchodząc bliżej boga. Thoth skinął głową, nie przestając się uśmiechać. Bałam się, że nie mówił chłopakowi prawdy. Zachowywał się, jakby skrywał coś ważnego.

- Oczywiście, Jonah. Wiesz, że władzę nade mną mają również inni bogowie. Nie wiedzą, że tu teraz jestem, ale dowiedzieliby się, gdybym zrobił ci krzywdę. Wtedy zostałbym skazany na wieczne potępienie, sam o tym wiesz - odrzekł pewny siebie.

- W takim razie rób, co do ciebie należy - wyszeptał ledwie słyszalnym głosem Jonah.

Thoth uniósł ręce w górę i zaczął coś mówić. Pewnie było to po egipsku, bo nie zrozumiałam ani słowa.

Nagle w pomieszczeniu pojawiły się fioletowe kłęby dymu. Zupełnie takie, jakie widziałam wtedy w świątyni Anubisa przed walką Jonah z jego ojcem.

- Wzywam wszystkich bogów! Wielki książę odda mi swoje moce, a ja uczynię jego kobietę zdrową! Niech tak się stanie!

Zrozumiałam słowa Thotha. Następne sekundy były dla mnie niczym koszmar.

Jonah upadł na kolana, zupełnie jakby powalony magicznymi mocami. Z jego klatki piersiowej w powietrze został wyrzucony złoty pył, który Thoth uchwycił w swoje dłonie. Z ust księcia wydarł się przeraźliwy krzyk, który rozbił moje serce na małe kawałki. Gdybym tylko mogła mu pomóc, zrobiłam wszystko.

W następnej chwili chłopak upadł na podłogę bezsilnie. Thoth zamknął oczy, po czym w pomieszczeniu rozpętało się coś w rodzaju trąby powietrznej, która pochwyciła w siebie boga. Po chwili już go nie było.

Nagle zaczęłam odzyskiwać czucie w kończynach. Mogłam otworzyć oczy bez większego wysiłku. Moje ciało opanował przyjemny chłód. Byłam pewna jednego. Thoth mówił prawdę.

Kiedy tylko oprzytomniałam, wstałam i podbiegłam do Jonah. Rzuciłam się na kolana i przewróciłam go na plecy, aby móc się na niego spojrzeć.

- Jonah... - wyszeptałam, gładząc dłonią jego poraniony policzek.

Miałam w oczach łzy. Nie spodziewałam się, że wyssanie energii przez Thotha sprawi chłopakowi takie szkody.

Książę miał krew na policzkach. Nie wiedziałam, skąd się ona wzięła. Przecież nie doznał żadnej krzywdy fizycznej. Nie mógł tak się poranić przy zwykłym osunięciu na ziemię. Jego oczy były zamknięte. Położyłam dłoń na jego piersi i poczułam, jak unosi się i opada. Odetchnęłam z ulgą wiedząc, że oddycha. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby umarł. Jonah był jednak w stanie krytycznym.

- Proszę, Jonah. Ocknij się. Proszę...

Starłam krew z jego policzków. Ciało Jonah stało się jakby blade. Nie biła od niego ta świetność, co wcześniej.

Usiadłam na podłodze i schowałam twarz w dłoniach. Nie miałam pojęcia, co robić. Wiedziałam, że jeśli nic nie zrobię, Jonah najprawdopodobniej umrze. Potrząsnęłam przecząco głową, odrzucając od siebie tą myśl. Usiadłam tak, aby położyć głowę Jonah na swoich kolanach. Gładziłam go po włosach i modliłam się, aby odzyskał przytomność. Miałam nadzieję, że jego organizm będzie na tyle silny, aby mu pomóc. Poza tym, musiałam liczyć na Anubisa, który był daleko stąd, ale obiecał, że będzie z nami myślami i mocami.

- Kochanie, nie rób mi tego... - wyszeptałam, nachylając się nad nim, aby złożyć pocałunek na jego czole. Poczułam, jak Jonah poruszył się na moich kolanach. Odsunęłam się od niego, a wtedy otworzył oczy.

- Boże, Jonah! Ty żyjesz! Nawet nie wiesz, jak się cieszę! - powiedziałam, kładąc się na ziemi obok niego i przytulając go lekko. Bałam się go skrzywdzić.

Po chwili odsunęłam się od chłopaka i zobaczyłam na jego twarzy lekki uśmiech.

- Ivy... - wyszeptał. Kiedy chciał poruszyć ręką, aby zapewne dotknąć mojej twarzy, zajęczał z bólu i opuścił rękę, poddając się.

- Jak mam ci pomóc, Jonah? Co mam zrobić? Powiedz mi, proszę! Zrobię dla ciebie wszystko! - krzyknęłam. Cieszyłam się, że książę odzyskał przytomność, ale musiałam liczyć się z każdą minutą i tym, co przyniesie.

Jonah zamknął oczy i odetchnął ciężko.

- Przepraszam, że musiałaś to widzieć - wyszeptał. Z jego oczu wypłynęły łzy. Starłam je drżącą dłonią.

- Nie wygłupiaj się! Mów, jak mam ci pomóc! Rozumiesz?!

Jonah wziął głęboki oddech, ale nawet to sprawiło mu dużą trudność. Nie wiedziałam, co z nim zrobić. Nie miałam pojęcia, jak się tutaj dostaliśmy. Skoro byliśmy w Dolinie Królów, wiedziałam tyle, że było to jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc w starożytnym Egipcie. Pełne pułapek i oczywiście rządziła nim znana wszystkim klątwa faraona. Byłam zbyt nieprzytomna, aby patrzeć, jak Jonah tu ze mną dotarł. Poza tym, nie wiedziałam, jak miałabym pomóc mu iść. Chłopak był ode mnie większy i silniejszy, więc nie było szans, abym mogła pomóc mu i go unieść. Mógł się mnie podpierać, ale nie wiedziałam, czy miał na tyle sił, aby udało mu się wstać z ziemi.

- Odpocznijmy, Ivy. Za chwilę powinno mi przejść. Pierwszy raz czuję się tak...

Czekałam cierpliwie aż Jonah coś powie, gładząc go po włosach

- Uległy.

Zadrżałam, słysząc to słowo. Jeśli tak niezależny człowiek jak Jonah czuł się uległy, świadczyło to tylko o tym, że było bardzo źle.

Chłopak spokojnie oddychał, starając się dojść do siebie. Nie chciałam na razie zadręczać go pytaniami, choć miałam ich tak wiele. Jonah potrzebował odpoczynku.

Tak bardzo chciałam dotrzeć do wody, aby móc przemyć jego twarz, która była ubrudzona krwią. Teraz Jonah wydawał mi się taki bezsilny i słaby. To było okropne.

- Co znaczy to, że straciłeś swoje moce? - spytałam w końcu. Musiałam utrzymać chłopaka przy rozmowie, bo bałam się, że jeśli zamknie oczy, już ich nie otworzy.

- Nie będę już mógł czytać w twoich myślach, Ivy. Nie będę mógł sprawiać, żebyś poczuła moje ciepło. Nie będę mógł robić wielu rzeczy, o których jeszcze nie miałaś pojęcia. To nawet dobrze, że nie zdążyłaś zobaczyć, do czego byłem zdolny. Ja będę za tym tęsknić, ale przynajmniej ty nie będziesz.

Zdołowałam się jeszcze bardziej. Szczerze mówiąc, spodobało mi się to, że Jonah czytał mi w myślach. Z początku mnie to przerażało, ale z czasem bardzo spodobało. Było mi przykro patrzeć na niego w takim bólu. Nie zasłużył na to. Pomyśleć, że znowu poświęcił się dla mnie.

- Chyba powinniśmy iść, Jonah. Zajmę się tobą w pałacu. Wolałabym, żebyś odpoczął właśnie tam - powiedziałam, starając się podnieść z ziemi. Jonah jednak nie ruszył głowy z moich kolan.

- Tutaj zostaniemy pochowani, wiesz? To tutaj spoczniemy, Ivy. Za kilka dni niewolnicy zaczną poszerzać sarkofag. Chyba będziemy pierwszą parą, która zostanie pochowana razem.

Jonah cicho się zaśmiał, choć wiedziałam, że sprawiło mi to ból.

- Nie mówmy o tym teraz, proszę - odparłam, nie chcąc jeszcze bardziej się zdołować. Musiałam być silna dla niego. Czekała nas przecież kilkugodzinna przeprawa przez Nil. Chciałam, abyśmy dotarli tam bezpiecznie.

- Dobrze, Ivy. Nie wiem jednak, jak mi pomożesz. Nie dam rady iść. Jestem zbyt słaby. Tylko Anubis może mi pomóc. Chyba byłoby najlepiej, gdybyś mnie tutaj zostawiła, a sama popłynęła do Anubisa. Wiem, że on nie może tu przybyć, ale dałby ci jakieś wskazówki.

- Nie ma mowy - odparłam oburzona. - Nie zostawię cię. Poza tym, sama wiem, co dla ciebie najlepsze. Nie potrzebuję Anubisa, jasne? Zaufaj mi, Jonah. Pomogę ci stąd się wydostać, ale musisz mi obiecać, że będziesz wskazywać mi drogę. Nie wiem, jak stąd wyjść.

- Dziękuję ci, moja Ivy, ale nie dam rady. Nie wstanę, rozumiesz? Nie mam siły.

Zignorowałam kompletnie to, co mówił Jonah i uważając, aby nie uderzył się w głowę, wstałam z ziemi. Obawiałam się, że faktycznie nie dam rady mu pomóc, ale nie było innego wyjścia. Musiałam się nim zająć.

Podałam ręce chłopakowi i z całych sił starałam się podciągnąć go na nogi. Jonah naprawdę był bezsilny. Nie mogłam się załamać.

Po jakimś czasie udało mi się go podnieść. Przyparłam go do ściany, zanim upadł. Przycisnęłam ręce do jego klatki piersiowej, aby się nie osunął. Zobaczyłam na jego twarzy grymas bólu.

- Powinienem tu zostać - wyszeptał.

- Zamilcz, Jonah - nakazałam, nie patrząc mu się w oczy. Chłopak nie powiedział już nic więcej.

Przerzuciłam sobie jego rękę przez ramię. Miałam nadzieję, że jakimś cudem uda nam się stąd wydostać. Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale w tej chwili marzyłam o tym, aby znaleźć się w jego pałacu.

Zaczęłam powoli iść przed siebie. Jonah opierał się na mnie całym ciałem, co powodowało, że moje nogi drżały ze zmęczenia. Nie miałam jednak zamiaru się poddawać, więc przestałam myśleć o bólu i szłam dalej.

- W prawo - rzekł chłopak, kiedy wyszliśmy na korytarz. Było tu tak ciemno, że prawie nic nie widziałam. Mimo wszystko, szłam dalej.

- Lewo - powiedział, kiedy znaleźliśmy się na końcu korytarza. Niemal czułam, jakbym za chwilę miała osunąć się na ziemię. Wiedziałam, że Jonah nigdy nie zmusiłby mnie do takiego poświęcenia z własnej woli, ale co mieliśmy zrobić, kiedy okrutny Thoth tak z nami postąpił?

Kiedy zobaczyłam przed sobą światło, westchnęłam z ulgą. Okazało się jednak, że musieliśmy wspiąć się na górę. Było tam kilkanaście lub kilkadziesiąt schodów. Nie było szans, aby nam się to udało. Nie przy stanie, w jakim był książę.

- Idź beze mnie, Ivy - wyszeptał ze zmęczeniem chłopak.

- Jak jeszcze raz odezwiesz się nieproszony, naprawdę się wścieknę - powiedziałam. Gniew we własnym głosie bardzo mnie zdziwił.

Chwilę się zastanowiłam, po czym podeszłam z Jonah bliżej schodów.

- Postaraj się wejść ze mną na górę - powiedziałam spokojnie. - Dasz radę. Jeśli mnie kochasz, zrobisz to.

Może nie był to najlepszy argument, ale musiałam zmobilizować go do działania. Jonah już niejednokrotnie udowodnił mi, jak bardzo mnie kochał. Tym razem jednak zależało na jego życiu.

Chłopak z jękiem wykonał krok naprzód. Pierwszy schodek był za nami.

- Świetnie, Jonah. Jak dotrzesz na samą górę, pocałuję cię.

Niemal słyszałam jego cichy śmiech, który jednak szybko przerodził się w kolejny jęk.

Droga na samą górę zajęła nam trochę czasu, ale kiedy stanęliśmy na szczycie, odetchnęłam.

- Gdzie moja nagroda? - spytał.

Spojrzałam się na niego pytająco, ale po chwili przypomniałam sobie, co mu obiecałam.

Resztką swoich sił pocałowałam księcia, po czym zaczęłam iść z nim dalej.

Nil był już tak blisko. W oddali widziałam niewolników czekających przy łodzi. Miałam nadzieję, że w końcu nas zauważą i pomogą mi przetransportować Jonah bezpiecznie na łódź.

Tak się w końcu stało. Niewolnicy podbiegli do nas i przejęli chłopaka z moich rąk. Kiedy już nie trzymałam Jonah, opadłam na piasek i westchnęłam ze zmęczenia. Bolał mnie dosłownie każdy mięsień w ciele.

- Pomóc pani? - spytał jeden z niewolników. Spojrzał się na mnie smutno. Pokiwałam twierdząco głową, a on podał mi rękę i podciągnął z piasku. Z jego pomocą doszłam do celu.

Kiedy tylko dotarliśmy do łodzi, niewolnicy pomogli mi ułożyć Jonah na podłodze. Usiadłam przy nim i podobnie jak w jego grobowcu, ułożyłam jego głowę na swoich kolanach. Chłopak nie potrafił się ruszyć.

- Obiecuję ci, że jeśli wyzdrowiejesz, dam ci taką nagrodę, o której nigdy nie zapomnisz.

Na twarzy księcia zobaczyłam lekki uśmiech. Wiedziałam, że nawet na to musiał się nieźle wysilić.

- Wyzdrowieję - wyszeptał, zamykając oczy.

Płynęliśmy przez rzekę, która zawsze wydawała mi się tak niebezpieczna. Krokodyle były codziennością w Egipcie, jakim znałam ze swoich czasów. Tutaj jednak ludzie czcili Nil, gdyż był dla nich jednym z niewielu źródeł przetrwania.

Niewolnicy wiosłowali szybko, a ja bez przerwy patrzyłam się na chłopaka. Wargi księcia stały się spierzchnięte, a jego włosy straciły kolor. Bałam się, że było z nim coraz gorzej, a on nie chciał mi o tym powiedzieć.

Położyłam ciepłą dłoń na jego zimnym czole. Chciałam przekazać mu choć trochę ciepła, ale nie byłam pewna, czy cokolwiek mu to da. Ciało Jonah drżało z zimna. Modliłam się do Anubisa o to, abyśmy jak najszybciej dotarli na miejsce.

- Już niedaleko, kochanie - powiedziałam, gładząc jego ramię. Chciałam sięgnąć ręką do wody, aby przemyć twarz księcia, ale bałam się. Nie chciałam stracić dłoni przez krokodyla.

Jonah otworzył lekko oczy, ale już po chwili je zamknął.

Kiedy zobaczyłam piramidy, uśmiechnęłam się. Byliśmy już tak blisko, gdy nagle poczułam uderzenie czegoś dochodzące spod łodzi. Chwyciłam mocniej Jonah i spojrzałam się pytająco na niewolników.

Oni wydawali się być tak samo zdziwieni jak ja. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam łeb krokodyla wychodzący z wody. Pisnęłam przeraźliwie, ściskając Jonah za ramiona. Nie mogliśmy wrócić bezpiecznie do pałacu. Po prostu nie mogliśmy.


Continue Reading

You'll Also Like

250K 4.4K 27
Wystarczyła drobna chwila nieuwagi z jej strony, aby chłopak, którego prawie w ogóle nie znała, w krótkim czasie stał się dla niej ważny • Pierwsza c...
37.8K 1.1K 22
Madison Reily~18-letnia dziewczyna, która właśnie skończyła liceum, postanawia się wyprowadzić od swoich nadopiekuńczych rodziców, do swojego starsze...
115K 1.4K 19
Madison James to poukładana dziewczyna z na pierwszy rzut oka "dobrego domu", jednak kiedy zostaje sama, zamknięta w czterech ścianach z dwójką rodzi...
133K 7.4K 32
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...