Soaking up the air - Jonah Ma...

By martynaescape

10K 677 72

Layla (Ivy) za sprawy nieznanych, magicznych mocy, cofa się w czasie do lat starożytnego Egiptu. Szybko okazu... More

My kingdom
Mindblown
Missing piece
Make me believe
Many advices
Mistaken move
Meaning of love
Made for
My manners
Majority of us
Me in the back
My way
My heart broke cause of you
Missing piece I need
Mistreated you
Magnificent times
Make me yours
Mirror but it's not myself
Meant to be mine
Miracle of our own
Mesmerized by your understanding
Make you an exception
Making mistakes is a part of it all
My mission
Midnight wishes
Main point of emotions
Man of my dreams
Maybe we should give up
Message for you
My mind is off
Means nothing and everything
Misuse of love
More truth, less falsity
My love for you will never end
Nowa powieść
Druga część!

Matters

313 25 0
By martynaescape

Obudził mnie dziwny dźwięk. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę do góry. Zobaczyłam śpiącego Jonah, który mnie obejmował. Stwierdziłam, że tylko mi się wydawało, więc położyłam głowę ponownie na poduszce, zamykając oczy.

Dźwięk się powtórzył. Tym razem podniosłam się do pozycji siedzącej i pogładziłam chłopaka po przedramieniu, aby go obudzić.

- Coś się stało, Ivy? - spytał, ziewając.

- Słyszałam coś dziwnego. Wszyscy powinni spać, prawda?

Jonah zmarszczył brwi, po czym przechylił głowę w bok.

- Teoretycznie tak. Zaczekaj, sprawdzę to - odparł, wstając z łóżka.

Zanim Jonah podszedł do drzwi, rozległo się głośne pukanie. Przyciągnęłam narzutę bliżej siebie, chcąc się ukryć. Nie wiedziałam, kto chciał się z nim zobaczyć o tak wczesnej porze. Czyżby w królestwie stało się coś złego?

Kiedy chłopak otworzył drzwi, do sypialni wszedł jego ojciec. Król Egiptu. Nie tego się spodziewałam.

- Coś się stało, ojcze? - spytał przejęty Jonah, starając się zasłonić mnie swoim ciałem. Na pewno domyślał się, że czułam się skrępowana.

- Chodzi o wasz ślub. Ma odbyć się dzisiaj o wschodzie słońca. Nie ma od tego odwrotu. Stawcie się w salonie głównym przed świtem.

Kiedy jego ojciec to powiedział, odwrócił się w tył i wyszedł. Spojrzałam się przerażona na Jonah, który patrzył się tak samo na mnie.

Książę podszedł do mnie i usiadł na brzegu łoża.

- Musimy stąd uciekać, Ivy - powiedział śmiertelnie poważnym tonem. Pokiwałam przecząco głową.

- Dlaczego chcesz uciec? Nie chcesz tego ślubu? - spytałam.

Starałam się przyzwyczaić do faktu, że za kilka godzin ten Egipcjanin miał się stać moim mężem. Bałam się tego, ale dla Jonah musiałam przezwyciężyć strach.

- Ja tego chcę, ale ty nie. Nie będę cię do tego zmuszał. Nie jestem taki. Musimy udać się do Anubisa i poprosić go o pomoc. Musisz mi zaufać, Ivy. Musimy działać razem.

Powaga, z jaką mówił to Jonah sprawiała, że zdałam sobie sprawę z trudności sytuacji. Nie chciałam narażać chłopaka na nieprzyjemne konsekwencje. Skoro już nigdy więcej miałam nie zobaczyć Los Angeles, chciałam przynajmniej zrobić coś dobrego dla innych. Jonah mówił, że byliśmy sobie "przeznaczeni", więc nie widziałam sensu w uciekaniu przed tym.

- Jonah, nie powinniśmy uciekać. Zgodzę się na ślub. Proszę, nie rób sobie problemów.

Wiedziałam, że książę już zdecydował, co zrobi. Jonah wstał i wyciągnął do mnie rękę.

- Jeśli nie pójdziesz ze mną dobrowolnie, będę zmuszony użyć swoich mocy, abyś stała się mi posłuszna.

Te słowa przeraziły mnie jeszcze bardziej niż ślub z egipskim księciem. Chcąc uniknąć niepotrzebnych sztuczek chłopaka, podałam mu rękę i pozwoliłam mu się prowadzić.

Wiedziałam, że porywaliśmy się na coś niebezpiecznego. Nie chciałam podpadać ojcu księcia, ale stanowczość Jonah nie pozostawiła mi wyboru. Musiałam iść z nim i zgodzić się na to, co planował. Choć sama nie miałam pojęcia, co zamierzał zrobić.

Z pałacu wydostaliśmy się tylnym wyjściem, aby nie narazić się na spotkanie z Chepri i Ra. Jonah wszystko dokładnie opracował. Bałam się wychodzić na zewnątrz o tej porze. Słońce jeszcze nie zdążyło pojawić się na niebie, a jedynym światłem, jakie było dla nas dostępne, było to należące do księżyca. Trzymałam mocno chłopaka za rękę. Egipt sam w sobie mnie przerażał, ale nocne spacery wśród piramid wydawały mi się jeszcze bardziej niebezpieczne.

- Jak daleko musimy iść? - spytałam, kiedy Jonah cierpliwie podążał naprzód. Zbliżaliśmy się do trzech piramid. Tylko jedna z nich sprawiała wrażenie ukończonej.

- Jeszcze chwila, Ivy. Anubis nam pomoże. On zawsze znajdzie wyjście - odparł książę. Postanowiłam pozwolić mu się skupić, więc zamilkłam. Musiałam mu zaufać.

Byliśmy coraz bliżej piramid. Kiedy doszło do mnie, że Jonah zamierzał wejść do jednej z nich, zamarłam w miejscu.

- Co się stało, moja Ivy? - spytał chłopak, również przystając. Spojrzał mi się w oczy, a ja pokiwałam przecząco głową.

- Nie wejdę do środka. Nie ma szans. Boję się, Jonah. Labirynty, klątwa faraona, zasadzki. Nie, po prostu nie.

Jonah posłał mi spojrzenie pełne zrozumienia i ciepła. Mogłabym się rozpłynąć, ale wiedziałam, że w tej kwestii mu nie ulegnę.

- Naprawdę chcesz, żebym rzucił na ciebie czar? - spytał, poważniejąc.

- Rozumiesz, że się boję? Dużo się naczytałam o piramidach i o tym, jakie w środku czyhają na ciebie niebezpieczeństwa. Nie chcę tam umrzeć - odparłam, nie mając zamiaru iść dalej.

- Ivy, wejdziesz tam z księciem Egiptu. Nie wiem, czego się naczytałaś, ale musiały to być kłamstwa. Zaufasz książkom czy człowiekowi, który ma błogosławieństwo bogów?

Wiedziałam, że Jonah nie odpuści. Nie chciałam jednak mu tak łatwo dawać za wygraną, jednak przypomniałam sobie, że zależało nam na czasie. Do wschodu słońca musieliśmy załatwić kilka spraw z Anubisem. Gdy sobie o tym myślałam, chciało mi się śmiać. Już za chwilę miałam poznać prawdziwego egipskiego boga, a jedyne co czułam, to strach.

- Jeśli umrę, będziesz miał mnie na sumieniu - powiedziałam w końcu, zaczynając iść przed siebie.

- Taka Ivy mi się podoba - odparł, cicho się śmiejąc.

- Coś mówiłeś? - spytałam, odwracając się do chłopaka z powagą wymalowaną na twarzy.

- Chodźmy, zanim słońce pojawi się na niebie - odpowiedział, ignorując moje pytanie.

Jonah chwycił mnie za rękę i pociągnął mnie do piramidy. Bałam się bardziej, niż kiedy po raz pierwszy się tutaj znalazłam. Fascynowałam się starożytnym Egiptem, bo wszystko wydawało mi się tak bardzo niezwykłe, ale kiedy tylko tu się znalazłam, moje wyobrażenia przestały mieć znaczenie.

Książę podszedł do czegoś, co przypominało wejście do piramidy. Kiedy stanęliśmy przed tym, wejście nagle się otworzyło, rozsuwając na boki wrota. Wiedziałam, że piramidy są zdradzieckie.

Chłopak pociągnął mnie za sobą. Ściskałam go mocno za rękę i szłam blisko niego w obawie, że zaraz ktoś wyskoczy na mnie z boku i zamorduje z zimną krwią. Szczerze mówiąc, wolałam wyjść za Jonah niż umierać.

Ciemne korytarze napawały mnie strachem, ale Jonah prowadził mnie pewnie przed siebie, co chwila skręcając w korytarze. Przylgnęłam do niego, kiedy usłyszałam dziwny szelest.

- Jesteśmy na miejscu - stwierdził po kilku minutach intensywnego marszu.

Podniosłam głowę i ujrzałam wrota pokryte hieroglifami. Były złote i wyglądały tak, jak tablice znajdujące się w muzeum w Nowym Jorku. Miały ponad trzy metry wysokości.

- Spokojnie, Ivy. Nie ma się czego obawiać.

Spojrzałam się w oczy Jonah i skinęłam głową. Doskonale rozumiałam, że czytał mi w myślach i to spowodowało, że poczuł mój strach.

- Wielki Anubisie! Przyszedłem do ciebie z prośbą o pomoc. Zechciej proszę mnie przyjąć - powiedział donośnym głosem mój towarzysz. Drzwi rozsunęły się na boki, a moim oczom ukazała się majestatyczna sala, która była wielkości sypialni Jonah.

Wkroczyliśmy do środka. Rozejrzałam się uważnie wokół. Na ścianach wyryte były hieroglify. Część z nich zaczęła świecić na złoto. Kiedy zbliżyliśmy się do ściany na przeciw nas, podniosłam głowę i zobaczyłam Anubisa we własnej postaci.

Bóg z głową szakala przewiercał mnie wzrokiem. Schowałam się za plecami Jonah. W życiu nie odważyłam się myśleć o takich koszmarach. Czułam się, jakbym znajdowała się w pułapce, a moim jedynym ratunkiem był książę. Mówił, że mogłam mu zaufać, więc starałam się rozluźnić i to zrobić.

- Twoja narzeczona - powiedział dudniącym głosem Anubis. Spuściłam wzrok na ziemię, a po chwili zamknęłam oczy. Przylgnęłam do pleców chłopaka, starając się uspokoić oddech.

- Przychodzę do ciebie, aby prosić cię o pomoc - zaczął Jonah. - Nie chcemy brać ślubu. Tak właściwie, Ivy go nie chce. Rozumiem ją. W jej czasach było to nie do pojęcia, że można wziąć ślub z kimś, kogo prawie się nie zna. Nie będę naciskać na Ivy, więc przyszedłem do ciebie. Wiem, że mogę liczyć na twoją pomoc. Powiedz mi proszę, co mam uczynić, aby ojciec nie zmusił nas do ślubu.

Zapanowała chwilowa cisza.

- Mówiłem ci, żeby wyczyścić jej pamięć przed przybyciem tutaj - powiedział Anubis. Otworzyłam oczy i się na niego spojrzałam. Potrząsnęłam głową, po czym wyszłam zza pleców księcia i stanęłam przed nim, tym samym wpatrując się w zwierzęcą głowę boga.

- Jakim cudem miałbyś wyczyścić mi pamięć? - spytałam, krzyżując ręce na piersi. Starałam się wyglądać na pewną siebie, ale oboje na pewno wyczuwali moje prawdziwe emocje.

- Mam taką moc, kochanie. Jestem bogiem. Jestem wszechmogący. To dzięki mnie tutaj jesteś.

Obrzydziło mnie to, jak Anubis nazwał mnie "kochaniem".

- Jonah nie zgodził się na to, więc pozostawiłem ci pamięć w stanie nienaruszonym. Nalegałem, aby ci ją wyczyścić. Wam obojgu żyłoby się znacznie lepiej - dodał Anubis, uśmiechając się.

Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia. Nie spodziewałabym się, że egipscy bogowie mieli aż tak dużą siłę, aby pozbawić mnie pamięci. Nie zniosłabym tego. Jonah był, jaki był, ale byłam mu wdzięczna, że się na to nie zgodził. Wolałam cierpieć z tęsknoty za domem niż go w ogóle nie pamiętać.

- Anubisie, proszę o pomoc - wtrącił się książę. Jonah czuł, że mogłam powiedzieć za dużo i miał rację.

- Dlaczego ja? Dlaczego to mnie wybrałeś? - spytałam, kierując pytanie do Anubisa. Skoro miałam okazję z nim porozmawiać, chciałam ją wykorzystać ją i dowiedzieć się możliwie najwięcej.

Anubis westchnął.

- Dlaczego chcesz skupić się na przeszłości, skoro już do niej nie wrócisz? Wydaje mi się, że teraz macie inną misję do wykonania. Skoro nie chcesz wyjść za księcia Egiptu, muszę znaleźć rozwiązanie.

Zamilkłam. Bóg śmierci miał rację. Teraz zależało nam na czasie.

- Jonah, widzę tylko jedno rozwiązanie - odrzekł Anubis, zastanawiając się chwilę. - Musisz stoczyć bitwę ze swoim ojcem. Jeśli on wygra, weźmiesz ślub z Ivy i nie będziesz miał nic do powiedzenia. Jeśli natomiast ty wygrasz, nie będziesz musiał wiązać się z Ivy węzłem małżeńskim. Pamiętaj jednak, jakie to niesie za sobą konsekwencje. Nie sądzisz, że lepiej byłoby przekonać twoją pannę, aby się zgodziła?

Zamarłam. Jonah miał walczyć ze swoim ojcem przez moją zachciankę? Nie mogłam do tego dopuścić.

- Nie rób tego, Jonah. Pogodzę się ze swoim losem. Nie powinieneś działać tak pochopnie - powiedziałam, chwytając go za rękę. Jonah jednak błądził myślami gdzieś daleko, bo nie odzywał się do mnie i sprawiał wrażenie skupionego.

- Jestem gotowy, Anubisie. Walkę czas zacząć.

Myślałam, że się przesłyszałam. Książę chciał walczyć ze swoim ojcem tylko przez wzgląd na mnie? Nic nie znaczącą śmiertelniczkę, która przybyła z przyszłości?

- Błagam cię. Nie rób tego. Proszę, Jonah - powiedziałam, szarpiąc go za rękę. Byłam gotowa wyjść za niego tu i teraz, byle nie narażać zdrowia jego rodziny.

- Proszę cię, Ivy. Anubis cię przypilnuje. Nie ma innego wyjścia. Stoczę walkę i ją wygram, a wtedy zgodnie z twoim życzeniem, będziemy wolni.

- Jonah, nie...

Nie dokończyłam swojej myśli, gdyż poczułam czyjeś ciepłe dłonie na swoich ramionach. Odwróciłam głowę w tył i dostrzegłam Anubisa. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Od kilku dni nikt inny oprócz Jonah mnie nie dotykał. Miałam ochotę zniknąć.

- Puszczaj mnie - powiedziałam, wyrywając się z jego uścisku. Byłam pewna, że Anubis użył na mnie jakiejś mocy, bo nagle stanęłam w miejscu, a moje ręce stały się nieruchome. Nie wyrywałam się, nie wołałam o pomoc. Po prostu stałam w miejscu i patrzyłam się na Jonah, który złożył ręce jak do modlitwy i z zamkniętymi oczami, na coś czekał.

- Nie pozwól go skrzywdzić - wyszeptałam, kiedy łza spłynęła po moim policzku.

- Obiecuję, że będę nad nim czuwał - odparł Anubis, masując swoimi dłońmi moje ramiona. Bardzo się bałam, ale skoro ta istota była opiekunem Jonah, mogłam mu zaufać. Tak przynajmniej myślałam.

Wtem zobaczyłam dziwną błękitną chmurę, która pojawiła się wokół Jonah, otaczając go. Po kilku sekundach z drugiej błękitnej chmury wyłonił się ojciec księcia.

- Przywołałem cię ojcze, gdyż muszę stoczyć z tobą pojedynek - ogłosił chłopak, patrząc się na ojca bez emocji. Nie potrafiłam odgadnąć, jakie mieli ze sobą relacje, ale po tym, co Jonah zdążył mi powiedzieć, mogłam stwierdzić, że były one raczej zimne.

- Naprawdę staniesz przeciwko mnie przez tą śmiertelniczkę? - spytał król Egiptu, patrząc się na mnie z pogardą.

- Nie waż się tak mówić o Ivy. Kazałeś mi pokochać, więc to zrobiłem. Kazałeś mi znaleźć osobę, która dobrowolnie się dla mnie poświęci, więc ją znalazłem. Staję po jej stronie.

Przeze mnie i przez moją głupotę Jonah za chwilę miał zacząć walkę ze swoim ojcem. Tak bardzo chciałam do niego podbiec i błagać na kolanach, aby tego nie robił. Anubis jednak przejął nade mną kontrolę. Chciałam zrzucić jego ręce ze swoich ramion, ale jego moc była nie do przejścia. Poddałam mu się i to samo zrobiło moje ciało.

W następnej chwili dostrzegłam dwa miecze. Jeden znajdował się w dłoni króla, a drugi w rękach Jonah. Chciałam zasłonić oczy, aby nie musieć na to patrzeć, ale przecież nie mogłam zrobić nawet tego.

Jonah zamachnął się na ojca, jednak ten zrobił unik. Wkrótce ojciec mojego towarzysza ranił chłopaka w ramię. Jonah jęknął. Łzy popłynęły z moich oczu. Tak bardzo się o niego bałam. W tej chwili chciałam jedynie znaleźć się w jego ramionach i go nie puszczać.

Książę szybko jednak doszedł do siebie i wziął zamach, po czym ranił ojca w klatkę piersiową. Z ust króla wydobył się przeraźliwy jęk, a on sam upadł na kolana. Jonah bez emocji wbił miecz w jego serce, a król stracił kontrolę nad swoim ciałem, a po chwili i umysłem.

Kiedy zobaczyłam krew i zrozumiałam, że Jonah zabił swojego ojca, osunęłam się w ramiona Anubisa, tracąc przytomność.




Continue Reading

You'll Also Like

64.1K 3.3K 9
Druga część dylogii ,,Racing" Życie Mili Taylor układało się wspaniale od 5 lat. Miała dobrą pracę, wspaniałych przyjaciół, a co najważniejsze miała...
39.6K 1.3K 50
( uwaga w książce mogą pojawić się błędy ortograficzne bo jestem dyslektykiem i czasem i się to zdarza ) A co gdyby Hailie pochodziła z patologiczne...
21.5K 1K 39
Płakałam, wołałam, krzyczałam, aż przestałam. Nie było dla mnie już szans. Zostałam z tym sama zamknięta w swoim ciele. Chaos odgrywający się tam był...
722K 25.3K 73
ONA dwa lata temu skończyła studia prawnicze, ale nie może znaleźć pracy w zawodzie. Pewnego dnia trafia na tajemnicze ogłoszenie w internecie, dosta...