Recenzje na miarę - zakończone

GLNozyce द्वारा

63.7K 5.4K 2.4K

Różnimy się preferencjami oraz sposobem oceniania prac, ale połączył nas wspólny cel - uczynić Wattpad lepszy... अधिक

Wstęp
Szyj z nami recenzje!
Regulamin
Słowniczek
Jak napisać zgłoszenie? [instrukcja]
adriananitaniteczka [zgłoszenia zamknięte]
Durowska [zgłoszenia zamknięte]
Silver_An [zgłoszenia zamknięte]
LirycznaLucinda [zgłoszenia zamknięte]
alissonjswan [zgłoszenia zamknięte]
Enigma02 [zgłoszenia zamknięte]
SaintVeronika [zgłoszenia zamknięte]
Only_Melanika [zgłoszenia zamknięte]
1. Pogoń
2. Tajemnica zaginionych ciasteczek
3. Wiersze
4. Bajka dla małej Draenei
5. Nie jestem Lilith
6. Zamieć nad Irifroy
7. Bleeding Love ~ S.M
8. Jezioro
9. ARTB00K
10. Carpe Diem
11. Rower
12. Silentium
13. Million little things
14. Córka Królowej
15. Obojętny
16. IDLE GRAPHICS
17. Klęska starego lądu
18. Wybranka
19. Niewolność
20. Miętowa dama
21. Coś zupełnie innego
22. Zepsute serce
23. Rysełki Lucyferki
25. Ostatnia wiedźma
26. Pokochasz mnie, Ace
27. Brudnopis
28. Manipulantka
29. Skarbie, nie potrafię inaczej
30. Splątane szczęście
31. Teatr
32. Piętno przeszłości
33. Naila z Latającej Doliny
34. Wrona
35. Łzy Anioła
36. Czy będziemy szczęśliwi?
37. Zagubione banery
38. Za kurtyną z płomieni
39. Za zamkniętymi drzwiami
40. HELP ME
41. Szkło
42. Feadralis: Czas Ułudy
43. Hiena Cmentarna
44. Złoto Kinabalu
45. Vanessa Duncan
46. Nie odchodź w ciszy
47. Czarna
48. Czarodziejska ruletka, czyli o tym, że genetyka zawsze zrobi swoje
49. 365 dni
51. Siedmiu
Parę słów, parę pytań, czyli Nita zagląda do Miar
52. Droga do gwiazd
Nowe kolejki, nowy porządek
53. Łowczyni: Zmierzch wilka
54. Nicią objęci
55. Goniąc za głosem (Alta Hora - tom pierwszy)
56. Ostatnia szansa
57. Legenda
58. Metr od miłości
59. Seventeen hours | Star Wars Fanfiction
60. Życie odnalezione przez śmierć
Urlop
Wracamy!
61. Instytut Absurdu
62. Dziedzictwo Orfanów: Zakon Krwi
63. Obsydianowa Twierdza
64. Next to you
65. Kroniki Łowców (Księga I - Początek)
66. Zakamarki
67. Czas nas goni
68. Krwawa Szeliga
69. Przesycenie szarości
70. Nieśmiertelny: Kroniki Brytonii (Tom 1: Przeklęty Rycerz)

24. Upadłam

548 63 32
GLNozyce द्वारा

Tytuł: Upadłam

Autor: LaceyVirgoMay

Kategoria: Fantasy


Opis:

Ithunn zginęła w zjawiskowy sposób. Szkoda tylko, że tego nie pamięta.

W "życiu po życiu" musi stawić czoła całej górze problemów, od ucieczki z Podniebia, aż po unikanie Białej Rady, która zrobi wszystko, by ponownie wtrącić ją do anielskiego więzienia. Na tej pełnej komplikacji drodze spotyka irytującego wodnika, starą, grecką boginię i zwykłego mechanika. W towarzystwie tych nowych, jeszcze śmiertelnych przyjaciół musi podróżować przez wszystkie kontynenty, by choć przez chwilę nacieszyć się wolnością.

Anielska fantastyka? Ale fajnie, pomyślałam, zabierając się do lektury. Opis zasugerował, że mogę spodziewać się – sądząc po stylu – raczej lekkiej, choć pełnej akcji opowieści. I choć miałam pewne zastrzeżenie logiczne, naprawdę poczułam się zachęcona do czytania.

Greckie boginie są bowiem nieśmiertelne a i nasze rodzime wodniki niełatwo rozstają się z życiem (jeśli chcemy by w naszym świecie było inaczej najlepiej jest logicznie to uzasadnić), lecz mimo to opis wypada całkiem nieźle. Choć jest krótki, zdołał mnie zaciekawić i dał mi namiastkę (a przynajmniej wtedy sądziłam, że to namiastka) fabuły.

Pełna nadziei przystąpiłam do lektury. A dobre wrażenie zniknęło równie szybko jak się pojawiło.

Prolog

Zacznijmy od początku i skupmy się na prologu. To od niego bardzo często zależy, czy czytelnik zdecyduje się sięgnąć po kolejne rozdziały. Jeśli opis jest namiastką stylu, to prolog powinien być literacką wizytówką.

Jak jest w przypadku Upadłam?

Prolog jest króciutki, a zaczyna się od błędu logicznego. Lekki styl z opisu znika, a zostaje zastąpiony przez, przykro mi to pisać, przeintelektualizowane zdania, z których właściwie nic nie wynika.

Ironiczne, co nie? Uciekać od czegoś, co jest utożsamiane ze złem by to zło zignorować.

Taka jednak byłam. Wyznawałam świętą zasadę: chcesz by cię nie zauważali? Stań się jednym z nich.

Zdania sobie zaprzeczają. Bohaterka najpierw twierdzi, że ucieka od zła, by je zignorować, a później uważa, że stała się jego częścią. To się wyklucza, poza tym lepiej byłoby, gdyby prolog nie dotyczył rzeczy aż tak abstrakcyjnych jak przemyślenia filozoficzne niepodparte żadnymi przykładami, bo może to odstraszyć niejednego czytelnika. Nie twierdzę w tym momencie, że filozofia jest z góry skazana na porażkę – bo oczywiście tak nie jest. Ale, nie da się ukryć, że pisanie rozbudowanych sentencji wymaga bardzo dobrego pióra, wyczucia i niemałej wiedzy.

Niestety, nie jest to jedyny problem.

Z prologu dowiadujemy się jeszcze, że:

Przechodziłam ze strony na stronę, zdradzałam ludzi, którzy nawet nie byli świadomi mojego oszustwa. Nigdy jednak nie byłam uważana za fałszywą osobę. Wręcz przeciwnie, byłam dobra i współczująca i za to właśnie trafiłam do Nieba, po śmierci, której nie pamiętam.

Po lekturze dotychczas opublikowanych rozdziałów wciąż nie mam pojęcia, jakie są zasady przebywania w opisywanym przez Autorkę Niebie ani co warunkuje dostanie się do tego miejsca. Nie jestem religioznawczynią, lecz wszystko to wydaje mi się po prostu nielogiczne. Czy Niebo (w ogóle różnie nazywane raje opisywane w większości religii) nie powinno być miejscem, w którym panuje jakaś sprawiedliwość? Jeśli w tym świecie jest inaczej – w porządku, licentia poetica, ale wypadałoby o tym napisać.

Może w tym miejscu wspomnę, że główna bohaterka, Ithunn, jest aniołem. Niestety, nie dowiadujemy się o jej hm... funkcji (?) zbyt wiele. Właściwie, znamy tylko jej nazwę, a dziewczyna pod wieloma względami przypomina zwykłą śmiertelniczkę. Podobnie jak w przypadku opisywanego Nieba – oczywiście, może tak być, ale należy rozwinąć ten wątek, bo czytelnik czuje się mocno skonfundowany.

Z prologu dowiadujemy się istotnej informacji – po tym jak Ithunn trafiła do Nieba, została o coś fałszywie oskarżona, co z kolei doprowadziło do tego, że została zesłana do Podniebia – anielskiego więzienia.

W tym wszystkim zabrakło mi konkretów, ale to już bardzo subiektywne wymaganie, wszak nigdzie nie jest powiedziane, że autor musi od razu wykładać wszystkie karty. Natomiast obiektywnie mogę stwierdzić, że skoro z opisu opowieści wiemy już, że bohaterka da radę ze wspomnianego Podniebia uciec, to, niestety, ale czytelnik raczej nie zdoła przejąć się jej losem w następnych rozdziałach.

Bohaterowie i świat

Ithunn – główna bohaterka i zarazem narratorka. Jest aniołem (a może stała się nim po śmierci? Niestety, tej informacji nie udało mi się odnaleźć), który życie spędził na ziemi. Gdy zginęła trafiła do Nieba, lecz została z niego wygnana. W ten sposób wylądowała w Podniebiu – więzieniu dla aniołów.

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że zdołałam polubić Ithunn. Wiem o niej właściwie tyle, że po tym jak stała się upadłym aniołem, jej włosy i oczy zmieniły kolor. Jeśli chodzi o jej charakter – cóż, to jedna, wielka niewiadoma. Przypisuje sobie inne cechy niż te, które wynikają z jej zachowania. Ponoć kiedyś zrobiła coś złego – ale jak ma się to do późniejszych wydarzeń?

Konstrukcja tej bohaterki jest dla mnie o tyle niejasna, że nijak nie potrafię wytłumaczyć jej zachowania po pewnym wydarzeniu, które miało miejsce w więzieniu. Ale do tego jeszcze przejdziemy.

Clue – strażnik Ithunn. Pomaga jej uciec.

Poltergeist – jeden z więźniów. Przebywa w Podniebiu najdłużej ze wszystkich, jest raczej skryty. Wiązałam z tą postacią duże nadzieje, ponieważ jawiła mi się jako najciekawsza, jednak uważam, że jej potencjał nie został wykorzystany. A szkoda.

Veronica Rodriguez – wróg głównej bohaterki. Po lekturze dotychczas opublikowanych rozdziałów jawiła mi się jako przejaskrawiona „zła barbie" (o ironio, jest nawet blondynką) i, niestety, nie wzbudziła we mnie nawet odrobiny respektu, który powinien wykrzesać antagonista. A dlaczego? O tym dowiecie się z części poświęconej logice.

Jeśli w Upadłam pojawiały się inne postaci, to, przykro mi to pisać, wypadały bardzo randomowo. Każda z nich miała może jedną cechę i jedną rolę do spełnienia.

Muszę skomentować świat przedstawiony i zupełnie nieprofesjonalnie przyznam się, że nie wiem, jak się za to zabrać. Przede wszystkim dlatego, że nie rozumiem mechanizmów, które rządzą Podniebiem i Niebem. O ile bardzo spodobał mi się pomysł na więzienie dla aniołów, to odnoszę wrażenie, że zupełnie nie został wykorzystany. Więzienie to z literackiego punktu widzenia bardzo ciekawe miejsce (wspomnijmy tu choćby „Skazanych na Shawshank") choćby dlatego, że składa się nie tylko z murów i krat. Więzieniem, po pewnym czasie, staje się także psychika skazańca.

Nie dostrzegłam by kilkuletni pobyt jakkolwiek wpłynął na bohaterkę. Nie zauważyłam u Ithunn adekwatnego do sytuacji zagubienia, gdy już znalazła się na wolności.

Mówiąc szczerze, bohaterka nie wykazała się żadnym adekwatnym do sytuacji zachowaniem – nie wiem, czy to świadoma kreacja. Momentami miałam wrażenie, że czytam o androidzie. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby zostało jakoś uzasadnione. Ale nie zostało.

Mam nadzieję, że ta sprawa rozjaśni się w kolejnych, nieopublikowanych dotychczas rozdziałach.

Język

Nim wreszcie przejdziemy do logiki wydarzeń, przyjrzymy się sprawom technicznym.

Co jest trudniejsze od narracji pierwszoosobowej? Narracja pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym, a z taką mamy do czynienia od pierwszego rozdziału (prolog został napisany w czasie przeszłym).

Taka narracja jest trudna, ponieważ jej istotą jest dynamika. Z tej perspektywy trudno jest dokładnie opisywać pomieszczenia, pilnować tego, co w danym momencie widzi i czuje bohater, a na dodatek bardzo łatwo jest zmęczyć czytelnika. Oczywiście, opinii na ten temat nie brakuje i z pewnością istnieją miłośnicy takiej formy. Ja, choć do nich nie należę, dostrzegłam, że w Upadłam poza niechlubnym wyjątkiem z prologu, dominuje niezły styl – niekiedy jest zbyt wyszukany i popadający w sztuczność, ale wciąż prezentujący się w granicach literackiej przyzwoitości

Praca jest daleka od ideału, pojawiają się błędy, ale pod względem językowym, wypada jako hmm... średniak. Trochę szkoda, że sam język nie jest wabikiem na czytelnika, lecz z drugiej strony może być bazą do dalszej pracy nad warsztatem. Przejdźmy jednak do konkretów.

Od śmierci Poltergeista minęło kilka dni. W nocy zazwyczaj budzę się z krzykiem spływającym spomiędzy warg i niejasnym widmem jego twarzy przed oczami.

Przy scenie, która powinna nieść spory ładunek emocjonalny unikałabym tak wyszukanych określeń jak „krzyk spływający spomiędzy warg". No i ze zdania wynika, że Ithunn budzi się z widmem krzyku przed oczami. Nie jest to jedyny błąd tego typu – należałoby przejrzeć tekst pod kątem gramatyki.

- Język na wodzy, Willuś. Zapominasz dzięki komu dalej masz pracę? - o drzwi opiera się na oko siedemnastoletnia dziewczyna. Jej duże zielone oczy patrzą uważnie, a blond loki opadają miękko na plecy. Bije od niej atmosfera chłodnego piękna i zepsucia, nie wspominając o kiełkującej w sercu zazdrości na widok perfekcyjnego, jakby zrobionego na zamówienie wcięcia w talii. Jedyne, co psuje wrażenie to tatuaż na kości obojczyka w kształcie anielskich skrzydeł.

Opisywana postać to wspomniana już Veronica. Nie wiem, jakie układy może mieć mieszkanka Nieba z ziemskim taksówkarzem, a już zupełnie nie rozumiem, dlaczego powyższe spotkanie nie przyczyniło się do zdemaskowania Ithunn. Ale nie o logice będziemy tu pisać.

Z opisu wynika, że ona zazdrości talii samej sobie. A obojczyk to kość i nie trzeba tego podkreślać, bo wychodzi masło maślane.

Tutaj też dostrzegłam dość istotny problem językowy. Opis jest przekombinowany w stosunku do sytuacji. To nie jest moment imprezy, czy innego wydarzenia, podczas którego wspomnienie wyglądu postaci byłby adekwatne. To moment, w którym Ithunn, wysiadając z taksówki, wpada na swojego największego wroga, przez którego wylądowała w Podniebiu!

Wspomnę jeszcze, że dialogi wymagają gruntownego remontu, a wszelkie zwroty takie jak: ci, tobie, pan, pani... zapisujemy małą literą, chyba że przytaczamy list.

W tekście pojawiają się również literówki.

Logika

Wreszcie dotarliśmy do fragmentu, którego obawiałam się najbardziej. Niestety, czytając Upadłam nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że spotkałam się z powieścią pozbawioną planu i przemyśleń. Bo choć opublikowano niewiele rozdziałów, to żaden z nich nie niósł odpowiedzi na rodzące się pytania. Oczywiście, może się to jeszcze zmienić, lecz mimo wszystko wysnułam wniosek, że Autorka ma duży problem z zapanowaniem nad logiką wydarzeń.

Ponieważ chciałabym, aby ta recenzja była przede wszystkim pomocą przy tworzeniu kolejnych prac i poprawianiu Upadłam, długo zastanawiałam się jak ugryźć temat.

Zaczniemy od samych błędów, później przejdziemy do kolejnych rad.


Przytoczyłam tak długi fragment, ponieważ zawiera się w nim sporo sprzeczności. Abstrahując od powtórzenia w pierwszych dwóch zdaniach (puste-puste), wyłowiłam następujące rzeczy:

1. Skoro anioły są dobre i niewinne, to dlaczego przedstawienie bohaterki w prologu mówi coś zupełnie innego? Veronice też sporo brakuje do świętości.

2. Skoro istnieje Podniebie, to mieszkańcy Nieba jednak są zdolni do popełniania przestępstw. I o co chodzi z tym „patrz wyżej"?

3. No i Niebo nie funkcjonuje „samo z siebie" ponieważ jednak jest rada, która nim zarządza.

4. A po wszystkim, co przeczytałam, z pewnością nie powiedziałabym, że „niebo jest idealne".

Osobiście uważam, że pijany wielki facet jest znacznie mniej groźny od trzeźwo myślącego, wielkiego faceta.

Statystyki policyjne mówią jednak co innego. Poza tym, alkohol bardzo często działa jak środek wzmagający agresję, dodaje pewności siebie i tak dalej. Pijani, uzbrojeni strażnicy są mniej niebezpieczni niż ci trzeźwi?! Brzmi to nieprawdopodobnie.

W ogóle, obraz więzienia jest bardzo niekonsekwentny. Strażnicy piją i dobrze się bawią, jednocześnie niezbyt przejmując się więźniami – do czasu, aż nie zaczynają ich torturować. Najpierw cierpienia są zadawane raz na cztery lata (inspiracja Hrabią Monte Christo?), a później już każdej nocy. Poltergeist, który siedział ze wszystkich najdłużej, nie uznaje za stosowne, by ostrzec towarzyszy niedoli? Bohaterka dowiaduje się o tym... od strażnika. I to bynajmniej nie w chwili gdy zostaje jej zadana krzywda. Nie. Clue po prostu ją o tym informuje na kilka miesięcy przed czasem.

O moich współwięźniów się nie martwię. Paker prędzej roztrzaska im czaszki, niż da się zaciągnąć na jakiekolwiek tortury. Kolano ma tak cięty język, że omijają go z przyzwyczajenia (...)

Eee... ale to jest powód, by się o nich martwić. Paker, który spróbuje im „oddać" prawdopodobnie pożegna się z życiem, a pyskujący Kolano dostanie taki łomot, że szybko się nie pozbiera.

Przedpołudnie w celi nie jest lepsze. Skóra pali, podobnie jak niedbale owinięte materiałem przedramiona. Jest on zdecydowanie zbyt cienki by powstrzymać krwawienie, jest wręcz ciężki od krwi, którą nasiąkł.

Bohaterka została poraniona w nocy. Jeśli NADAL krwawi to można mówić o cudzie, że jeszcze żyje (anioły w Podniebiu nie są nieśmiertelne), a biorąc pod uwagę warunki, w których przebywa, prędzej czy później i tak zabije ją zakażenie. Czy fizjologia pozwala aniołom na przetrwanie takich rzeczy? Jeśli tak, wypadałoby o tym napisać.

Teraz będzie najgorsze.

- Nie martw się laleczko. (...) Dzisiaj będę tylko ja.

Po tej scenie strażnik zaczyna dobierać się do bohaterki: obmacuje ją i próbuje rozebrać. Nie jest w celi sam, na wszystko patrzą jego wspólnicy, którzy znęcali się nad Ithunn poprzedniej nocy.

Wysunęłam z tego chyba jedyny logiczny wniosek: bohaterka została poprzedniej nocy zbiorowo zgwałcona. Czy miało to na nią jakiś wpływ? Czy odcisnęło się na jej psychice?

Nie. Pamięta o tym wydarzeniu przez moment, a później przechodzi do „normalnego" funkcjonowania: ucieka z więzienia z Clue. Ale o tym za chwilę. Zatrzymajmy się na dłużej przy emocjach.

Oczywiście, nie istnieje jeden prawidłowy model funkcjonowania. Jedna ofiara gwałtu otrząśnie się po nim szybciej, inna później, jeszcze inna będzie żyła z ogromną traumą do końca życia.

O ile dobrze orientuję się w chronologii opowiadania, Ithunn jeszcze tego samego dnia bez oporów jedzie taksówką z facetem, który swoim zachowaniem naruszyłby strefę komfortu większości ludzi. Nic nie wskazuje na to, by się bała, czy w jakikolwiek sposób wspominała okropne przeżycia. O tym właśnie mówiłam przy opisie postaci: miałam wrażenie, że czytam historię z punktu widzenia androida.

I nie, nie twierdzę, że takie zachowanie jest zupełnie niemożliwe. Jest bardzo mało prawdopodobne. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że gwałt pełni rolę jakiegoś nieistotnego wydarzenia dodanego „by było ciekawiej".

Zupełnie nie rozumiem koszmarnej mody na wprowadzenie takich wydarzeń do opowiadań. Gwałt i tortury, o których bohater w momencie zapomina, to trywializowanie zła! Jeśli już podejmujemy się tak poważnego tematu, należałoby podejść do niego odpowiedzialnie. Research nie boli. Mamy internet i biblioteki. Zapoznanie się z historiami ludzi, którzy przeżyli coś takiego, to minimum, które należy spełnić, zabierając się do pisania. W przeciwnym razie powstaje coś, co czytelnikowi trudno strawić.

Ufff. Dalej już będzie lżej.

Ostatnim przykładem będzie sama ucieczka Ithunn.

Sprawia wrażenie skrajnie nieprzemyślanej, ale jednak dziewczyna otrzymuje fałszywy paszport. Znaczy to, że jej wybawca albo posługuje się magią albo zaplanował wszystko już wcześniej. Tylko dlaczego w takim razie udziela jej tak niewielu praktycznych informacji? I dlaczego Veronica, która szuka Ithunn, nie dowiedziała się, że teraz wygląda ona inaczej? To przecież podstawa! Jeśli ktoś zbiegł, potrzebny jest jego portret pamięciowy i to taki sporządzony „na świeżo". Przez to antagonistka wypada cokolwiek niepoważnie, zaś sama akcja staje się zupełnie niewiarygodna.

Bardzo przykro mi to pisać, ale logika w Upadłam prezentuje się bardzo, bardzo słabo.

Rady

To najważniejsza część tej recenzji.

Skoro problem został nazwany, należy go rozwiązać. Chciałabym zaproponować Autorce metodę, z której sama kiedyś korzystałam i która pozwoliła mi zapanować nad opisywanymi wydarzeniami tak, by miały ręce i nogi.

Chodzi mi o drzewka-ściągi, czyli dobrze rozplanowane notatki pomagające przy pisaniu.

Zaczynamy od drzewa postaci.

Składa się ono z kilku pytań, które należy zadać, gdy tworzymy bohatera.

1. Kim on jest? (to po prostu krótka metryczka z danymi, ewentualnie wyglądem i tak dalej – to najbardziej suche informacje takie jak imię, nazwisko czy wiek)

2. Czy jego historia jest istotna? (jeśli tak, należy ją opisać)

3. Jak zachowa się w sytuacji zagrożenia, radości i smutku? Czy wiąże się to z jego historią?

4. Jaki jest cel naszego bohatera? Czy jest coś, czego się boi, albo za wszelką cenę chce uniknąć?

5. Czy ten bohater będzie się zmieniał? Jeśli tak, to dlaczego?

6. Czy ma coś, co go wyróżnia? Np. specyficzny sposób mówienia lub styl ubierania się?

Drugie w kolejce jest drzewo sceny.

1. Co ma wydarzyć się w danym fragmencie tekstu?

2. Jakie jest miejsce i czas akcji?

3. Którzy bohaterowie biorą w niej udział? Jakie są ich wcześniejsze relacje, a jaka wiedza na temat poruszanej w scenie kwestii?

4. Czy sposób prowadzenia rozmowy/opisu miejsca jest adekwatny do dynamiki tekstu?

5. Jakie emocje ma wywoływać ten fragment?

Trzecie i najważniejsze jest drzewo planu wydarzeń. Tak, moim zdaniem każda opowieść potrzebuje planu wydarzeń, a przystępowanie do pisania bez przemyślanej fabuły to rzucanie sobie kłody pod nogi. Nie musi to być koncepcja bardzo szczegółowa, ważne jednak, by obejmowała najważniejsze punkty, tzw. kamienie milowe naszej historii.

Kiedy już się je wypisze, warto zadać sobie kilka kolejnych pytań:

1. Czy wydarzenia logicznie z siebie wynikają?

2. Czy będę potrzebować researchu? Gdzie znajdę odpowiednie źródła?

3. Czy jestem w stanie wyobrazić sobie – w zadowalającym stopniu – wszystkie miejsca akcji?

4. Jaki jest świat, który stworzyliśmy? Jakie obowiązują w nim prawa i zależności?

5. Ile informacji należy przekazać czytelnikowi na danym etapie powieści, by miał szansę orientować się w fabule?

Oczywiście, nie jest to jedyna słuszna metoda. Każdy twórca powinien znaleźć optymalny sposób, który ułatwi mu pisanie. Sama skłaniam się ku tworzeniu przemyślanemu, przypominającemu pracę rzemieślniczą. Wena to bowiem kapryśny przyjaciel i niekiedy opuszcza pisarza w najmniej spodziewanym momencie.

Podsumowanie

Czytanie opowiadania pt. Upadłam niestety nie należało do przyjemności. Historia sprawiała wrażenie nieprzemyślanej, a świat wydawał się niedopracowany. Z tego powodu nie mogę tej opowieści polecić.

Autorce życzę dużo samozaparcia, ponieważ, jeśli chce tworzyć dobre historie, czeka ją mnóstwo pracy. Mam nadzieję, że ta recenzja jest początkiem pozytywnych zmian, które zajdą w jej twórczości.

Powodzenia!

Durowska


पढ़ना जारी रखें

आपको ये भी पसंदे आएँगी

7K 811 94
Cześć 2 Zapraszam!
8.6K 531 43
Czym jest szczęście? Dla każdego z nas jest czymś zupełnie innym. A mi wydawało się, że odnalazłem jego definicje. Byłem po prostu cholernie szczęśli...
Dziennik Theriana TherianPL Fox द्वारा

कथेतर साहित्य

1.8K 112 17
Moje krótkie wyznania, historie o byciu Therianem
8K 1.2K 181
Jest to książka, w której będą śmieszne bądź straszne słowa, które można było usłyszeć z ust moje wychowawczyni lub innych uczniów. Wszystko jest au...