Beautiful Sadness

By Surpassing

6.5K 893 313

Vincent jest wrażliwcem i nauczycielem hiszpańskiego. David jest seksoholikiem i cynikiem, który nie wierzy w... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Epilog

Rozdział 37

81 12 1
By Surpassing

- Cześć. Co z Ianem? Mówił coś? – Pytam, kiedy wchodzę do mieszkania. Clive wyłania się z kuchni i powoli kręci głową.
- Nie. Wypił kawę i poszedł.
- Tylko tyle? – Jestem naprawdę zdziwiony. Podczas tego porannego najścia był bardziej wylewny.
- Sandra przyjdzie za godzinę. – Informuje Clive, kiedy wyciągam z teczki sprawdziany.
- Tutaj?
- A gdzie? Dzwoniła rano. – Parska śmiechem.
- Dobra. To ja idę do Iana i do Adriena. Zdążę. – Rzucam wszystko. Muszę. Nie spocznę, dopóki się nie dowiem, co z nimi.
- A ja? Siedziałem sam przez pół dnia. – Jęczy i opada na kanapę. Macham wzgardliwie ręką.
- Przez cztery godziny! Ja siedziałem sam przez dziesięć lat. Kwestia przywyczajenia. – Rzucam.
- Będę czekać. Leć. – Uśmiecha się, a ja znowu wypadam na powietrze. Czuć już zbliżająca się zimę. Jest coraz chłodniej. Do mieszkania które dzielą Adrien i Dominic docieram w niecały kwadrans. Drzwi są otwarte, więc wchodzę do środka. W kuchni Dominic grzebie się w jakiejś pokrzywie i w poszukiwaniu Adriena i Amy odsyła mnie do pokoju. Są. Siedzą razem na podłodze i malują coś na ogromnej połaci papieru. To takie urocze. Robią coś razem, chociaż Adrien mówił mi, że tak naprawdę nie kocha Amy. Może coś go ruszyło? Amy jest kompletnie brudna od farby. Gdyby Ian to widział, dostałby apopleksji.
- Cześć. – Mówię. Oboje, jak na komendę spoglądają w moją stronę. Amy podrywa się i chyba planuje mnie przytulić, ale Adrien ją w porę zatrzymuje.
- Hej. Co cię tu sprowadza? – Pyta i wciska jej pędzel, wstając z podłogi.
- Chciałem zobaczyć, jak się bawicie. – Uśmiecham się.
- Super! – Woła entuzjastycznie Amy. Podchodzę bliżej, przechylam głowę. Sprawdzam, co to ma przedstawiać. Ładne nawet, chociaż dziwne. Cieszę się, że tak im dobrze idzie. A właściwie Adrienowi.
- Zostaje tutaj do piątku. – Mówi Adrien. Kiwam głową. Wiem. Mam mu powiedzieć o tym, co wyprawia Ian? Lepiej nie... Amy z zapałem tapla się w farbie. Patrzę na to jeszcze przez moment z błogością, a potem rzucam, że się śpieszę i lecę do Iana. Z nim jest gorzej. Siedzi nieruchomo w fotelu i gapi się w okno, trzymając na kolanach otwartą książkę. Letarg jakiś.
- Hej. – Rzucam niepewnie. Spogląda na mnie i nic nie mówi. No odbiło mu całkiem.
- Jak cię czujesz? – Pytam. Powoli kręci głową.
- Beznadziejnie. Nie umiem sobie znaleźć miejsca. – Mówi. Nie wiem, jak mam mu pomóc, chociaż bardzo chcę.
- Chcesz pogadać? – Pytam.
- Nie. Poczytam sobie.
- Byłem u Adriena. Z Amy wszystko w porządku. – Informuję. Wolę nie dodawać, że świetnie się bawią, bo Iana trafi szlag. Wzrusza lekko ramionami.
- Dobra. Idź już. Zostaw mnie w spokoju. – Prosi. Nie wiem, co robić. Spoglądam na wiszący nad jego głową zegar.
- Idź. Dam sobie radę. – Powtarza. Wiem, że Ian jest na tyle uparty że i tak zmusi mnie do wyjścia. Więc wychodzę i zostawiam go samego, na wszelki wypadek notując w pamięci, by wieczorem zadzwonić.

****

Sandra pojawia się w drzwiach chwilę po tym, jak wracam do mieszkania. Włazi do kuchni i stawia na stole kartonowe pudełko z ciastkami.
- Jak leci? – Pyta i sama zabiera się za jedzenie. Spoglądam na nią znad sprawdzianu.
- Możesz nie pracować, jak masz gościa? – Pyta.
- Nie mam czasu.
- Kompletny brak kultury. Mogę tu jutro też przyjść? Chcę wam kogoś przedstawić. Ma na imię Zeke i...
- Od razu wiadomo, że świr. – Clive powoli kręci głową i upija łyk kawy, a Sandy stuka się wskazującym palcem w czoło.
- Przecież ludzie sami sobie imion nie wybierają.
- Skoro ma tak na imię, to znaczy, że ma nienormalnych rodziców i musiało to na niego przejść w genach. – Odpowiada.
- Przestań sobie jaja ze mnie robić! To jest poważna sprawa. On może być ojcem moich dzieci. – Oświadcza stanowczo Sandra.
- Ile ma lat? Piętnaście, czy siedemdziesiąt?
- Przestań, Clive! – Prosi siostra. Clive się śmieje, a potem nagle traci równowagę. Nie potyka się, upada po prostu nagle, jakby stracił władzę w nogach i w ostatniej chwili chwyta się kuchennej szafki. Patrzymy na to z przerażeniem.
- Co się dzieje? – Pyta Sandra i wstaje z miejsca, ale Clive zatrzymuje ją gestem.
- Nie wiem. Kręci mi się w głowie, widzę podwójnie. Poczekaj chwilę. – Prosi. Tkwi w kucki oparty o szafkę, z zamkniętymi oczami, a Sandy stoi nad nim zdezorientowana. Nie wiem, co robić. Clive otwiera oczy i powoli się podnosi.
- Co się stało? – Pytam. Sandra na wszelki wypadek się cofa i siada z powrotem na krześle.
- Nie wiem. Jakiś dziwny zawrót głowy. Może osłabienie? Już jest w porządku. – Oświadcza i również zajmuje miejsce za stołem, ale zarówno jego siostra jak i ja przyglądamy mu się badawczo.
- Nic mi nie jest. Oszaleliście zupełnie? – Parska śmiechem.
- To nie jest normalne. – Kręcę powoli głową i wracam do sprawdzania testów.
- Dajcie spokój. Mów, Sandy. Kim jest Zeke?
- Nie. Muszę spytać, póki pamiętam... Macie już termin jakiejś rozprawy?
- Myślałem o tym i w sumie chyba nie ma sensu w ogóle kierować tego do sądu. – Oświadcza ze spokojem Clive, a ja tworzę spektakularnego bazgroła po środku arkusza, bo ucieka mi ręka. Jak to nie?
- Dlaczego? – Pyta niewyraźnie Sandra, wpychając do ust ciastko.
- Wie, że źle zrobił i raczej dotarło do niego, że już nie zdobędzie Vincenta. Po co jeszcze łazić po sądach, wykłócać się, niszczyć człowiekowi życie?
- A ty znowu z tym swoim chronieniem życia i godnego bytu? – Jęczy Sandra.
- O co chodzi? – Pytam i na wszelki wypadek odkładam długopis.
- Mówił ci, co się stało, jak miał osiemnaście lat i rzucił go facet? – Pyta Sandy, a Clive wywraca oczami.
- Przestań.
- Nie. Oświadczył, że nie pójdzie na studia i wyjedzie jako wolontariusz do Afryki. Ot tak, żeby pomagać.
- To chyba w porządku, co nie? – Próbuję go bronić.
- Tak. A teraz by go tu nie byłoby i nie byłby lekarzem, tylko grzebałby kijem w kupie słonia. – Sandy stuka palcem w stół, w rytm wypowiadanych słów.
- Ale jestem. Więc daruj sobie.
- I pójdziesz do tego sądu i powiesz, co zaszło!
- Ty mi grozisz?
- Jestem starsza i mam prawo.

****

Sandy i Zeke pojawiają się w samo południe, gdy wracam z pracy. Facet jest sympatyczny, kulturalny, nie za młody i nie za stary. Nie ma dziwnej fryzury, nie wygląda na ćpuna, ani niedorozwoja i nie śpiewa religijnych pieśni. Rozmawia z nami normalnie, chyba ma poczucie humoru. Przyjazny jest. I tyle. Prawie zupełnie zapominam o wczorajszym, nagłym upadku Clive'a. A może ataku? Sam nie wiem, jak to nazwać, a jeśli czegoś nie rozumiem, to mnie niepokoi.
- Jak się czujesz? – Pytam, kiedy siedzimy wieczorem przy kolacji.
- Dobrze. Co z tobą? Jesteś w jakiejś zmowie z Sandrą? – Potrząsa głową z niedowierzaniem. Nie wiem, co o tym myśleć, bo Clive nie chce mi nic powiedzieć. Albo naprawdę nic mu nie jest... Nie wiedzieć czemu wydaje mi się, że coś ukrywa. Ale może to dlatego, że ciągle wynajduję problemy. Nie wyobrażam sobie, co by było, gdybym go teraz miał stracić.

****

Kiedy w czwartek rano pani dyrektor wzywa mnie do swojego gabinetu spodziewam się, że znowu chce rozmawiać o wycieczce. Okazuje się jednak, że temat konwersacji dotyczyć będzie czego innego. W środku, oprócz dyrektorki siedzą Chris i jakaś chuda kobieta z długim nosem, zapewne jego matka. Kiedy staję w drzwiach, patrzą na mnie jak na seryjnego mordercę. Nie! Teraz stracę pracę. Pani dyrektor prosi, bym usiał, a potem mówi, że matka Chrisa przyszła do niej z nietypową sprawę.
- Czy to prawda, że pan molestuje Christophera? – Pyta. Tracę równowagę, powstrzymuję się, by nie wybuchnąć śmiechem. Ja? Kiedy? Gdzie?
- Nie. – Oświadczam, bo co jeszcze mogę dodać? Patrzę na Chrisa.
- Kłamie! – Wrzeszczy wysokim głosem matka chłopaka.
- Mają państwo na to jakieś dowody? – Pytam. Kobieta wstaje z miejsca.
- Ja to skieruję do sądu!
- Proszę się uspokoić. Spokój jest wskazany. – Prosi pani dyrektor, a ja czuję się, jak w jakiejś dziwnej farsie. Nie wiem, co mógłbym zrobić. Jestem przekonany, że zdołają mnie wrobić. Dzieciaki są wredne, mściwe, pomysłowe. Potrafią krzywdzić.
- Opowiedz o tym. – Matka Chrisa głaszcze go po głowie, jak małe dziecko. Rozpuszczony dzieciar!
- Nie mogę. – Jęczy dziwnie Chris. Aha... Czyli ja mu zrobiłem aż taką krzywdę, że nie może o tym mówić? Nie, no ja go zaraz zabiję i będą mieć pretekst, żeby mnie podać do sądu. Pani dyrektor też chyba im nie wierzy, ale nie może bagatelizować takich oskarżeń. Mówi, że skoro nie mam nic do powiedzenia mogę wrócić na lekcję, a potem wrócimy do tej sprawy. Matka Chrisa coś jeszcze za mną woła, ale nie słyszę. Oni mnie zniszczą. Jestem tego pewien.

****

- Nic się nie stanie. Dyrekcja im nie uwierzy. Ani sąd. Przecież nic na ciebie nie mają. – Pociesza mnie Clive, gdy wracam do domu. Nie byłbym tego taki pewien... Ale chcę mu wierzyć. Obserwuję jak wyciąga z szafy szklankę, napełnia ją wodą, a potem, w ułamku sekundy szklanka upada na ziemię i roztrzaskuje się w drobny mak. Milczymy obaj, patrząc na to z przerażeniem.
- Co się stało? – Pytam.
- Szklanka wyślizgnęła mi się z dłoni. – Mówi spokojnie i pochyla się, by posprzątać.
- Zostaw. Widziałem, że zadrżała ci ręka. – Wstaję. Dlaczego on coś przede mną ukrywa?
- Ścierpła mi dłoń. Na moment. Posprzątam. – Upiera się. Nie wiem, co mam zrobić, jak mogę mu pomóc.
- Przestań. – Proszę, kucając naprzeciw niego, zbierając większe kawałki szkła. Clive podnosi się powoli, oddycha spokojnie. Chcę wierzyć, że to kwestia jakiegoś osłabienia. Patrzę na niego ze smutkiem, z dołu.
- Nie patrz na mnie, jak na oszusta. – Mówi głośno, z pretensją w głosie. Czuję, że ma jakąś tajemnicę. W końcu jest lekarzem, musi coś podejrzewać. Dlaczego udaje? Wyrzucam szkło, wycieram podłogę i wychodzę bez słowa. Gubię się we własnych domysłach i przerażają nawet mnie samego. Nie umiem przejść obok tego obojętnie. Dzieje się coś złego. Tylko nie wiem co.

****

- Dlaczego uważasz, że on coś ukrywa? Może to naprawdę nie jest nic złego? – Mark wzrusza ramionami, kiedy pojawiam się u niego kolejnego dnia. Muszę z kimś tym pogadać, a nie chcę martwić Sandy.
- Nie wiem. Boję się.
- Więc dlaczego teraz z nim nie siedzisz?
- Za dużo o tym myślę, kiedy jestem blisko. – Wyjaśniam.
- Nie mam pojęcia, jak ci pomóc. – Wzdycha. Sam nie wiem co z tym zrobić, więc nie mogę wymagać od niego rozwiązywania moich problemów. Gubię się, chyba popadam w paranoję. Tworzę najczarniejsze, najbardziej przerażające scenariusze, a potem wmawiam sobie, że to nie może być prawa. Wczoraj Clive nie miał już żadnych niepokojących objawów. Albo ja po prostu nic nie zauważyłem... Znowu nic nie wiem. Milczenie doskwiera, więc zmieniam temat:
- Z kim się spotykasz?
- Z nikim się nie spotykam.
- Pisałeś do kogoś w sobotę. Przez kilka godzin. – Odpowiadam. Mark uśmiecha się lekko.
- Poznaję dopiero takiego jednego faceta. – Mówi. Wykazuję podejrzane, chyba zbyt entuzjastyczne zainteresowanie.
- Kto to? – Pytam. Mark wywraca oczami. Chce z tego robić tajemnicę? Dlaczego? Przecież spotkanie kogoś to fantastyczna sprawa!
- Poznacie go może w sobotę... Widzimy się w ogóle w sobotę?
- Nie wiem. Ian i Adrien są skonfliktowani, bo walczą o Amy. To znaczy, nie walczą, ale Ian tak sądzi. To skomplikowane.
- Co się stało?
- Adrien wziął Amy na parę dni i Ian sądzi, że on chce mu ją odebrać. – Wyjaśniam. Mark nic z tego nie rozumie. Ja też nie rozumiem. Rzadko rozumiem Iana i sposób w jaki postępuje. Jestem zmęczony tym wszystkim. Tym pobiciem, dziwnymi zachowaniami Clive'a, oskarżeniem o molestowanie, wizją wycieczki i ustawianiem życia Iana i Adriena. Łatwo można się pogubić, utonąć w tym całkiem I mnie to przerasta.

Continue Reading

You'll Also Like

18.1K 1.5K 29
Dwie inne drogi nałożyły się na siebie. To nasze drogi, lecz to zwykły przypadek. ~~~ ⚠️ - Nie przewiduje 18+, ponieważ ciężko mi to pisać, przeprasz...
Pieluchowy Max By Anoo

General Fiction

77.4K 432 10
Uwaga! Tematyka DL(diaperlover) Jeśli Cię to nie interesuje, to nie polecam czytać. Max- chłopak mający 15 lat jest ciekawy tego jak to jest mieć na...
16.4K 2.2K 42
Pierwsza część trylogii. Miłosz (Milo) Weis oddycha z ulgą po zakończeniu szkoły średniej. Ciągle jednak mota się w plątaninie własnych myśli i opini...
37.4K 1.9K 20
Dream sie zgubił. Spowodowane to było tym, że wypił jakąś nieznaną miksturę, przez którą wszyscy zapomnieli kim jest oraz zamienił się w zwierzaka, k...