Anabella - Zakończona

MK_JessyHope tarafından

126K 8.5K 4.7K

Aby pomóc swojej rodzinie, Anabella z własnej woli trafia do domu publicznego, gdzie zostaje wystawiona na li... Daha Fazla

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
💛INFORMACJA 💛
Rozdział 19
Rozdział 20
Życzenia!
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Epilog
Podziękowania
Ogłoszenie!
Informacja!!

Rozdział 18

2.7K 238 112
MK_JessyHope tarafından

— Dlaczego pani to robi? — Anabella nie odrywając szklących oczu od bocznej szyby auta, obejmowała swe kościste ramiona, pocierając je gwałtownie. Robiła to w taki sposób, że niemal wyrządzała krzywdę własnemu ciału. Fala gorąca, która rozchodziła się wewnątrz niej, sprawiała, że dziewczyna czuła się jeszcze gorzej. Z głową ułożoną na oparciu, obserwowała obskurne budynki oraz ludzi, którzy zostawali gdzieś w tyle. Opuszczała miejsce, do którego nie chciała już nigdy powrócić. W tamtym momencie chciała myśleć jedynie o tym, iż wszystko, co jej się przytrafiło, było tylko złym snem.

Kobieta siedząca na miejscu kierowcy zerknęła na jej drobną sylwetkę, po czym zacisnęła dłonie na kierownicy, opierając swą czaszkę o zagłówek. Rozchyliła swe ponętne, czerwone wargi, jednocześnie prostując plecy.

— Dlaczego mi pani pomaga? — dopytywała, nie uzyskawszy odpowiedzi na zadane pytanie.

Tak naprawdę nie wiedziała, czy intencje kobiety były prawdziwe. Nie miała również pojęcia, czy przyjęcie zaoferowanej przez nią pomocy było słuszną decyzją. Posiadała pewne obawy co do jej osoby. Nic dziwnego, ponieważ od początku nie darzyła blondynki sympatią.

— Ponieważ nie jestem potworem, za jakiego mnie uważasz — powiedziała oschle.

— Nie musiała pani, poradziłabym sobie. — Przekręciła głowę, zwracając wzrok w kierunku rudowłosej.

— Tak, oczywiście, widziałam jak świetnie dawałaś sobie radę. — Prychnęła pod nosem. — Zostałaś okradziona, nie masz przy sobie niczego, wyglądasz jak siedem nieszczęść i ledwo co, a nie byłoby po tobie śladu. I co? Nadal twierdzisz, że świetnie dawałaś sobie radę? Proszę cię, dziewczyno. — Pokiwała głową. — Lepiej powiedz jak twoje kolano. Może trzeba będzie jechać najpierw do szpitala. — Uniosła podbródek, marszcząc czoło.

— Uważam, że nie wygląda to aż tak źle, jak na pierwszy rzut oka — odparła, podwijając delikatnie materiał brudnej sukienki, która miejscami przesiąknięta była krwią zmieszaną z ziemią z brukowanego chodnika.

Pochyliła się i z kwaśną miną przymrużyła oczy, aby pomimo mroku móc dostrzec ranę. Brudne dłonie oraz zdarta z nich skóra, zdecydowanie nie cieszyły oka. Dziewczyna syknęła pod nosem, uprzednio dmuchając lekko na rozcięcie, po czym zgryzła wargę i wyprostowała plecy, wyciągając nogi. Zgaszona twarz ukazywała jedynie cierpienie, nie tylko fizyczne, ale również psychiczne. Prawdę powiedziawszy kobieta nie była w najlepszym stanie emocjonalnym, a wszystkie spadające na nią przykrości tylko pogarszały jej stan. Takowego uczucia łatwo było doznać, lecz ciężko było oswoić się z nim i się go wyzbyć. Duże okruchy bólu pozostawione wskutek minionych wydarzeń połączyły się ze sobą w jedną całość, osiadając na jej sercu.

— Jesteś pewna, że ta rana nie wymaga interwencji specjalisty? Szczerze mówiąc wolałabym się upewnić, że to nic groźnego. — Kątem oka zerknęła na blondynkę, która nerwowo miętoliła w ręce cienki materiał sukienki.

— Tak. Już i tak wiele pani dla mnie zrobiła. Nie sądziłam jednak, że... — urwała po chwili, by przełknąć wielką gulę, która ugrzęzła w jej gardle.

— Będę tak miła i zaoferuję ci pomoc, to chciałaśpowiedzieć? — dokończyła za nią, zatrzymując samochód na czerwonym świetle. Przekręciła głowę w kierunku Belli, rozczesując palcami rude, bujne kosmyki włosów. Spojrzała po chwili w lusterko, by koniuszkiem palca dotknąć czerwonych, pełnych warg. Następnie rozchyliła je lekko, wycierając krwistą czerwień pomadki z kącików ust.

— Od samego początku traktowała mnie pani jak intruza, więc nie zaprzeczę, bardzo zdziwiła mnie ta postawa. — Bella wzruszyła ramionami, skupiając swój wzrok na splecionych dłoniach.

— Przyznaję, może i rzeczywiście nie potraktowałam cię odpowiednio, jednak musisz mnie zrozumieć. Nawet jeżeli założysz ładne szmatki, czy zrobisz makijaż, niczego to nie zmieni, rozumiesz? On nigdy nie da ci tego, czego od niego oczekujesz. Nie licz na to.

— Ale przecież między nami nic nie ma — wydusiła z siebie uporczywie.

Zamilkła, utkwiwszy ponownie wzrok na swych splecionych palcach. Pomimo iż czuła na sobie palące spojrzenie kobiety, nie podniosła głowy. Pod jego wpływem czuła się bardzo niezręcznie. Wcześniejsze słowa utwierdziły ją w przekonaniu, że między nią a mężczyzną nadal coś było. Pod sercem nosiła przecież jego dziecko. To, co chwilę potem powiedziała rudowłosa, zaskoczyło Bellę.

— Kogo chcesz oszukać? — zapytała. — Chyba samą siebie. — Ujrzawszy zmieniającą się sygnalizację świetlną, impulsywnie nacisnęła pedał gazu, ruszając z miejsca. Blondynka niemalże wbiła się w siedzenie. — Nie wiem, co zaszło między wami, ale bądź co bądź lepiej, że skończyło się to teraz.

— Co ma pani na myśli? — zawahała się i spojrzała na nią podejrzliwie.

— Bo widzisz, przeszłość Mike'a nie jest wcale tak kolorowa jak ci się wydaje, Anabello. To człowiek bardzo zmienny emocjonalnie. Ma pewne problemy, o których wiem mało kto. A jeśli chodzi o kobiety... No cóż, szuka tylko takich na jedną noc. Dotychczasowe życie w bogactwie to tylko kamuflaż, maska, którą dla niepoznaki zakłada na siebie każdego dnia. — Patrzyła przed siebie z głową przekrzywioną w bok. — A może to wcale cię nie dziwi i wiesz o czym mówię? — dodała, podnosząc idealnie zarysowaną brew. — Chociaż szczerze mówiąc wątpię, by wyjawił ci swoje sekrety. On nikomu się nie zwierza.

Kiedy Bella zbierała się w sobie, by odpowiedź kobiecie, ta wyprzedziła ją, zawiadamiając, że właśnie dotarły na miejsce. Pomimo że nie chciała mieć już nic wspólnego z mężczyzną, podświadomość kazała dowiedzieć się czegoś więcej o jego przeszłości. Wtedy jeszcze nie rozumiała głosu, który z niewiadomego powodu dawał jej tak jasne sygnały.

***

Styl panujący w mieszkaniu Larisy bardzo był elegancki i ponadczasowy. Baza opierała się na neutralnych kolorach oraz materiałach takich jak drewno oraz szkło. Kolorystyka ukazywała barwy w odcieniach brązu, bieli, jak i również szarości. Tak, czy inaczej wszystko idealnie do siebie pasowało. Pomieszczenia były przestronne oraz zadbane. Na ścianach wisiały duże lustra wraz z dziełami sztuki, przedstawiającymi dziwaczne figury. Ogromne okna znajdujące się w pomieszczeniach, zza których rozchodził się piękny widok na nocną panoramę miasta. Efektownie oświetlone budynki oraz ulice zachwycały oko blondynki. Aż chciałoby się przez chwilę zatrzymać ten moment, zapomnieć o doczesnych zmartwieniach i problemach. Niebywale kojący zapach lawendy, który unosił się w powietrzu z przyjemnością docierał do nozdrzy dziewczyny, działając na nie kojąco. Pozostając sama w pomieszczeniu przyglądała się wszystkiemu bardzo uważnie. Pocierała ramiona, nie wiedząc jak powinna się zachować. Czy usiąść, czy też stać i czekać aż rudowłosa wróci. Piękne stylowe lampy oraz szklane, wysokie wazony stojące na ciemnej, lśniącej podłodze przykuły jej uwagę. Znajdujące się na białym kominku zdjęcie w niezbyt jasnej oprawie, było takie samo, jak to, które widziała w domu Mike'a. Na jego wspomnienie, żołądek Belli zacisnął się w grubą pętlę.

Jedwabiście miękki dywan, który poczuła pod bosymi, zimnymi stopami spowodował przypływ wspomnień związanych z Odrey, kiedy to wspólnie przesiadywały przy ciepłym kominku, rozmawiając, pijąc herbatę i rozkoszując się smakiem cynamonowych ciasteczek. Nim zdążyła się obejrzeć, wspomnienia prysły jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki.

Mimowolnie ułożyła dłoń na swoim płaskim brzuchu, unosząc kąciki ust, jednocześnie zapominając o doskwierającym bólu kolana. Przez chwilę panowała cisza, lecz po kilku sekundach za plecami rozległ się cichy szmer. Wprawdzie miała już zamiar skierować głowę w tamtym kierunku, kiedy nagle poczuła, jak coś ociera się o jej nogi. Szybkim susem odskoczyła w bok. Przełknęła ślinę, a walące serce w piersi akompaniowało jej przez kolejne upływające sekundy, dopóki nie spojrzała w dół. Błękitnym, przestraszonym oczom ukazał się szary kot, który prężnie rozciągający się na dywanie. Z zaciekawieniem patrzył na dziewczynę, która miarowo przymknęła powieki, śmiejąc się w duchu ze swej płochliwości. Właściwie to poczuła ulgę na widok małego zwierzaka, ochoczo idącego w jej stronę.

— Widzę, że poznałaś już mojego Charliego. — Kobieta wyłoniła się zza rogu, niosąc małą, białą walizeczkę oraz srebrną tacę, na której znajdował się kubek z ciepłą, zieloną herbatą wraz z mięsnymi pasztecikami ułożonymi na porcelanowym talerzyku. — Usiądź, proszę. Opatrzę twoją ranę. — Wskazała na ciemnoszary fotel stojący tuż przy dużym oknie. Anabella pogłaskała kota, po czym przytaknęła głową, a następnie usiadła na meblu, prostując nogę. Podwinęła miękki materiał sukienki, tym samym odsłaniając ranę.

Larisa opatrzyła rozcięcie, starając się robić to delikatnie. Kiedy skończyła ową czynność, natomiast kolano Belli zostało starannie zabandażowane, sięgnęła po kubek leżący na szklanym stoliku, z kolei podając go dziewczynie od razu wskazała na talerzyk z jedzeniem. Dziewczyna ochoczo zanurzyła swe spierzchnięte wargi w ciepłym naparze, biorąc kilka małych łyków.

Rudowłosa uważnie przyglądała się blondynce, kiedy ta z trudem przeżuwała każdy kęs, który opornie wkładała do ust. Z każdą kolejną minioną sekundą zaciskała powieki, powstrzymując wzbierające do oczu łzy, które za wszelką cenę pragnęły wydostać się na zewnątrz, by móc okalać jej blade policzki. Nie dało się nie zauważyć, że dziewczyna przez minione wydarzenia stała się bardzo rozchwiana emocjonalnie.

— Wybacz mi moją dociekliwość, ale co zamierzasz dalej zrobić? Bo przecież coś planujesz, prawda?

Chociaż kobieta udzieliła jej pomocy, Bella wciąż nie mogła uwierzyć do końca jej szczere intencje. W dalszym ciągu pamiętała pierwsze spotkanie oraz scenę w kawiarni, gdzie została potraktowana w wyjątkowo nieuprzejmy sposób. Nie chciała opowiadać o tym, co było między nią a mężczyzną. Nie mogła wyjawić również tego, że nosi pod sercem jego dziecko, którego on nie zaakceptował.

— Jestem pani naprawdę bardzo wdzięczna za okazaną pomoc. Proszę się jednak nie martwić, nie będę zbyt długo siedzieć na pani głowie. Jutro z samego rana zacznę szukać pracy. Kiedy tylko coś znajdę, zniknę — odparła, przełykając ciężko wielką gulę w gardle.

— Nie martw się. Możesz tu zostać tak długo, jak będziesz chciała. Nie wyganiam cię. — Uśmiechnęła się znacząco. — Mam do ciebie jedynie małą prośbę. Zwracaj się do mnie po imieniu. — Przekręciła głowę w bok, biorąc na kolana Charliego, który ocierał się o jej nogi, mrucząc cichutko.

Anabella, zaskoczona słowami Larisy, nie była w stanie wydobyć z siebie już nic więcej, poza cichym westchnieniem. Przytaknęła twierdząco głową, ściskając w ręku pusty kubek po herbacie. Opuszkiem kościstego kciuka zaznaczała niewidoczny szlak na obrzeżach naczynia, wpatrując się w puste dno. Niezręczna cisza wisiała w powietrzu. Serce Belli galopowało niczym stado pędzących po zielonej łące koni. Wciąż nie dawała jej spokoju kwestia dotycząca mrocznej przeszłości Mike'a. Po co kobieta poruszyła ten temat?

Chociaż nie chciała już więcej widzieć go na oczy, była zdecydowana dowiedzieć się jaki był kiedyś i co kryje się za jego zlodowaciałym sercem. W gruncie rzeczy obawiała się tego, co może usłyszeć, poza tym nie wiedziała jak ma zacząć rozmowę, by nie wyjść na osobę wtykającą nos w nie swoje sprawy.

Jednakże to, co niebawem usłyszała Bella spowodowało, iż jej ciało oblały zimne poty. Przez moment pomyślała nawet, że kobieta czyta jej w myślach.

— Moja przyrodnia siostra była narkomanką — zaczęła ni stąd, ni zowąd. — Wprawdzie wmawiała wszystkim wokół, że jest w stanie nad tym zapanować, lecz ja wiedziałam, że to tylko słowa rzucane na wiatr. Kiedy niespodziewanie zaszła w ciążę zapewniała, iż skończy z tym raz na zawsze. Dla dziecka, dla siebie. Aczkolwiek znów były to jedynie puste, nic nieznaczące słowa. To cud, że Mike urodził się zdrowy — wypuściła ciężko powietrze, wodząc wzrokiem po stylowym wnętrzu. — On nie miał łatwego życia. Uwierz mi. Był dzieckiem zamkniętym w sobie. Zamkniętym we własnym, urojonym świecie. W świecie pełnym bólu i niezrozumienia, pozbawionym miłości i wsparcia. — Odłożyła kota na sofę, po czym założyła nogę na nogę, prostując plecy. Na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie damy. Nie dało się ukryć, że kobieta była uosobieniem elegancji i stylu. Pomimo że miała cięty język i specyficzny charakter, to jednak kiedy się na nią patrzyło było w niej coś, co przykuwało uwagę. — Pewnie zastanawiasz się dlaczego ci to wszystko mówię, prawda?

Bella nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Wbiła swoje długie palce w potargane blond włosy, a następnie rozczesała je byle jak, zbierając wszystkie na lewy bok. Jej umysł pogrążony był w chaosie, zaś myśli wraz z pytaniami krążyły w jej głowie, zlepiając się w jedną całość.

— Nie ukrywam. Jestem bardzo zaskoczona, a zarazem zszokowana tym, co przed chwilą usłyszałam — przyznała, nie wiedząc, jak powinna odnieść się do otrzymanych informacji.

— Chciałam, abyś wiedziała, że Mike nie miał zawsze łatwego życia. Przedstawiłam ci jedynie małą namiastkę jego przeszłości. Do dziś mam ogromne wyrzuty sumienia, że nie zareagowałam na to wszystko znacznie wcześniej. Kiedy wyjechałam z kraju, sądziłam, że jest dobrze. Zapewnienia Karen, jego matki, utwierdziły mnie w przekonaniu, że w ich rodzinie w końcu zaczęło się układać. Nie wiem czemu uwierzyłam w jej słowa, które, jak się później okazało, były jednym wielkim kłamstwem.

— A czy ojciec Mike'a również był taki jak jego matka? — zapytała niepewnie, kręcąc się na fotelu.

— Chodzi ci o to, czy on również ćpał?

— Tak — odparła ledwo słyszalnie.

— Nie ukrywam, to on ją wprowadził do tego chorego świata. To przez niego właśnie taka się stała. W noc, w którą go poznała, jej życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Była młodziutka i tak bardzo nim zafascynowana. — Zacisnęła pięści, kręcąc głową. — Natomiast nie, on nie brał, ale i bez tego był złym człowiekiem. Ona zakochana w nim bez pamięci, on kryminalista pozbawiony skrupułów. — Westchnęła ciężko. — Moje interwencje nie przynosiły żadnych efektów, albowiem Karen świata poza nim nie widziała.

— Ja naprawdę nie wiem co powiedzieć. — Dziewczyna miała ogromny mętlik w głowie. Chociaż mężczyzna bardzo ją skrzywdził i czuła do niego ogromną nienawiść, było jej go żal.

Nim Larisa odpowiedziała blondynce, rozległ się dzwonek telefonu, który rozniósł się błyskawicznie po pomieszczeniu, docierając do najmniejszych zakamarków pomieszczenia.


Okumaya devam et

Bunları da Beğeneceksin

39.6K 4.2K 15
Lea Prescott to siedemnastoletnia uczennica elitarnej szkoły w LA, świetnie prosperująca modelka i przyszła studentka college'u we Francji. Przynajmn...
250 58 39
Normalna dziewczyna spotyka na swojej drodze chłopaka, który okazuje się niebezpiecznym człowiekiem. Po jakimś czasie ktoś okazuje się oszustem. Nies...
32.2K 4K 74
[NOWOŚĆ - ZAKOŃCZONA] Trzydziestodwuletnia Gaëlle Lamartine, francuska dziennikarka rubryki towarzyskiej staje przed wizją bezrobocia z powodu oskarż...
44.8K 5.3K 49
Niebezpieczeństwo, walka z czasem, desperacja, a pośród tego wszystkiego rodzące się uczucie. Alicja Milewska jest młodą nauczycielką w przedszkolu...