Rozdział 26

2.6K 211 81
                                    

Ujął w dłonie twarz dziewczyny, kusząco rozmasowując kciukami skronie. Dreszcz, jaki przebiegł po jej ciele, spowodował, że chwilowo przymknęła powieki, zagryzając mocno wnętrze policzka. Odetchnęła rozkosznie, przechylając na bok głowę. Niemalże rozpływała się pod wpływem dotyku, jaki jej fundował, mimo iż gdzieś tam w środku odczuła do niego nieliczne pokłady złości. Chociaż rozum mówił "nie", ciało całkowicie ją zdradzało, gdyż robiło się uległe. Kto by pomyślał, że tak prędko uda mu się zapędzić ją w kozi róg.

— Chcieć, a móc to dwie różne rzeczy — wychrypiała cichutko, broniąc się okruchami silnej woli, jakie jej jeszcze pozostały.

— Chcę, abyś w końcu zrozumiała, że zależy mi na Tobie. — Bella przełknęła ciężko ślinę, analizując każde jego słowo, które do niej kierował. — Daj mi jeszcze jedną szansę. — Niemalże błagał. Zastanawiała się, czy to co do niej mówił w ogóle było prawdą.

— A czy zależy ci na naszym dziecku? — zapytała, nie namyślając się zbyt długo.

— Chcę spróbować. — To, co mówił wcale nie było przekonujące. Nie było także odpowiedzią na zadane przez nią pytanie. Nie dało się ukryć, że Bella oczekiwała całkiem innej odpowiedzi. — Chcę jednak, abyś mi pomogła. — Słowa z jego ust płynęły spokojnie, odsuwając gdzieś na następny plan negatywne emocje, które wciąż istniały gdzieś głęboko. Hipnotyzujące oczy błyszczały jasno, szerząc iskry nadziei. Zobaczyła w nich to, co wtedy, kiedy po raz pierwszy wpadła na niego w domu rozkoszy.

— Pomogła? O jakiej pomocy mówisz? Wybacz, ale to jest dla mnie naprawdę niezrozumiałe. Ty prosisz mnie o pomoc? Ty? — zapytała, ciągle nie dowierzając temu, co usłyszała.

— Może to wyda ci się nieprawdopodobne, ale tak. Naucz mnie żyć na nowo. Jako jedyna umiałaś spojrzeć na mnie trochę inaczej. Ja, w ogóle nie potrafiłem tego wcześniej dostrzec. Teraz to wiem. Mieliśmy umowę, a teraz... Wiesz, jaki jestem. Czasami ciężko mi jest panować nad swoimi chorymi emocjami — mówił do niej, a ona jedynie słuchała. Nie chciała mu przerywać. Pragnęła wysłuchać do końca tego, co miał jej do powiedzenia. — Nie wiem, czy to kiedykolwiek ulegnie zmianie. Nie wiem.

— W jaki sposób niby miałabym ci pomóc? Myślisz, że potrafiłabym choć trochę zaufać komuś, kto tak bardzo mnie skrzywdził? Komuś, kto nie chce powiedzieć mi niczego o swojej przeszłości? Jak mam ci zaufać? No jak? — zapytała piskliwym głosem.

— Uwierz mi, przy tobie jest inaczej. Nie potrafię tego wyjaśnić, naprawdę. Anabello, to takie popieprzone. — Oczy miał lekko zmrużone, jednak badawczym wzrokiem wciąż wpatrywał się w jej twarz. — Moja przeszłość jest przeszłością i niech tak pozostanie. — Ciepły oddech mężczyzny owiał jej twarz. Trudno mu było mówić o tym, co było dla niego obce, wręcz niezrozumiałe. Zdawało mu się, że jego słowa wsiąkały w nią bez śladu, jakoby małe kropelki deszczu w przesuszoną ziemię podczas suszy. — Nie chcę cię wykorzystać, jeśli o to ci chodzi — zapewnił.

— A skąd niby mogę wiedzieć, że jesteś wobec mnie szczery? — zapytała.

Mężczyzna pokiwał głową, biorąc głęboki wdech. Czyżby tracił nadzieję?

— Jestem szczery.

— Wiesz co? To, co teraz mówisz... To wcale mnie nie przekonuje — odpowiedziała pewnie.

— Będziesz tak teraz ze mną pogrywać? — zapytał, zbliżając swe wargi do jej niewyobrażalnie rozpalonego policzka.

— Nie pogrywam — powiedziała ze ściśniętym gardłem.

— Chcę scałować każdą przykrość, jaką ci wyrządziłem.

Spuszczając głowę, nie wiedziała gdzie podziać swe zmieszane, przepełnione wstydem spojrzenie. Na nic zdała się jej stanowczość, gdyż pod wpływem nawet najdrobniejszego dotyku oraz słów, które padały z jego ust miękła coraz bardziej.

Anabella - ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz