Rozdział 18

2.7K 238 112
                                    

— Dlaczego pani to robi? — Anabella nie odrywając szklących oczu od bocznej szyby auta, obejmowała swe kościste ramiona, pocierając je gwałtownie. Robiła to w taki sposób, że niemal wyrządzała krzywdę własnemu ciału. Fala gorąca, która rozchodziła się wewnątrz niej, sprawiała, że dziewczyna czuła się jeszcze gorzej. Z głową ułożoną na oparciu, obserwowała obskurne budynki oraz ludzi, którzy zostawali gdzieś w tyle. Opuszczała miejsce, do którego nie chciała już nigdy powrócić. W tamtym momencie chciała myśleć jedynie o tym, iż wszystko, co jej się przytrafiło, było tylko złym snem.

Kobieta siedząca na miejscu kierowcy zerknęła na jej drobną sylwetkę, po czym zacisnęła dłonie na kierownicy, opierając swą czaszkę o zagłówek. Rozchyliła swe ponętne, czerwone wargi, jednocześnie prostując plecy.

— Dlaczego mi pani pomaga? — dopytywała, nie uzyskawszy odpowiedzi na zadane pytanie.

Tak naprawdę nie wiedziała, czy intencje kobiety były prawdziwe. Nie miała również pojęcia, czy przyjęcie zaoferowanej przez nią pomocy było słuszną decyzją. Posiadała pewne obawy co do jej osoby. Nic dziwnego, ponieważ od początku nie darzyła blondynki sympatią.

— Ponieważ nie jestem potworem, za jakiego mnie uważasz — powiedziała oschle.

— Nie musiała pani, poradziłabym sobie. — Przekręciła głowę, zwracając wzrok w kierunku rudowłosej.

— Tak, oczywiście, widziałam jak świetnie dawałaś sobie radę. — Prychnęła pod nosem. — Zostałaś okradziona, nie masz przy sobie niczego, wyglądasz jak siedem nieszczęść i ledwo co, a nie byłoby po tobie śladu. I co? Nadal twierdzisz, że świetnie dawałaś sobie radę? Proszę cię, dziewczyno. — Pokiwała głową. — Lepiej powiedz jak twoje kolano. Może trzeba będzie jechać najpierw do szpitala. — Uniosła podbródek, marszcząc czoło.

— Uważam, że nie wygląda to aż tak źle, jak na pierwszy rzut oka — odparła, podwijając delikatnie materiał brudnej sukienki, która miejscami przesiąknięta była krwią zmieszaną z ziemią z brukowanego chodnika.

Pochyliła się i z kwaśną miną przymrużyła oczy, aby pomimo mroku móc dostrzec ranę. Brudne dłonie oraz zdarta z nich skóra, zdecydowanie nie cieszyły oka. Dziewczyna syknęła pod nosem, uprzednio dmuchając lekko na rozcięcie, po czym zgryzła wargę i wyprostowała plecy, wyciągając nogi. Zgaszona twarz ukazywała jedynie cierpienie, nie tylko fizyczne, ale również psychiczne. Prawdę powiedziawszy kobieta nie była w najlepszym stanie emocjonalnym, a wszystkie spadające na nią przykrości tylko pogarszały jej stan. Takowego uczucia łatwo było doznać, lecz ciężko było oswoić się z nim i się go wyzbyć. Duże okruchy bólu pozostawione wskutek minionych wydarzeń połączyły się ze sobą w jedną całość, osiadając na jej sercu.

— Jesteś pewna, że ta rana nie wymaga interwencji specjalisty? Szczerze mówiąc wolałabym się upewnić, że to nic groźnego. — Kątem oka zerknęła na blondynkę, która nerwowo miętoliła w ręce cienki materiał sukienki.

— Tak. Już i tak wiele pani dla mnie zrobiła. Nie sądziłam jednak, że... — urwała po chwili, by przełknąć wielką gulę, która ugrzęzła w jej gardle.

— Będę tak miła i zaoferuję ci pomoc, to chciałaśpowiedzieć? — dokończyła za nią, zatrzymując samochód na czerwonym świetle. Przekręciła głowę w kierunku Belli, rozczesując palcami rude, bujne kosmyki włosów. Spojrzała po chwili w lusterko, by koniuszkiem palca dotknąć czerwonych, pełnych warg. Następnie rozchyliła je lekko, wycierając krwistą czerwień pomadki z kącików ust.

— Od samego początku traktowała mnie pani jak intruza, więc nie zaprzeczę, bardzo zdziwiła mnie ta postawa. — Bella wzruszyła ramionami, skupiając swój wzrok na splecionych dłoniach.

Anabella - ZakończonaWhere stories live. Discover now