Rozdział 19

3K 238 141
                                    

    

Wyniosły, cyniczny i samolubny. Za każdym razem, kiedy zaglądał w swe wnętrze, widział ciemność oraz pustkę. Wprawdzie pragnął chwilami wymazać całą prawdę, jednak to nie było wcale takie proste, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Stał przed lustrem oparty o róg jasnej ściany. Ściskał w dłoni pustą szklankę po whiskey, pozostawiając widoczne ślady po długich palcach. Obraz, który widział naprzeciw siebie, rozmywał się z każdą upływającą sekundą. Oczyma wyobraźni próbował kreślić swój autoportret, doszukując się w nim swojego "ja". W lustrzanym odbiciu dostrzegał bezdusznego mężczyznę. Bezmyślny, zapatrzony w siebie, nie oszczędził nawet kobiety, która pod sercem nosiła jego dziecko. Jakimże człowiekiem musiał być, by tak postąpić? Dusza paliła się w nim ognistym żarem, o stokroć gorszym od rozgrzanych węgli przykładanych do skóry.

Chwiejnym krokiem podszedł do barku z alkoholem, po czym wyjął z niego nową butelkę ulubionego trunku. Zamglonym wzrokiem zaczął wpatrywać się w ciemną etykietę na grubym szkle. Kiedy wyrazy zaczęły zlewać mu się w jedną całość, mrugał szybko powiekami i wytężał wzrok, aby móc coś z niej odczytać. Zmęczony wypuścił ciężko powietrze, a następnie odchylił głowę w tył, patrząc na biały sufit nad sobą. Chwilę później, zwinnym ruchem odkręcił butelkę i napełnił szklankę trunkiem, uprzednio wrzucając do niej kilka kostek lodu. Nie czekał zbyt długo, gdyż paląca ciecz natychmiast znalazła się w jego wnętrzu, rozgrzewając jego przełyk. Chciał usiąść, jednak zanim to zrobił, butelka, którą trzymał w dłoni, upadła na posadzkę, rozbijając się w drobny mak. Woń alkoholu rozniosła się po wnętrzu, docierając do wszystkich, zakamarków pomieszczenia. Mężczyzna w przypływie złości, która buzowała w jego żyłach, strącił stojące na komodzie przedmioty, które z głośnym hukiem upadły na podłogę. Stanął nieruchomo, obserwując z boku całe pobojowisko, a następnie zatopił swe palce w gęstych włosach, zaciskając wargi.

***

— Halo? — W słuchawce telefonu usłyszał kobiecy, dobrze znany mu głos. — Halo! — powtórzyła głośniej, nie doczekawszy się żadnej reakcji. — Mike, to ty? — zapytała po chwili.

Brunet wypuścił powietrze, przewracając oczami. Z kolei oparł się o biurko i skrzyżował nogi, wpatrując się w wiszący na ścianie ozdobny, duży zegar. Lewą dłoń wsunął do kieszeni dopasowanych, ciemnych dżinsów, zastanawiając się, czy aby na pewno dobrze zrobił, dzwoniąc do kobiety.

— Zgadza się. — Niewyraźny bełkot wydobył się z jego ust. — Musimy się spotkać — powiedział wprost. — Najlepiej dzisiaj. Zaraz. Jesteś u siebie? — zapytał, nie przeciągając.

— Na chwilę obecną to nie jest możliwe. Przykro mi, mój drogi, ale nie możemy się dzisiaj zobaczyć. Przepraszam, jestem zajęta. Możemy to przełożyć na inny dzień? — zapytała. — Mike, ty piłeś, prawda? — Nieco ciszej zadała pytanie, które oburzyło bruneta.

— Jestem dorosły, nie mam zamiaru się tłumaczyć ani słuchać twoich kazań. — Zakasłał, zakrywając usta dłonią. — Musisz to tak zorganizować, by znaleźć dla mnie chwilę. Będę za godzinę. — Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, ten bezczelnie rozłączył się, rzucając telefon z impetem na biurko.

***

— Jesteśmy na miejscu, panie Peterson — powiedział Clark.

Mike niechętnie otworzył ociężałe powieki, po czym rozruszał szyję, kręcąc głową na boki. Wyjrzał przez szybę i ujrzał piętrowy, elegancki budynek.

— Poczekaj tutaj na mnie — rozkazał. — Myślę, że nie zajmie mi to zbyt wiele czasu — stwierdził, spoglądając na twarz mężczyzny widoczną w lusterku. Popchnął drzwi, jednak wyjście z auta okazało się dla niego nie lada wyzwaniem, gdyż procenty wciąż szalały w jego żyłach.

Anabella - ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz