Śnij zapomniane

By LycorisCaldwelli

63.5K 8.9K 786

W czasach, gdy wielcy bohaterowie potrzebni są bardziej, niż kiedykolwiek przedtem, losy przyszłości trafiają... More

1. 462 rok Przymierza Thorab, wczesna wiosna
2. 462 rok Przymierza Thorab, wczesna wiosna
3. 462 rok Przymierza Thorab, wczesna wiosna
4
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12. 384 rok Przymierza Thorab, jesień
13.
14. 462 rok Przymierza Thorab, wczesna wiosna
15.
16.
17.
18.
19. 461 rok przymierza Thorab, jesień
20. 462 rok przymierza Thorab
21.
22.
23. 406 rok Przymierza Thorab, późna jesień
24. 462 rok Przymierza Thorab, wczesna wiosna
25.
26.
27.
28.
29.
30.
31
32.
33.
34.
35. 459 rok Przymierza Thorab, wiosna
36. 462 rok Przymierza Thorab, wczesna wiosna
37. 459 rok Przymierza Thorab, lato
38. 462 rok Przymierza Thorab, wiosna
39.
40. 447 rok przymierza Thorab, zima
41. 462 rok przymierza Thorab, wiosna
42.
43.
44.
45.
46.
47.
48.
49.
50.
51.
52.
53.
54.
55.
56.
57.
58.
59.
60.
61.
62.
63.
64.
65.
66.
67.
68.
69.
70.
71.
72.
73.
74.
75.
77. Koniec części pierwszej

76.

459 71 4
By LycorisCaldwelli

Amastine był na siebie wściekły. Gdyby tylko mógł, zrzuciłby całą winę na Feivarra, ale to był wyłącznie jego pomysł, aby udawać bardów. Dlaczego w ogóle pomyślał o bardach? Dlaczego nie mogli to być handlarze? Tylko skąd mógł wiedzieć, że król może sobie zażyczyć ich usług?

Wszystko działo się tak szybko, że nie mieli nawet czasu ułożyć jakiegokolwiek planu ucieczki. Chociaż im dłużej się nad tym wszystkim zastanawiał, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że i tak nie byłby w stanie nic wymyślić.

Wysłannicy króla znaleźli ich bladym świtem i czekali na nich przed gospodą, w której zatrzymali się na noc. Nim zdążyli zorientować się w swojej sytuacji, było już zbyt późno – zostali pojmani i siłą zmuszeni do udania się do Endar.

– Proszę, przestań się obwiniać – jęknął elf. Siedział na szerokim parapecie okna w pokoju, który im przydzielono i od dłuższego czasu przyglądał się jak jego przyjaciel biega w kółko, próbując w ten sposób wyładować swoją złość.

– Jeśli chcesz, mogę zacząć obwiniać ciebie – prychnął czarodziej i obrzucił go pełnym wściekłości spojrzeniem. – Odpowiada ci taka opcja?

– Niech będzie – Feivarr zgodził się szybko. – Zrzuć całą winę na mnie. Czy to cokolwiek zmienia?

– Tak. Jesteś idiotą. Dlaczego im nie odmówiłeś?

– Naprawdę nic nie zauważyłeś?

– Co miałem zauważyć? – Genciel zatrzymał się w końcu i przyjrzał uważniej elfowi. Zbladł raptownie, uświadomiwszy sobie, jak ślepy był do tej pory.

Dlaczego nie zauważył wcześniej, że oczy Feivarra są przekrwione, a pod nimi wykwitły głębokie sińce? Dlaczego nie zauważył jaki był cichy, blady i wycofany? Tak bardzo skupił się na sobie i unikaniu Siribana, że zupełnie zignorował jedynego przyjaciela.

– Czy coś się stało? – zapytał czarodziej już łagodniejszym tonem.

– Królowa elfów została zamordowana – odparł, a jego oczy zaszkliły się od łez. – W nocy rozesłano wiadomość. I tak musiałbym udać się do Endar, aby móc opłakać jej śmierć w kręgu świętych drzew. Przykro mi, że musiałeś przyjechać tu ze mną. Przykro mi również, że będę musiał cię tu zostawić.

– O czym ty mówisz? – jęknął czarodziej. – Jak to „zostawić"?

Feivarr zeskoczył z parapetu, podszedł do niego i uśmiechnął się smutno.

– Nie martw się. Wrócę najpóźniej za tydzień. – Oparł dłonie na jego ramionach, wspiął się na palce i pocałował go w czoło. – Nie szukaj problemów, gdy mnie nie będzie i uważaj na siebie. Gdybyś potrzebował mojej pomocy, pytaj o druidów. Do zobaczenia, Gencielu.

Nie zabrał swoich rzeczy, poza tym, co miał na sobie. Po prostu wyszedł. Było to tak nagłe i niespodziewane, że Amastine jeszcze długo stał na środku pokoju, wpatrując się w drzwi. Gdy dotarło do niego, że został zupełnie sam, opadł na kolana i zapłakał gorzko. Nie miał żadnych wątpliwości, że Meirelles również znajduje się w zamku, ale teraz straciło to zupełnie na znaczeniu. Bez Feivarra nic nie miało dla niego sensu. To on miał go prowadzić i wspierać. Nie miał do elfa pretensji ani żalu, że musiał odejść, po prostu bał się znów zostać sam.

– Nie jesteś sam – jęknęła cichutko jego moc. – Masz przecież mnie...

– Wiem, kochana – zaśmiał się czarodziej. – Ale zdążyłem się już przyzwyczaić, że mam również Feivarra.

– Obiecał przecież, że wróci.

– A jeśli nie będzie chciał już do mnie wrócić?

Trwał w bezruchu tak długo, że jego ciało zupełnie zdrętwiało i objął go chłód. Nie miał siły się podnieść. Czuł się zupełnie pusty.

Z odrętwienia wyrwało go dopiero pukanie do drzwi. Miał nadzieję, że był to Feivarr, który jednak się rozmyślił i postanowił z nim zostać. Ignorując zupełnie bunt swoich zdrętwiałych nóg, dopadł do drzwi i z impetem otworzył je na oścież.

Po drugiej stronie stała młoda dziewczyna, tak zaskoczona jego reakcją, że z jej ust wyrwał się cichy okrzyk.

– Przyszłam żeby zabrać was na próbę – wyszeptała, speszona jego jawnym rozczarowaniem jej osobą. – Jeśli nie macie nic przeciwko...

– Nie, nie mam nic przeciwko – przerwał jej gwałtownie. – Niestety, mój przyjaciel musiał wyjechać i wróci za tydzień. Mam nadzieję, że to nie problem.

– To ogromny problem – westchnęła dziewczyna z tak autentycznym smutkiem, że od razu przeszła mu cała złość. – Za trzy tygodnie królowa ma urodziny i musimy już zacząć próby... Myślisz, że uda mu się nauczyć całego repertuaru?

– Tak – odparł, uśmiechając się do niej mimowolnie. – Nie musisz się o to martwić.

– To cudownie! – ucieszyła się i również uśmiechnęła. – Jestem Merri i mam się wami opiekować.

– Odair – przedstawił się i ruszył za nią przez labirynt korytarzy zamku. – Mam nadzieję, że nie będę sprawiał ci problemów. Przynajmniej niezbyt często.

– Wolałabym raczej, żebyś sprawiał problemy. Wtedy mogłabym spędzać więcej czasu z tobą i twoim przyjacielem – spojrzała na niego spod rzęs, a w jej pełnych piegowatych policzkach znów pojawiły się dołeczki. – Oczywiście, jeśli nie macie nic przeciwko.

Okazało się, że nie miał nic przeciwko. W prawdzie Merri nie była w stanie zastąpić mu Feivarra, ale rozmowa z nią pomogła mu otrząsnąć się po jego odejściu. Uśmiech niemal nigdy nie schodził jej z twarzy, a co najważniejsze – nie zadawała mu kłopotliwych pytań.

Zaprowadziła go prosto do sali, w której miały odbywać się ich próby. Dźwięki uciekały na zewnątrz przez wszystkie jej drzwi i okna, ciągnąc go do środka z taką siłą, iż od razu zrozumiał, dlaczego chciał udawać właśnie barda. Zbyt bardzo kochał muzykę, aby przed nią uciec. Dał się wciągnąć Merri do środka, zbyt późno zdając sobie sprawę z narastających w nim obaw.

Próba trwała w najlepsze, ponad pięćdziesięciu muzyków śpiewało i grało tę samą piosenkę, śmiejąc się przy tym beztrosko. Pomiędzy nimi plątała się nie tylko służba, ale i kilkoro wyżej urodzonych mieszkańców zamku. Jeden mężczyzna znacząco wyróżniał się spośród tłumu – nie sposób było przeoczyć jego wysokiej sylwetki i długich śnieżnobiałych włosów.

– Przyprowadziłam go, panie czarodzieju! – zawołała Merri, podbiegając do Siribana i uśmiechając się do niego jak do zaufanego przyjaciela. Gencielowi aż ciarki przebiegły po plecach.

– Dziękuję, kochanie – zaśmiał się w odpowiedzi i pogłaskał ją po głowie. – Ale prosiłem cię również, żebyś zwracała się do mnie po imieniu.

– Jakże bym mogła... – zaczęła, speszona jego otwartością, ale błyskawicznie urwała, bo w tym momencie cała uwaga czarodzieja była skupiona już na Gencielu.

– Chciałbym z tobą porozmawiać, jeśli nie masz nic przeciwko.

– Właściwie to mam „coś" przeciwko – prychnął Amastine, zmuszając się całą siłą swojej woli, aby wytrzymać spojrzenie jego zimnych błękitnych oczu. – Miałem właśnie wziąć udział w próbie.

– Nie zajmę ci dużo czasu.

– Nie zrozumiałeś mnie, panie – roześmiał się Genciel. Nie miał zielonego pojęcia skąd czerpał siłę do przeciwstawienia się starszemu czarodziejowi, ale nie mógł pozwolić sobie, aby z niej nie skorzystać. Potem bez mrugnięcia okiem poniesie konsekwencje swojego zachowania, ale najpierw musiał się przygotować na rozmowę z Meirellesem. Bez pomocy Feivarra nie będzie to proste, dlatego musiał grać na czas. – To nie ode mnie zależy. Przybyłem tu na wyraźne żądanie króla i nie mam prawa sprzeciwiać się jego rozkazom. Oczywiście, jeśli będziesz nalegał, z chęcią spotkam się z tobą w innym terminie.

Spojrzenie Siribana stało się na moment nieobecne, potem jednak jego twarz rozpogodziła się.

– Wolny czas spędzam w bibliotece lub w ogrodach. Poszukaj mnie tam, gdy skończysz próbę. – Powiedziawszy to, ruszył do wyjścia, ale gdy mijał Genciela zatrzymał się jeszcze na chwilę, chwycił go za rękę i szepnął mu na ucho: – Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo cieszę się, że nic ci nie jest.

– Niestety, doskonale zdaję sobie z tego sprawę – odszepnął mu, nie kryjąc swojej niechęci.

Otępiały przez swoje nagłe zwycięstwo, oparł się o najbliższe krzesło, po czym opadł na nie ciężko i ukrył twarz w dłoniach. Merri szybko podbiegła do niego i zaczęła głaskać go po głowie i pocieszać cichym głosem. Nie miał siły jej odpowiedzieć. Wszystko zużył na swoje pierwsze starcie z Siribanem. Wiedział, że po nim przyjdą następne, a Feivarra nie będzie wtedy przy nim. Jak długo uda mu się to wytrzymać?

* * *

Mała informacja na koniec: jest to przedostatni rozdział tej części historii. Po opublikowaniu następnego będę potrzebowała krótszej lub dłuższej przerwy, by zaplanować i napisać ciąg dalszy. Dlatego chciałam Was prosić o wyrozumiałość i cierpliwość. Nie martwcie się za bardzo, bo raczej nie przewiduję porzucenia tej opowieści bez odpowiedniego zakończenia :)

Continue Reading

You'll Also Like

17K 1.9K 24
Gotowi na legendę o smoku wawelskim w nieco innym wydaniu? Jako książę, Shirumi ma na głowie mnóstwo obowiązków - nauka szermierki, jazdy konnej, prz...
10.9K 1.2K 8
Odebrano mu ją. Uwięziono. Ukryto. Gdy Souline trafiła w ręce wroga, potwór czyhający pod skórą króla Ognia, wypełznął na wierzch. Ames zrobi wszystk...
23.9K 1.5K 37
Ja to tylko tłumaczę! Yeyul jest najmłodszą księżniczką, która jest niekochana i zaniedbywana. Żyje w strachu, że zostanie zabita przez ojca, cesarza...
4.1K 215 26
-Co się z tobą stało?- zawołałem.- Zmieniłeś się. -Nie zmieniłem się- warknął.- Pokazałem tylko moją prawdziwą twarz. Niby wszystko było idealnie, al...