Stojąc na brzegu podziemnego jeziora, Merrill poczuł, jak łzy napływają mu do oczu. Jeszcze chyba nigdy w całym swoim długim życiu nie czuł takiej ulgi. Z cichym jękiem opadł na kolana i zanurzył dłonie w wodzie. Nie wychwycił w powietrzu niczego, co mogłoby zagrażać jego zdrowiu i miał nadzieję, że tyczy się to również jeziora. Nie czekając ani chwili dłużej, zaczął łapczywie pić.
Mały smok, wyczuwając nastrój towarzysza, zaświergotał radośnie, wykonał wokół niego kilka pętli, po czym z impetem rzucił się w taflę wody obryzgując cudownym deszczem wszystko dookoła. W normalnej sytuacji elf byłby przynajmniej zirytowany, teraz jednak uśmiechnął się szeroko i zaczął się rozbierać. W rozpaczliwym planie przeżycia zakładał, że będzie to zwykły strumyczek, przed sobą miał jednak dziesiątki niewielkich wodospadów sączących się ze sklepienia prosto w odmęty podziemnego jeziora. Nic więc chyba w tym dziwnego, że postanowił wykorzystać wodę nie tylko do ugaszenia pragnienia.
Sięgnął umysłem w stronę smoka, by upewnić się, że nie naraża się na żadne niebezpieczeństwo. Przez chwilę ujrzał świat jego oczami... i nie wahał się ani chwili dłużej. Pozbył się ostatnich elementów garderoby i wskoczył do wody.
Była cieplejsza niż oczekiwał, ale wciąż przynosiła ulgę zmęczonemu ciału. Powoli zaczął rozplatać warkocz; kiedy po raz ostatni brał prawdziwą kąpiel? Nie był w stanie sobie tego przypomnieć, ale nie miało to w tej chwili większego znaczenia.
Poczuł, jak coś ociera się o jego kostkę, więc bez zastanowienia nabrał powietrza w usta i zanurkował. Niezwykle wrażliwe oczy bardzo szybko przystosowały się do widzenia pod wodą, a szczątkowe skrzela za uszami rozchyliły się z i cichym sykiem zaczęły odfiltrowywać tlen.
Nie powinien być zaskoczony tym, co zobaczył. W końcu niewiele było na świecie miejsc niezasiedlonych przez jakiekolwiek formy życia, a gdyby coś miało się swobodnie rozwijać w tych jaskiniach to właśnie w jeziorach takich jak to. A jednak, nie spodziewał się takiego bogactwa. Nieśmiało wysłał macki swojej magii we wszystkich kierunkach, poszukując drapieżników, a gdy po dłuższej chwili nie znalazł żadnego, odprężył się i zaczął podziwiać ogrom podwodnego życia.
Przede wszystkim nie przypuszczał, że będzie tam aż tyle roślin i że będą one tak... tak piękne. Były bardziej podobne do egzotycznych kwiatów niż do zwykłych glonów. Ich cudowne pąki rozkwitały na każdej dostępnej powierzchni a długie wstęgi epifitycznych korzeni oplatały się o równie doskonałe krzewy koralowców. Coś takiego widział tylko raz, gdy nurkował w oceanie. To tutaj do złudzenia przypominało tamte rafy z tą jedną różnicą, iż tętniło życiem; nie tylko falowało zmysłowo przy najlżejszym ruchu wody, ale i pulsowało niezwykłym różnobarwnym światłem.
Merrill nie był w stanie się powstrzymać, by nie podpłynąć bliżej i może dzięki temu uświadomił sobie drugą różnicę. Rozmiary. To nie były, jak mu się pierwotnie wydawało, krzaczki, lecz wielkie drzewa. A pomiędzy ich jarzącymi się konarami pływały stworzenia jakich elf nie byłby w stanie sobie nawet wyobrazić. Przede wszystkim były równie wielkie, co koralowce. Musiały być jakimiś odmianami mięczaków, które żyły na powierzchni, bo wszystkie kryły swe delikatne ciała w ogromnych skorupach, a do pływania używały licznych i bardzo długich macek. W przeciwieństwie jednak do znanych Merrillowi stworzeń, kształty ich muszli nie ograniczały się do spiralnych, spłaszczonych lub podłużnych, w najlepszym wypadku pokrytych kolcami. Te tutaj przypominały dzieła sztuki wykonane z marmuru, kamieni szlachetnych czy delikatnej porcelany. Sprawiały wrażenie, jakby ich autor co chwilę zmieniał koncepcję w kwestii ostatecznej formy swej rzeźby albo tworzył pod wpływem silnych środków odurzających. Te wszystkie kolce, fałdy, pętelki, koraliki, marszczenia, grzebienie...
Z zamyślenia wyrwał go smok, który śmignął mu nad głową i rzucił się w stronę najbliższego mięczaka. Długimi szponami i ostrymi ząbkami wczepił się w miękkie ciało ofiary i, nie zważając na opór, zaczął pożerać ją żywcem. Czyli były jadalne i niegroźne. Więcej Merrillowi nie trzeba było wiedzieć. Wypłynął na powierzchnię i ze swoich rzeczy wyciągnął worek, który bez problemu mógł pomieścić koło dziesięciu mniejszych mięczaków.
Nareszcie będzie mógł najeść się do syta.
YOU ARE READING
Śnij zapomniane
FantasyW czasach, gdy wielcy bohaterowie potrzebni są bardziej, niż kiedykolwiek przedtem, losy przyszłości trafiają w ręce tych, którzy właściwie nigdy niczego ratować nie chcieli. Piękny czarodziej uwięziony w wieży, elfi generał pozbawiony pamięci i zes...