There Goes My Life || Larry [...

By fine-by-me

168K 14.6K 2.4K

Larry AU fanfiction; mpreg; top!Louis Louis siedzi po uszy w gównie. Nie jest zauroczony Ha... More

TGML
TGML - Prolog
TGML - 01
TGML - 02
TGML - 03
TGML - 04
TGML - 05
TGML - 06
TGML - 07
TGML - 08
TGML - 09
TGML - 10
TGML - 11
TGML - 12
TGML - 13
TGML - 14
TGML - 16
TGML - 17
TGML - 18
TGML - 19
TGML - 20
TGML - 21
TGML - 22
TGML - 23
TGML - 24
TGML - 25
TGML - 26
TGML - 27
TGML - 28
TGML - 29
TGML - 30
TGML - 31
TGML - 32
TGML - 33
TGML - 34
TGML - Epilog

TGML - 15

4.3K 413 36
By fine-by-me

    – Louis, musisz znaleźć sposób na to, by go odzyskać – mówi Leigh-Anne do Louisa, stawiając przed nim kubek herbaty. Tomlinson jedynie wzdycha. Unosi spojrzenie i patrzy na dziewczynę smutno, potrząsając głową i opierając brodę na dłoniach. Rozgląda się po kuchni, pomalowanej na żółto, z wielkim oknem, które wpuszcza do pomieszczenia nietypowe, jak na luty, promienie słońca.

    – Nigdy nie przyjmie mnie z powrotem – mamrocze, na co Leigh unosi brwi. Szatyn zna to spojrzenie. Od razu po poznaniu jej uświadomił sobie, że oznacza ono, że dziewczyna zaraz udowodni mu, jak bardzo się myli. Jest bardzo mądra, o czym Louis czasem zapomina.

    – Nigdy tak naprawdę nie pozwoliłeś mu na to, by cię miał – wytyka dziewczyna, biorąc łyk herbaty. Louis zapada się w swoim krześle i pycha, ponieważ oczywiście ma rację. – Louis, nie możesz wściekać się na niego za zareagowanie w taki sposób. Robiłeś wszystko, by go do siebie nie dopuścić, i szczerze, sam opowiadałeś mi o momentach, kiedy to traktowałeś tego biednego chłopaka jak kompletne gówno. A do tego wszystkiego jego hormony są całkowicie rozchwiane i nie potrafi nad nimi panować.

    – Do diabła, Leigh, dlaczego zawsze masz kurewską rację? – jęczy, wyrzucając głowę w tył. Może słyszeć, jak Leigh-Anne stara się powstrzymać śmiech, i wzdycha. – To kompletny bałagan. Nie wydaje mi się, by chciał po tym wszystkim ze mną być.

    Dziewczyna marszczy brwi.

    – Czy wiesz, czego pragnie Harry? – pyta. Louis wzdycha i kręci głową. – Pragnie kogoś, kto będzie o niego walczył! Nie możesz tak po prostu się podać i czekać, aż coś się wydarzy, Louis, muszisz coś zrobić!

    Szatyn patrzy na dziewczynę przez kilka sekund.

    – Za każdym razem, kiedy jedynie pomyślę o byciu z nim, Eleanor mnie od tego powstrzymuje. Nigdy nie sądziłem, że tak trudno będzie mi dojść do siebie, minął pieprzony rok, a ja wciąż nie potrafię tego zrobić.

    Leigh-Anne patrzy na niego z sympatią.

    – Rozpacz może trwać bardzo długo, Louis – mówi miękko. – Nie wiem, co się między wami wydarzyło, ale wiem, jak mocno cię to zraniło i nie mogę zmusić cię do zrobienia czegoś, co może pomieszać w twoich uczuciach. Ale widzę, że naprawdę chcesz być z Harrym i uważam, że jeśli naprawdę o to zawalczysz, uda ci się zdobyć to, czego pragniesz.

    Louis wygląda przez okno, przyglądają się kwiatom rosnącym w ogrodzie.

    – Myślę, że go kocham – mowi, brzmiąc na przerażonego. Leigh1Anne marszczy brwi, opierając się o oparcie krzesła i biorąc łyk swojej herbaty.

    – Uważam, że musisz spróbować go odzyskać – stwierdza dziewczyna. Louis bierze głęboki oddech, chowając twarz w dłoniach. W kuchni zapada cisza.

    Louis nie ma nawet pojęcia, gdzie, do diabła, mógłby kupić holenderskie tulipany.

    Nie może podjąć próby odzyskania Harry'ego, używając sposobu Augustusa Watera, jeśli nie będzie miał holenderskich tulipanów. Kogo w ogóle mógłby się poradzić w sprawie kupna kwiatów? Leigh nic na ten temat nie wie (już to sprawdził) i był już w trzech kwiaciarniach. Nie sprzedawali ich.

    Mówiąc szczerze, robi się bardzo podirytowany. Wraca do domu z poszukiwania tulipanów (niezbyt owocnych), zatrzaskując za sobą drzwi. Jay, z Ernestem w ramionach i Doris siedzącą w huśtawce dla niemowląt, rzuca mu spojrzenie.

    – Oi! Doris nigdy nie uśnie, kiedy dalej będziesz hałasował – fuka, kręcąc głową. Rozgniewanie widniejące na twarzy Louisa znika, zmieniając się w poczucie winy.

    – Przepraszam, przepraszam – mamrocze, wzdychając ciężko. Jay unosi brwi. Szatyn nienawidzi tego, że kobieta zawsze wydaje się widzieć, kiedy coś jest nie tak.

    – Co się dzieje? – pyta. Louis przegryza usta, rzucając swój porfel na blat i ściągając kurtkę.

    – Potrzebuję holenderskich tulipanów. – To wszystko, co mówi chłopak. Jay kolejny raz unosi brwi, lecz o nic nie pyta.

    – Louis, a czym myślisz, że są te kwiaty rosnące w naszym ogródku? – pyta. Louis wytrszeszcza oczy. Biegnie do okna i wygląda przez nie, oddychając z ulgą, kiedy widzi rządek żółtych tulipanów rosnących przy domu. – Zasadziłam je, gdy się tutaj wprowadziliśmy.

    – Potrzebuje wziąć kilka – mówi, a Jay jedynie wzdycha, kiwając głową. – Kurwa, dziękuję, mamo, tak bardzo dziękuję.

    – Zważaj na słowa. – Tylko tyle mówi Jay, lecz uśmiecha się przy tym szeroko. Louis rusza do grządki z tyłu domu, nachylając się i ostrożnie zrywając jakieś pięć tulipanów.

    Wraca do środka, gdzie Jay układa Ernesta w jego huśtawce, i owija kwiaty wstążką.

    – Nie zapytasz, co z nimi zrobię? – pyta. Jego mama uśmiecha się i kręci głową.

    – Już to wiem – zapewnia, chwytając policzki syna w dłonie i składając pocałunek na jego czole. – Teraz leć zdobyć swojego chłopca, Louis!

    I Louis to robi.

    Harry otwiera drzwi, chwała Bogu, ponieważ szczerze mówiąc, Louis lekko boi się Jade po tej sytuacji w centrym handlowym. Brunet unosi brwi na Tomlinsona i jego tulipany.

    – Um, Augustus wręczył Hazel holenderskie tulipany – wyrzuca na jedynym tchu szatyn. Harry powstrzymuje uśmiech. – I w porównaniu do niego, jestem do dupy, jeśli chodzi o bycie romantycznym, ale wiem jak bardzo ty lubisz romantyzm i wszystkie ckliwe rzeczy. Więc przyniosłem ci te tulipany i chciałbym zabrać cię na piknik, by o wszystkim porozmawiać, jeśli to w porządku?

    Harry jest cicho, lecz nie można przegapić uśmiechu, które próbuje wedrzeć się na jego usta. Krzyżuje ramiona i patrzy w dół na czerwone TOMSY, które ma na nogach, zanim unosi wzrok na Louisa.

    – Zajęło ci to wystarczająco długo. – To wszystko, co mówi. Louis rumieni się i opuszcza spojrzenie, przesuwając rękę, w której trzyma tulipany w stronę zielonookiego. Harry uśmiecha się i bierze kwiaty, wystawiając palec do góry, zanim wraca do środka domu.

    Wraca z granatową, zapinaną na zamek bluzą, zarzucononą na biały podkoszulek, który przylega do jego brzuszka niczym druga skóra. Louis stara się nie gapić.

    – Okej, chodźmy – mówi Harry, wyciągając dłoń w kierunku szatyna. Louis łapie ją z zarumienionymi policzkami, prowadząc zielonookiego do swojego samochodu. Szczęśliwie dla niego, hormony Harry'ego nie są na ten moment wrogo do niego nastawione.

    Harry jest bardzo spokojny i Louis jest za to ogromnie wdzięczny.

    Siedzą na kocu na szczycie wzgórza i Harry cały czas opowiada mu z ekscytacją na temat dziecka. O tym jak dopiero dzień wcześniej zaczęło kopać i że chciałby poznać płeć, ale nie był pewien, czy Louis także tego chce. (Oczywiście, że tak.)

    – Co działo się u ciebie? – pyta Harry, kiedy kończy mówić. Louis wykrzywia wargi.

    – Um… Tak naprawdę. – Louis przełyka ciężko, biorąc drżący oddech. – Ja… Um. Chciałbym opowiedzieć ci o Eleanor. Jeśli to w porządku.

    Wyraz twarzy Harry'ego łagodnieje.

    – Jesteś na to gotowy? – Louis przytakuje powoli i Harry wyciąga obie dłonie. Szatyn powoli chwyta je w swoje własne z małym uśmiechem.

    – Dobrze, uh. – Przeczyszcza gardło. – El i ja byliśmy ze sobą przez jakieś dwa lata. Nie rozstawaliśmy się i po chwili schodziliśmy ani nic… zawsze byliśmy razem. Lecz często się ze sobą kłóciliśmy. Nie były to ogromne kłótnie, ale oboje mieliśmy odmienne zdania i wynikały z tego małe sprzeczki. Lecz ona zawsze pierwsza przepraszała i…

    Louisa zatyka ze zdenerwowania I Harry ściska jego dłonie.

    – Jest dobrze – mówi miękko. – Nie muszisz dalej mówić.

    Louis kręci głową.

    – Ale jednego dnia wynikła między nami ogromna kłótnia. Ledwo pamiętam jej powód, myślę, że byłem zły przez to, że mnie na coś nie zaprosiła, nie wiem. Byłem wtedy taki wściekły. I wyszła, kiedy ja wciąż na nią krzyczałem. Tak po prostu wyszła i wsiadła na swój rower. Nie wiem, jak to się stało, Harry, zgaduję, że płakała i tego nie zauważyła, albo była rozkojarzona tym wszystkim, co się wydarzyło, albo to ta druga osoba była nieuważna. Ale... została uderzona. Zmarła na miejscu. Nie miałem nawet szansy jej przeprosić…

    Louis zaczyna płakać i Harry jest gotowy wziąć go w swoje ramiona.

    – Oh, Lou – mówi miękko kędzierzawy, kiedy Louis szlocha w jego ramię. – Tak strasznie mi przykro.

    Szatyn uspokaja się, jedzą lunch, który zapakował niebieskooki (zamówił go na wynos z jednej knajpki, lecz Harry nie musi o tym wiedzieć), i wtedy Louis odwozi Harry'ego do Jade, obiecując mu kolejną randkę w weekend.

    Po raz pierwszy od dłuższego czasu Louis opuszcza Harry'ego z uśmiechem na twarzy.

Continue Reading

You'll Also Like

21.3K 1.8K 18
Mount Sinai Hospital w Nowym Jorku jest dla Aleca wymarzonym miejscem pracy i spełnieniem marzeń. Po ciężkich studiach pielęgniarskich i uzyskaniu dy...
10.7K 990 6
Krótka historia splątana wierszami, pełna kokieterii, niebieskich jeansów do pary z białymi koszulkami, owiana muzyką Lany del Rey, nasiąknięta dymem...
157K 10.4K 33
Cztery dni. Harry ma tylko cztery dni na zaplanowanie krętackiego ślubu, sfałszowanie ojcostwa dziecka, wynajęcie odpowiednich osób jako drużbę i rod...
145K 9.1K 51
mpreg! Zayn Malik to znany fotograf pracujący w najpopularniejszym magazynie modowym, którego właścicielem jest jego najlepszy przyjaciel Harry Styl...