Anabella - Zakończona

Par MK_JessyHope

125K 8.5K 4.7K

Aby pomóc swojej rodzinie, Anabella z własnej woli trafia do domu publicznego, gdzie zostaje wystawiona na li... Plus

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
💛INFORMACJA 💛
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Życzenia!
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Epilog
Podziękowania
Ogłoszenie!
Informacja!!

Rozdział 11

3.4K 258 96
Par MK_JessyHope

— Ten hałas. Tam ktoś jest, Mike — wychrypiała ledwo słyszalnie.

Otworzyła szeroko oczy, widząc odbijający się cień pomiędzy unoszącym się materiałem na karniszu. Była niemal pewna, że ktoś ich obserwuje.

— To tylko wiatr. Daj spokój, Anabello — mówił spokojnie, nie zaprzestając pieszczot.

— Nie, Mike, proszę cię, spójrz — nalegała, odpychając go lekko od sobie. Nie potrafiła wytrzymać niepokoju oraz niepewności.

Czy to możliwe, aby ktoś wdrapał się na balkon i obserwował ich z ukrycia? A może Bella widziała coś, co tak naprawdę nie istniało? Coś, co powstało jedynie w jej wyobraźni z nadmiaru zgromadzonych emocji?

Mężczyzna odsunął się niechętnie od dziewczyny, a następnie spojrzał w kierunku powiewających na wietrze grubych zasłon. Muzyka nadal grała cichą melodię w tle, a lekki szum wiatru jedynie pomagał rozchodzić się jej przyjemnym dźwiękom po całym wnętrzu. Zmarszczył czoło niezadowolony faktem, iż musiał zaprzestać swoich erotycznych poczynań. Zwlókł się opornie z łóżka. Poprawił opadające na biodrach spodnie, po czym podążył w stronę uchylonych drzwi balkonowych, odwracając się jeszcze raz w stronę Belli. Gwałtownym ruchem przesunął materiał pod bok, lecz nikogo za nim nie ujrzał. Zrobił krok w przód i wyszedł na zewnątrz, aby dokładnie się rozejrzeć. Ułożył dłonie na betonowych, tralkach, a następnie wychylił głowę, spoglądając w dół. Przez moment, przed oczami mignęła mu czyjaś sylwetka, odziana w ciemną bluzę z kapturem. Niestety nie rozpoznał twarzy, gdyż było zbyt ciemno, by mógł dostrzec owego podglądacza, który miał czelność naruszyć jego prywatność.

— Co jest, kurwa! — wysyczał do siebie, marszcząc nerwowo czoło. — Hej, ty! — krzyknął w stronę uciekającej osoby, która zwinnie prześlizgiwała się między krzewami rosnącymi obok domu. — Jeszcze raz cię tu zobaczę, a obiecuję, że następnym razem zejdę i osobiście skopię ci dupę! — warknął, zaciskając mocno palce na balustradzie.

Był wściekły. Jakim cudem ktoś wdarł się na posesję? Przecież nikt obcy nie miałby szans wtargnąć na teren. Być może był to ktoś z najbliższego otoczenia mężczyzny lub z konkurencji. Ktoś, kto szukał newsa, aby go pogrążyć. Był przecież wysoko postawionym bankowcem. Nic więc dziwnego, że komuś mogłoby to bardzo przeszkadzać. Natłok myśli kłębił się w jego głowie i tykał jak bomba zegarowa, która niebawem miała wybuchnąć. Kiedy do jego uszu dotarł, melodyjny, przepełniony strachem głos blondynki powrócił do rzeczywistości.

— Mike? Co się dzieje? Kto to był? — dopytywała.

Mężczyzna przetarł twarz dłonią, kolejno wypuszczając ciężko powietrze. W tamtej sytuacji przyjemności musiał odłożyć na później. Wiedział, że swoim zachowaniem rozzłości blondynkę, ale nie mógł inaczej postąpić. Ciepły podmuch owiał jego skórę, a w nozdrza uderzył mocny zapach lawendy unoszącej się w powietrzu. Naprężył mięśnie i uderzył ze złością w barierkę przed sobą. Syknął, zaciskając mimowolnie pięść. Czując lekkie mrowienie oraz pulsujący we wnętrzu dłoni ból, rozchylił ją wolnym ruchem, w taki sposób, jakby miał zamiar wypuścić z niej pięknego, barwnego motyla, uwięzionego w szczelnym uścisku. Nie było jednak ani pięknego motyla, ani też małego piórka, czy nawet okruszka. Była za to krew, która broczyła z niewielkiego rozcięcia i skapywała jak krople wody cieknące z niedokręconego kranu.

— Mike? — powtórzyła drżącym głosem, nadal pozostając w niepewności.

Zacisnąwszy ponownie dłoń, bez słowa wszedł do środka. Anabella okryta w atlasową pościel schodziła właśnie z łóżka, patrząc na niego z przerażeniem w oczach.

— Ubierz się, proszę. — Po tych słowach wiedziała, że jego gorsza strona właśnie dała o sobie znać. — Wybacz, ale muszę wyjść — dodał, nim zdążyła cokolwiek powiedzieć.

Stała w osłupieniu, zaciskając palce na gładkim materiale. Patrzyła na niego nie wiedząc jak ma zareagować. Kiedy zrobiła dwa kroki do przodu, ten wyciągnął rękę, aby ją zatrzymać. Wówczas dostrzegła ranę, z której sączyła się czerwona ciecz.

— Mike, twoja dłoń. Ty krwawisz. — Chciała go dotknąć, lecz uniemożliwił jej to. Próbował wyminąć dziewczynę, ale zastawiła mu drogę. — Powiedz, co się dzieje? Kto to był? Czy to o mnie chodzi? To z mojego powodu masz jakieś kłopoty? — Domagała się wyjaśnień z jego strony, lecz on ani drgnął. — Mike! — powtórzyła, patrząc na niego szklistymi oczami.

— To nie jest twoja sprawa, okej? A teraz przepuść mnie proszę, bo nie mam czasu, muszę coś sprawdzić.

Złość kipiała z wnętrza Petersona, jak wypływająca z wulkanu gorąca lawa, która zatapiała wszystko, co stanęło jej na drodze.

— Owszem moja, jeśli to ma związek ze mną.

— Nie teraz Anabello — Podniósł na nią wzrok, który był zimny niczym bryła lodu. — Czy ty ciągle musisz być taka uparta? Choć raz zrób to, o co cię proszę i nie zmuszaj mnie bym zrobił coś czego będę żałował.

Musiał jak najszybciej sprawdzić nagrania z kamer, które przecież powinny coś zarejestrować. Do licha — pomyślał, zaciskając wargi w wąską linię. Zdawał sobie sprawę z tego, że ponownie zachował się jak cham. Kobieta była zdruzgotana i wściekła, lecz on nie chciał mieszać jej w swoje sprawy. Wiedział, że był zmuszony postąpić tak, a nie inaczej. Domyślał się również, iż dziewczyna zwyzywa go od najgorszych, nie pozostawiając na nim suchej nitki. Nie minął się z prawdą, gdyż Anabella szturchnęła jego ramię, po czym popchnęła w kierunku drzwi. Z jej oczu popłynęło kilka dużych łez, które natychmiast otarła, pociągając nosem.

— Wynoś się więc, skoro tak ci spieszno, wynoś się! — krzyknęła, piskliwym głosem, tracąc cierpliwość.

— Wrócimy do tej rozmowy — zapewniał.

— Wyjdź, nie chcę cię widzieć! — wołała, nerwowo gestykulując ręką.

Mike starał się wciąż zachować zewnętrzny spokój, mimo iż powoli wychodził z siebie, widząc upiorną bladość oraz zachowanie dziewczyny. W tamtej chwili Anabella nie panowała ani nad swoim językiem, ani nad mózgiem, a on nie był w pełni świadomy tego, jak bardzo znów ją zranił. Stała rozgoryczona, z twarzą skąpana we łzach, które ciekły ciurkiem po policzkach. Kiedy odwróciła spuchnięte oczy w kierunku okna, za którym panował mrok, mężczyzna zrobił to, o co go prosiła. Wyszedł, zerkając jeszcze raz na roztrzęsioną Bellę, która po chwili automatycznie zatrzasnęła za nim drzwi, czemu towarzyszył głośny huk.

***

Sięgnął do szafki wiszącej obok dużego łazienkowego lustra, po czym wyjął z niej małą, skrzyneczkę, z której wydobył wodę utlenioną, bandaż oraz gazę. Ułożył dłoń nad zlewem, dotykając jej wierzchem zimnej powierzchni. Rozerwał zębami niewielkie opakowanie, a następnie odkaził ranę, przyłożył jałowy opatrunek, zawinął bandażem. Wyszedł z pomieszczenia, pozostawiając niemały bałagan. Rozmazane krople krwi na jasnej posadzce, jak i w zlewie nie były przyjemne dla oka. Jednakże mężczyzna nie przejmował się krwawym pobojowiskiem.

Udał się do pokoju, w którym nie przebywał zbyt często. Można było powiedzieć, iż w ogóle tam nie chodził. Korytarz, przez który szedł, prowadził również do piwnicy, w której prawdopodobnie był skład niepotrzebnych przedmiotów ulokowanych przez pracownice. Przynajmniej tak myślał. Nigdy nie przywiązywał znacznej uwagi temu pomieszczeniu. Był tam tylko jeden jedyny raz, kiedy kupował dom. Nie dostrzegł w nim wtedy niczego niepokojącego. Wręcz przeciwnie, było przestronne, czyste oraz zadbane. Po drodze minął drzwi do pralni oraz spiżarki, w której znajdowała się całkiem spora kolekcja win, za którymi tak naprawdę nie przepadał. Zdecydowanie wolał whisky. Choć ostatnio zdarzało mu się nadużywać tego trunku, nie widział w tym żadnego problemu, który wskazywałby na jakiekolwiek uzależnienie. Wypicie małej szklaneczki rozluźniało go i pomagało pozbyć się chwilowych napadów złości. Był niemal pewien, że picie w takich ilościach mu nie zaszkodzi.

Złapał za klamkę, po czym wszedł do środka. Nacisnął włącznik światła, kolejno rozglądając się wkoło. Pomieszczenie wyglądało na dość duże. Na jednej ze ścian wisiały trzy monitory, a tuż pod nimi znajdowało się dębowe, długie biurko, na którym leżały liczne sprzęty. Niedopity kubek z kawą stał tuż obok białego talerzyka, na którym znajdowało się mnóstwo maleńkich okruszków, prawdopodobnie z ciasta. Po lewej stronie niedaleko drzwi ulokowana była szeroka komoda, a nad nią półka z poukładanymi w kolejności alfabetycznej nagraniami z monitoringu.

Mike podszedł do biurka i usiadł na czarnym fotelu, przysuwając się bliżej blatu. Przycisnął kilka odpowiednich guzików, tym samym uruchomiając monitory wiszące na wysokości jego głowy. Kliknął kilka razy myszką, aby sprawdzić, co zarejestrowały kamery kilkanaście minut temu. To, co ujrzał, wywołało u niego jeszcze większą złość niż przedtem.

— Co jest? To jakiś żart? Jasna cholera — przeklął pod nosem, próbując ponownie powtórzyć ową czynność. Na nic się to jednak zdało.

Nie zobaczył niczego, oprócz ciemnej plamy na wszystkich ekranach. Cała sytuacja wskazywała na to, że ktoś celowo je wyłączył, przed tym, zanim wtargnął na posesję. Tylko po co? Czy ten ktoś miał w tym wszystkim jakiś cel? Tego nie wiedział, lecz obiecał sobie, iż prędzej czy później dowie się, kto za tym stoi.


Continuer la Lecture

Vous Aimerez Aussi

436K 36.6K 24
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
2.7K 597 20
Młoda Łowczyni Wampirów podczas swojej pierwszej, samodzielnej misji trafia na Wampira, który rozbudza uśpioną w niej moc Podróżnika w czasie. Wspól...
537K 23.8K 54
Tym razem nie uciekniesz! - powiedział - Weźmiemy ślub, a jeśli spróbujesz znowu uciec, to przyciągnie Cię do ołtarza nawet siłą! Uwaga!---zawiera w...
12.4K 541 50
Wychowano mnie abym nie przejmowała się nikim. Jedynie o kogo miałam dbać, byłam tylko ja sama. Lecz życie potoczyło się inaczej. Biło we mnie drugie...