Tylko dla Ciebie, księżniczko

By TheoParissh

791K 9.9K 1.2K

W TRAKCIE POPRAWY- MOGĄ SIĘ ZDĄŻYĆ DZIURY MIĘDZY ROZDZIAŁAMI To piękna i wzruszająca powieść, której głównymi... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22

Rozdział 19

5.3K 433 89
By TheoParissh


*POV Dalia*

- Dalia... Zrobisz coś dla mnie?

Usłyszałam głos wybudzający mnie ze snu. Otworzyłam oczy i podniosłam się na łokciach, zwracając się twarzą do kobiety.

- Czemu Liliah nie śpisz? - zapytałam zachrypniętym głosem. Gdy nie otrzymałam odpowiedzi, zapytałam: - Co potrzebujesz?

Liliah była tak na prawdę moją teściową, a jednocześnie Luną, Matką wszystkich osób w watasze. To właśnie po niej miałam w przyszłości przejąć stanowisko.

- Jestem bardzo głodna... - jęknęła cicho, siadając na moim łóżku i przyciągając dramatycznie sylaby.

- Chodź na dół, coś Ci znajdziemy. - powiedziałam i podniosłam się z pod pościeli. Jej mąż Jeremiah oraz mój chłopak Kilian, wyruszyli jako władza na specjalny obchód. Musieli osobiście sprawdzić każdy oddział i miejsce, w którym się aktualnie znajdowali. Dotyczyło ich także powrócenie do miejsc, gdzie wydarzyły się najbrutalniejsze ataki Omeg, po to by dowiedzieć się czegoś na temat ich położenia, czy choćby by ustalić zapach, który był potrzebny był do wytropienia jak największej ilości zbuntowanych wilkołaków oraz zapewnienia ludziom i wilkom bezpieczeństwa. To jakie były granice tego, do czego mogli się posunąć, by zapewnić ochronę jednak nie były określone.

Liliah natomiast była zostawiona tylko ze mną w pustym domu. Więc po godzinach spędzonych z nią, mogę spokojnie obwieścić, iż jeśli sądzicie, że wilkołaki dużo jedzą, to nigdy nie wpuszczajcie do domu ciężarnej wilczycy. Jest sto razy bardziej głodna.

- Nie masz mi za złe, że ci tak wyjadam lodówkę? - spojrzała na mnie blondynka, zjadając się kanapkami z dżemem, rybą i popijając to mlekiem. Skrzywiłam się delikatnie.

- Nie, nie mam. Tylko się wystraszyłam tego ile się je, jak się jest w ciąży. Na widok tego co ty właśnie spożywasz mam ochotę iść zwymiotować.

Kobieta spojrzała na mnie.

- Przynajmniej jesteś szczera. - uśmiechnęła się, pomiędzy kęsami. - Ale to faktycznie trochę przerażające.

Chwyciła do ręki następny kawałek chleba i przyjrzała się mu dokładnie.

- Nawet dobrze smakuje. Zaproponowałabym ci, bo tylko ja jem, a ty nie, ale boję się, że zawartości twojego żołądka nie przeżyje tego. - Zaśmiałam się na jej słowa. Ma rację i mam nadzieję, że ja nie będę musiała tak to przechodzić.

- Proszę cię, nawet przez grzeczność, nie rób tego... - znowu skrzywiłam się, a Liliah zachichotała.

- Dobra, chodźmy już na górę.

Pokiwałam głową, odkładając jej talerz i szklankę do zlewu, po czym ruszyłyśmy do mojego pokoju.

- Chce ci się spać? - zapytałam.

- Nie za bardzo...

- To co robimy? - poprawiłam się na łóżku, siadając po turecku i przykrywając nas obie kocem. Spojrzałam na podświetlony ekran telefonu. Jest dopiero prawie piętnaście po drugiej w nocy. Już miałam wygaszać komórkę, kiedy poczułam jak blondynka przeniosła się bliżej mnie, siadając obok i nachylając się nad telefonem.

- Ślicznie razem wyglądacie. - powiedziała. Mówiła to o mojej tapecie. Byłam tam ja z Kilianem, kiedy ostatnio oglądaliśmy film, niedługo po tym, jak podtopiłam się w wannie. Znajdowaliśmy się na naszym łóżku, jak ja teraz z Liliah, Kil siedział u szczytu, opierając się o ścianę, a ja leżałam między jego nogami, oparta o jego klatkę piersiową. - Jak mam być szczera, jako matka Kiliana, to powiem, że naprawdę jestem z niego dumna.

Podniosłam swój wzrok ze zdjęcia na kobietę. Minę i głos miała poważną.

- Czemu?

- Wilki są bardzo narwane i nerwowe, a myślę, że wiesz, że Kilian nie był zbyt grzeczny. - Skrzywiła się, gdy to mówiła i nie dziwię się jej, też nie byłabym zadowolona, gdyby mój syn przyszedł do domu w tatuażach, z tunelem oraz paląc papierosy. - Młode wilki, które znajdują swoje przeznaczone, gdy jeszcze są nieprzemienione, albo są ludźmi, często są bardzo... hmm...bezwzględni. Tak, to dobre słowo.

- Chodzi ci o to, że nie liczą się z opinią drugiej strony?

- Nie tylko, chodzi głównie o to, że mężczyźni twierdzą, że ich wybranki należą do nich, więc mogą sobie je tak po prostu wziąć, czyli po prostu porwać.

- Kilian mi by nigdy tego nie zrobił. - powiedziałam jej, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszałam. - On dał mi wybór czy chcę zostać z nim, czy chcę wrócić do rodzinnego domu.

- To właśnie dlatego jestem z niego dumna. Obserwowałam was, czy każdej możliwej okazji i widać, że cię nie zniewolił. Widziałam wasze zachowanie do siebie, to jak ciebie powoli przekonywał do siebie, do takiego stopnia, że teraz go kochasz, bo tak jest, prawda? - podniosła na mnie wzrok, a ja zaczerwieniłam się. Nie wiedziałam, że ktoś mógłby nas obserwować oceniając nas.

- Tak, kocham go, a za to co zrobił, to jeszcze bardziej. Boże... On jest tak wspaniały, opiekuńczy...

Myślę o tych wszystkich momentach, kiedy był przy mnie kiedy go potrzebowałam, a w szczególności, kiedy zostałam napadnięta i byłam rozsypana. Był kiedy po prostu nie dawałam rady i on mnie przez ten cały czas kochał. To jest najpiękniejsze.

- Cieszę się, że Kilian trafił na ciebie. Lepiej księżyc wybrać nie mógł.

Liliah uśmiechnęła się do mnie, a ja jej także odpowiedziałam uśmiechem na twarzy.

- Jak mam pomyśleć o tym, co w życiu zrobiłam. - wyszeptała, zatapiając się w myślach. - Całe mój życie tak na prawdę opierało się na przechodzeniu ciąż i wychowaniu dzieci. Mam czterdzieści jeden lat i jestem już babcią, to trochę przerażające.

- Podejrzewam, że tak. Ja sama nawet nie potrafię sobie przypomnieć ile masz dzieci.

- Mam ósemkę i teraz to kochanie. - powiedziała kładąc dłoń na wystającym brzuszku. - Kolego lub koleżanko, jak wyjdziesz będziesz miał dużooo rodzeństwa.

Potem na nowo zwróciła się do mnie.

- Widzisz mam tyle dzieci, a mieszkam tylko z Alice i Ice. Reszta się już wyprowadziła, ma swoje rodziny, dzieci, zwierzęta. To piękne móc widzieć to.

- Ja mam tylko starszego brata i jakoś dobrze się z nim nie dogadywałam.

- Ale pewnie i tak go kochasz.

- Jasne. Mam do ciebie pytanie, takie czysto kobiece. Czy to wszystko nie jest męczące dla ciebie, cała ta siódma ciąża? - zapytałam, wskazując na jej przyszłe dziecko.

- Wiadomo męczy i mam czasem takie chwile słabości, ale dużo wspiera mnie Jeremiah. Bez niego to ja bym w niczym bym sobie nie poradziła. Dodatkowo jeszcze wszystkie problemy moich dzieci, każdy z nich przeżywam oddzielnie. Octavia ma czwórkę dzieci i nie za bardzo może liczyć na pomoc męża, bo ten jest żołnierzem, a to praca prawie całodobowa. Veronica ma dwadzieścia jeden lat i nie ma jeszcze swojego przeznaczonego, boję się, że go nie znajdzie i będzie żyła sama. Ruth i Kalina także już mają dzieci, przez co też są zmęczone i wiadomo mają też swoje problemy. Natomiast Alice, pokochała chłopaka, który nie jest i nie będzie jej przeznaczonym. Co jeśli znajdzie swojego mate? Nie mogę sobie nawet wyobrazić co będzie przeżywać Terence. Ona jest w nim ślepo zakochana, ale nawet w przypadku tej prawdziwej miłości to się nie liczy. Z Cyntią nie mam nawet kontaktu! Spotkała raz faceta, który się okazał Alphą na wakacjach i jej przeznaczonym! Pozwolił jej się tylko pożegnać! Moje biedne dziecko, ma dopiero osiemnaście lat... A mała Ice się zawsze wychowywała bez rodzeństwa. Najmłodsza bawiła się tylko z dziećmi z Watahy. Niby nie jest między nimi jakiejś dużej przerwy w wieku, ale wiesz najmłodsze i najbardziej wścibskie z rodziny.- przy ostatnich słowach zaśmiała się radośnie.

- Macie już wybrane imię dla małego?

- Ja już wybrałam, ale ojciec się niezbyt zgadza. Nie podoba mu się męskie imię.

- To powiedz jakie ty wybrałaś, a jakie chce twój mąż.

- Ja chcę Sara lub Anastazja dla dziewczynki, a dla chłopca Quentin.

- Ładne Quentin, nie wiem czemu jemu się nie podoba. - wstałam z łóżka i podeszłam do biurka Kiliana, zaświeciłam małą lampkę, a pokój momentalnie się rozświetlił.

- Mi też się właśnie bardzo podoba, ale on twierdzi, że "Nie! Nie nazwę tak syna. Koniec dyskusji. ", ale wybrał też nawet dobre imię, Samuel.

Usiadłam z powrotem koło kobiety i na nowo przykryłam się kołdrą, zostawiając cały koc Liliah.

- Wiesz, że mój brat się nazywa Samuel? Wszyscy na niego mówią Sam.

- Serio? Nawet nie wiedziałam. - jej twarz rozjaśniła się. - Wiem! Wspomnę, że twój brat się tak nazywa, to może zmieni zdanie! On nie lubi powszechnych imion, woli te mało popularne, wyjątkowe.

- Jest szansa, że ci się uda.

- Jest prawie czwarta, możemy się już kłaść spać? - spytała się Liliah, a ja zaśmiałam się.

- No jasne! Chodź możesz spać ze mną, nie będziesz się musiała przenosić do zimnego łóżka.

- Uff... Dziękuję, chyba czytasz mi w myślach. - Matka Kiliana zakopała się po samą szyję w pościeli.

- Wyłączyć lampkę?

- Tak. - wstałam więc i już chwilę później, pokój był w ciemnościach. - Dobranoc.

- Dobranoc, Dalia. Dziękuję Ci za wszystko.

Uśmiech szybko znalazł się na moich ustach, a ja odpłynęłam w sen.

***

Rozbudził mnie dźwięk otwieranych drzwi, a potem kroki zmierzające w moją stronę. Po reakcji mojego ciała wiem, że Kilian wrócił.

- Kilian...

- Obudziłem cię księżniczko? - zapytał zatroskany. - Przepraszam, nie chciałem.

- Nic się nie stało... - Kilian kucnął przy mnie, przy moim łóżku. Następnie złożył delikatny pocałunek na moich ustach.

- Kocham cię, wiesz skarbie?

Pokiwałam głową, na znak potwierdzenia.

- Ja też cię kocham. - Mój mężczyzna uśmiechnął się szeroko, tak pięknie, jak tylko on potrafi.

- Śpij księżniczko. - powiedział i zaczął się podnosić, ale ja szybko zatrzymałam go, kładąc rękę na jego przedramieniu.

- Zostań, proszę.

- Chciałbym Dalio, ale przestałem spać z swoją mamą odkąd skończyłem pięć lat. - Zachichotałam. - Ale możesz iść ze mną.

To mówiąc ściągnął z mojego ciała kołdrę i odrzucił na bok. Następnie wsunął dłonie tak, że trzymał mnie pod kolanami oraz pod łopatkami i uniósł mnie wysoko.

- Uważaj, nie jestem za ciężka?

Usłyszałam ciche prychnięcie czarnowłosego.

- Dalia, ty nigdy nie będziesz dla mnie za ciężka. Nawet gdy przytyjesz pięćdziesiąt kilogramów.

Uderzyłam go żartobliwie w ramię, a on nadal mnie tak samo trzymając, przytulił mnie do siebie. Tak trzymając, wyniósł mnie do pokoju gościnnego. Otworzył łokciem drzwi i przeszedł przez próg.

- Wiesz, że to powinieneś zrobić, kiedy będę twoją żoną?

- Zawsze to będę robił, a jak zostaniesz moją żoną, to tylko przypieczętujemy to, co nas łączy od dawna. - powiedział całując mnie w czoło.

- Chodźmy już spać.

- Spać? Ja mam ochotę cię całować i dotykać, a nie iść spać. - Jego fioletowe oczy zabłysły.

*POV Dalia*

- Ktoś się chyba stęsknił.

Zaśmiałam się cicho, kiedy Kilian położył mnie delikatnie na pościeli w pokoju gościnnym. On cały czas wpatrywał się we mnie jak zaczarowany. Jego fioletowe oczy, takie same jak u jego ojca, świeciły się jak najjaśniejsze światełka, kiedy jego ciało napierało na mnie. Uniosłam dłoń i przesunęłam po jego brodzie, która na nowo zaczęła odrastać. To był mój Kilian. Cały mój.

- Nawet nie masz pojecia jak bardzo... - wyszeptał, wtulając twarz w moją rękę, przymykając powieki.

Następnie pochyliwszy się nade mną, ucałował mój nos, potem oba policzki, a muskając linie żuchwy, dotarł do moich ust.

- Otwórz oczy, księżniczko. - wyszeptał przy moich wargach. Spełniłam jego próbę.

~ To potrzeba, zachcianka, czy chwilowy kaprys?

~ Potrzeba, bardzo poważna potrzeba. Prawie przymus. *

Kilian znowu wpatrywał się we mnie przeszywającym wzrokiem. Dotknął swoimi ustami moje, a ja rozpłynęłam się pod falami ciepła, które wysyłało jego ciało. Chciałam podnieść się i pogłębić pocałunek, lecz on szybko się odsunął.

- Nie, nie zamykaj. - upomniał mnie, więc posłusznie na nowo otworzyłam oczy, a on znowu zaczął muskać moje spierzchnięte usta, utrzymując kontakt wzrokowy.

~ Matko... Ale to jest gorące...

- Pamiętasz to, co Ci niedawno obiecałem?

- A co obiecałeś? - wyszeptałam cicho, nie mogąc uspokoić przyspieszonego oddechu i nerwowego bicia serca. Kilian zerwał się gwałtownie z łóżka, ciągnąc mnie za sobą za rękę, zmuszając abym usiadła. Zdezorientowana czekałam na kolejny ruch Kiliana, który sprawiał wrażenie spiętego i zdenerwowanego.

- Kochanie, poczekaj na mnie tutaj, dobrze? Nie ruszaj się. - powiedział, gestykulując. Kiedy kiwnęłam głową na znak potwierdzenia i posłuszeństwa, chłopak opuścił pokój gościnny, w którym się znajdowaliśmy.

~ Ciekawe, co ten facet znowu kombinuje... - Mruknęła Anastazja. Zaśmiałam się na to.

~ Pewnie coś, co nam może nie odpowiadać. - Słyszałam kroki Nixona, kierowane w dół po schodach. Zaraz potem kilka lżejszych odgłosów chodzenia, co oznacza, że zszedł na piętro niżej, gdzie jest nasz pokój. (PS. Jestem w pokoju gościnnym na poddaszu, pokój bardzo rzadko używany.) Zaskoczył mnie, kiedy wszedł do tego pomieszczenia, a jeszcze bardziej krzyki z niego dochodzące. Co dziwne - Kiliana, Jeremiaha i Liliah. Na moje nieszczęście, rozróżniłam je.

- Matko! Ojcze! Nie w naszej sypialni!

- Synu, nie umiesz pukać do drzwi?!

- Kil! Co ty tu robisz??

- Nie co ja robię, tylko co wy robicie?! Jest środek nocy, a to jest moje i Dalii łóżko! Miejcie trochę szacunku! My tu potem musimy spać! - Mój słuch obejmował ten cały krzyk, jednak nie to jak normalnie rozmawiali. Po kilku minutach usłyszałam trzask zamykanych drzwi oraz powrotnych kroków mojego ukochanego mężczyzny.

Chłopak zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie plecami.

- Co się tam działo? - zapytałam, siadając po turecku.

- Nie chcesz wiedzieć... - Kilian zaśmiał się gardłowo, odchylając głowę. Podniósł rękę i przetarł twarz. - Matko... Ja też nie chciałem tego wiedzieć...

Zapadła cisza. Skrępowania siedziałam, nie wiedząc co mam robić. Po chwili zastanowienia, wstałam i podeszłam do niego. Przytuliłam się do jego torsu, a chłopak objął mnie ramionami, kładąc brodę na czubek mojej głowy i zaczął szeptać ciche słowa:

- Za tydzień kończysz, Dalio osiemnaście lat, a wraz z tym dniem, mój ojciec przekazuję mi władzę w Watasze. Chciałbym byś tego dnia stanęła koło mnie, nie jako moja dziewczyna, lecz jako moja narzeczona. Zechcesz nią być dla mnie?

Zamurowało mnie, a moje myśli odbiegły w przyszłość. Narzeczona... Potem żona Kiliana. Mężczyzy, który właśnie mnie obejmuje mocno, jakby się bał, że mu ucieknę.

~ On naprawdę chce żyć ze mną u swojego boku do końca życia? - byłam oszołomiona.

~ Tak.

~ Nic mi więcej nie powiesz? - zapytałam.

~ Kochana, nic ci więcej nie potrzeba. Sama musisz podjąć decyzję, chociaż mi się wydaje, że to jest dla nas obu oczywiste co wybierzesz. - szepnęła wilczyca. Wróciłam do słuchania Kiliana.

- Dalio, wiem, że to nagła decyzja i rozumiem, że możesz mieć jakieś obawy, czy niepewności, ale proszę cię... Nie torturuj mnie brakiem odpowiedzi... Powiedz "tak" albo "nie", jeśli wolisz, ale proszę cię odezwij się chociaż...

Czułam jak serce Kiliana Nixona bije dziko w jego piersi, równie szybko jak moje własne. Mój mężczyzna odsunął mnie od swojego ciała, by móc obserwować moje oblicze.

- Tak! YES! JA! OUI! TAN! Po jakimkolwiek innym języku TAK! - Te słowa szybko opuściły moje płuca. Nie zastanawiałam się nad odpowiedzią - byłam pewna czego chcę i jest nim ten tu oto wilkołak. W jednej chwili przerażony, jak nigdy dotąd, odrzuceniem od ukochanej, a w drugiej pękający euforią, radością i miłością.

- Kocham cię. Jak mogłeś pomyśleć, że moja odpowiedź może być inna, niż ta którą dałam? - spytałam z uśmiechem na twarzy, a Kilian bez słowa wpił się w moje usta w głębokim pocałunku.

- Pani Nixon.

- Panie Nixon. - mruknęłam.

- Chodźmy spać, księżniczko. Jest środek chyba najlepszej nocy w moim życiu.

***

Obudziłam się z łokciem na twarzy. Kilian zajmował osiemdziesiąt procent całego łóżka. Spał rozłożony jak rozgwiazdka, rozpychając się na wszystkie strony, w tym i na mnie. To było dziwaczne, szczególnie w porównaniu do tego, w jakiej pozycji zasnęliśmy.

~ Kiedy myśmy tak wylądowali?

Chcąc wstać, musiałam najpierw go od siebie odsunąć. Trochę się nad tym na męczyłam, gdyż jedną rękę miałam zablokowaną między swoim, a ciałem chłopaka. Po kilku minutach siłownia się z klejącymi łapskami śpiącego, byłam wolna.

Udałam się do łazienki na korytarzu. Niestety ten pokój nie miał takiego luksusu, jak nasza sypialnia, gdzie była osobna łazienka oraz garderoba. Po załatwieniu wszystkich ważnych czynności, wróciłam do pokoju gościnnego. Jak możecie odgadnąć, Kilian był rozciągnięty nawet na części łóżka, którą odstąpiłam mu wstając. Podeszłam do komody, na której odnalazłam swój telefon. Ekran wskazywał godzinę 8.47, brak wiadomości i sms-ów.

Jako, że po wstaniu nigdy nie udaje mi się ponownie zasnąć, postanowiłam obudzić Nixona. Znajdując niewielki fragment łóżka, usiadłam koło niego. Planowałam zrobić to w delikatny sposób. Najpierw go głaskałam po włosach i po policzkach, potem zaczęłam mówić do niego.

- Kill, obudź się. Otwórz swoje piękne oczy. Zaczynam się nudzić. - Zero reakcji z jego strony. Nic. Kompletnie.

Wpadłam na pomysł, zaczerpnięty z wielu filmów, czyli tzw pocałunek miłości, który powstał jeszcze przed czasami Śpiącej Królewny. Uznałam, że warto spróbować. Pochyliłam się nad nim, by na jego ustach złożyć słodkiego całusa. Jedynym odruchem wilkołaka było mruknięcie oraz oplecenie swoich rąk wokół talii, przytulając się do mojego brzucha. Nie obudził się. Jak przestał się wiercić, głośno pierdnął.

Słysząc to, zrobiłam tak wielkie oczy, że prawie mi z orbit wyszły.

~ Bożeeee...

Jego nic nie obudziło, ani szturchanie, krzyczenie, wyzwanie pomocy nie pomogło. W końcu podjęłam się ostatniego rozwiązania. Wbiłam chłopakowi palec między żebra. Obudził się i wstał tak gwałtownie, że zrzucił mnie z łóżka na podłodze.

- AU... - jęknęłam. Zza mebla wychyliła się głową mężczyzny.

- Dalia? Nic ci nie jest? Przepraaaaszam kochanie, że cię zrzuciłem. - powiedział ziewając i przecierając oczy.

- Nie jesteś ani trochę romantyczny. - mruknęłam, masując ramię.

- Przepraszam. To się więcej nie powtórzy. Obiecuję. Nie mogę iść dalej spać? - zapytał.

- Nie, ale wybaczam pod warunkiem, że skoro już nie śpisz, to idziemy jeść.

- Ale, ale... - zaczął zaprzeczać.

- Żadnego "ale"! Jestem głodna...

Kilian zaśmiał się głośno zachypniętym głosem i pociągnął mnie za ręce z powrotem na łóżko.

- Mój mały głodomorek jest znowu głodny.

* "To potrzeba, zachcianka, czy chwilowy kaprys? ~ Potrzeba, bardzo poważna potrzeba. Prawie przymus. " Cytat z Piratów z Karaibów.

Byłam tak podekscytowana oświadczynami, że nie zwróciłam za uwagi na zachowanie Kiliana. Szybko puściłam w niepamięć to, że obrzydliwie pierdział, czy to, że zrzucił mnie z łóżka. W dodatku idę za nim po schodach, po moje zasłużone, obiecane śniadanie.

Pojutrze ma miejsce pełnia księżyca. Jedna z wielu faz, kiedy wilkołaki są wyjątkowo pobudzone, a ostatnie wydarzenia powodują, że podejrzewam, że ten czas będzie dla nas dużym testem wytrzymałości.

Wierzę, że Kilian będzie musiał w sobie tyle siły, by móc tego dokonać. Tym bardziej, że obiecał mi, że nie dość, że poczeka tyle ile będę chciała oraz to, że będzie to w czasie, kiedy będziemy całkiem świadomi tego, co robimy, a nie kiedy naszym umysłem i ciałem panują hormony i dzikie wcielenia Wilków.

Kilian Nixon wszedł dziarsko do kuchni, a ja podreptałam szczęśliwa za nim.

- Dzień dobry. - powiedziała Liliah z kubkiem herbaty w dłoni, opierając się o swojego męża Jeremiaha. Spłonęłam rumieńcem, gdy umysł podpowiedział mi ostatnie wydarzenia, o których się dowiedziałam z nimi w roli głównej.

- Cześć. - rzucił głośno ich syn, kiedy mnie pewnie nie dałoby się usłyszeć, gdyby nie nadzwyczajny słuch.

- Chcesz skarbie kawę? - zaśmiała się Liliah.

- Tak, poproszę. - uśmiechnął się Kilian, a jego matka zmroziła go wzrokiem.

- Nie mówiłam do ciebie. Sam sobie zrób. - prychnęła, a mężczyzna stojący obok krztusił się, próbując powstrzymać śmiech.

- Tak, chętnie się napiję. - zachichotałam, patrząc to na rodziców, to na mojego narzeczonego. Lili w podskokach podeszła do ekspresu i przygotowała wszystko, a obrażony Kilian usiadł przy stole, pociągając mnie za rękaw na miejsce obok niego.

- Proszę. - Kobieta chwilę później postawiła przede mną filiżankę świeżej kawy, mój chłopak wstawał by zrobić sobie, kiedy przysunęłam mu pod nos swój napój bogów. Fioletowe oczy mężczyzny rozbłysły.

- Nie wiem, czym sobie zasłużyłem na ciebie, ale kocham cię.

Zaraz potem rozległo się parskanie.

- Ja też nie mam pojęcia. - Podniosłam wzrok na ojca Kiliana, który chwilę później miał grymas na twarzy, spowodowany uderzeniem w żebra od Liliah.

- Mógłbyś się chociaż zachowywać przy ludziach. - ofukała go.

- Nie martw się o mnie skarbie. - powiedział nadal ze skwaszoną miną.

- A idź mi! - warknęła i odsunęła się od swojego męża.

***

- Kiedy chcesz powiedzieć swojej rodzinie? - zapytał mnie Kilian, obejmując od tyłu, gdy wyglądałam na deszczową pogodę za oknem.

- Jeszcze nie wiem. Nawet nie mam jeszcze osiemnastu lat... - wymamrotałam. Gdy zeszły ze mnie wszystkie emocje, zaczęłam myśleć racjonalnie. - Co wszyscy pomyślą?

- To, że mnie bardzo mocno kochasz... - wyszeptał mi do ucha, powodując fale dreszczy przechodzących po całym moim ciele. Wtuliłam się w niego, pozwalając się pochłonąć jego ciepłu. - Wiesz, że jeśli masz jakieś wątpliwości, to wystarczy, że mi powiesz... Nie chcę Cię do niczego zmuszać ani pośpieszać...

Powinnam spojrzeć na niego, by go w tym upewnić, ale nie chciałam by zobaczył moją minę. Chciałam być z nim w każdy możliwy sposób, ale czy to czasem nie za szybko? Tak wiele rzeczy się teraz dzieję... Ataki Omeg, abdykacja Wielkiego Alphy, następne dziecko najwyższej pary, moja przemiana w wilka oraz sparowanie, jeszcze nadchodzące moje osiemnaste urodziny i przejęcie władzy przez Kiliana... Tego jest tak dużo, że po prostu się boję.

Co będzie dalej? Co się stanie z Omegami jeśli je złapią? Co jeśli się im nie uda i zginie dużo ludzi? a czy ja sobie poradzę z tym wszystkim? Z byciem narzeczoną, później żoną najważniejszej osoby w Watasze.

- To nie tak, Kilian... - zaczęłam się odwracać w jego stronę, kiedy ktoś przerwał nam ciszę.

- Kochani, my już wyjeżdżamy, nie chcemy wam zawracać głów... - Zaczęła Liliah wchodząc z mężem do pokoju.

- Nie wracajcie, przecież możecie jeszcze zostać u nas. - Powiedziałam szybko. Nie chciałam, by odebrali moje zamyślenie jako to, że nie chcę by tu byli.

- Nie, naprawdę, Ice jest w domu. Miała być na noc u koleżanki, ale musimy ją teraz odebrać, po za tym jeszcze nas czeka praca. - Wytłumaczył ojciec Kiliana. Pokiwałam głową w zrozumieniu i wyplątując się z ramion Kiliana, podeszłam do kobiety i mocno ją przytuliłam.

- Skarbie, cokolwiek się dzieje u ciebie, wiedz, że zawsze możesz pogadać, a wiem, że czasem wszystko nas martwi i denerwuje. - Powiedziała to tak cicho, że ja miałam problem ją dokładnie usłyszeć, a pomimo tego miałam ochotę płakać. Ona była tak silną kobietą, która radziła sobie ze wszystkim, czy ja też dam radę? Odsunęłam się od niej i zmusiłam się do uśmiechu.

- Dzięki, że przyjechałaś do mnie.
- Nie ma za co. Jeśli tylko nie sprawiłam kłopotu wyjadaniem Ci lodówki. - uśmiechnęła się od ucha do ucha, co nieco rozchmurzyło mnie, więc zaśmiałam się.

- Nie, spokojnie i tak ona jest codziennie uzupełniana. - Prychnęłam, patrząc z pod łba na Kiliana. Rodzice chłopaka zaśmieli się.

- Dobrze, no to idziemy, bo się Ice się dobija. - powiedział Jeremiah, chowając telefon do kieszeni. - Ahh... Ta młodzież.

Liliah podeszła do mnie i jeszcze raz mnie przytuliła, a po niej jej małżonek. Z Kilianem także się tak pożegnali, po czym opuścili nasz dom.

- Wszystko dobrze? - usłyszałam głos mojego narzeczonego. Odwróciłam się w jego stronę i westchnęłam.

- Tak, tak. Muszę to wszystko co się ostatnio działo po prostu przemyśleć i przyswoić. - uśmiechnęłam się delikatnie. Luna powodowała, że problemy jakie się miało, nie wydają się już aż tak poważne jakie są i daje to czas wytchnienia.

- Cieszę się. - przysunęłam się bliżej mężczyzny i objęłam go w pasie. - Zrobimy coś razem?

- Co proponujesz?

- Pamiętasz jak się spotkaliśmy?

Spojrzałam na niego zaskoczona, była wiosna.

- Kilian, nie ma już lodowiska.

- Może lodowiska nie, ale jest jeszcze tor wrotkarski. Jesteś chętna?

***

- Witamy na najlepszym torze wrotkarskim w całym stanie. - powiedziała młoda dziewczyna z firmowym uśmiechem i tą samą formułką.

Potem jednak podniosła wzrok na nas i raczej ją zamurowało, bo przez jakiś czas nie potrafiła wypowiedzieć ani słowa oraz zamknąć przynajmniej buzię. Postanowiłam zareagować.

- Cześć jestem Dalia, widze, że ci się spodobałam skoro nie możesz pozbierać szczęki z podłogi, więc może dam Ci swój numer, jednocześnie gdy ty nam dasz wejściówki na tor? - uśmiechnęłam się pięknie, podchodząc bliżej okienka. Natalia, tak było napisane na jej plakietce, spłonęła rumieńcem.

- Przepraszam nie chciałam się gapić, ale jesteś tak bardzo śliczna. - Jej poza zmieniła się, ona także się przysunęła, poprawiła włosy oraz ściągnęła niżej bluzkę. Ja sama stałam w wielkim szoku. - To co? Dasz ten numer? - zapytała, podając mi do ręki dwa bilety i trochę za długo jak na mnie przytrzymała moją dłoń.

- Wybacz, ale ona jest moja. - zaśmiał się Kilian, odciągając mnie od kasy. Natalia wyskoczyła szybko z budki i wcisnęła mi do kieszeni na tyłku kartkę. Po czym pochyliła się i wyszeptała:

- Jak byś jednak wolała, to dzwoń.

Pokiwałam twierdząco głową w otumanieniu.

~ Co tu się do diaska wydarzyło?!

~ Szczerze, nie mam pojęcia...

Continue Reading

You'll Also Like

264K 17.9K 40
Druga część opowiadania pt. "Uratuj mnie". Mallory Stadfort została postawiona pod ścianą, zyskuje wsparcie u kompletnie obcego człowieka i stara się...
217K 12.3K 22
Alfa i omega. Od dawien dawna związane więzią partnerstwa, uczucia i wzajemnej troski. Jednak Alex pamięta alfy jako bezuczuciowe potwory. Taki był...
1M 59.4K 35
Kornelia - zwykła dziewczyna chodząca do trzeciej klasy liceum, dobrze się ucząc, potrafi zachować zimną krew. Carlos - nauczyciel chemii, Alfa, prz...
661K 32.9K 35
Hej, jestem Miley i za kilka dni będę miała piętnaście lat. Mieszkam z wilkołakami. Wychowałam się na jednego z nich i nie jest dla mnie dziwnym fakt...